Pomaga szczęściu, czyli byle trafić milion

Od 29 lat pani Maria Konieczna pomaga szczęściu. Tyle bowiem lat pracuje w punkcie Toto- Lotka, na rogu Nowej i placu Długosza, niedaleko fontanny. – To jest bardzo dobry punkt, w samym centrum Raciborza. Ludzie idą na Rynek, obok jest duży parking. To pomaga – przyznaje.
Milionowa wygrana trafiła się w kolekturze koło fontanny tylko raz. – To było w 1997 roku – wspomina pani Maria. – To był młody chłopak, chodził jeszcze do technikum. Wygrał wtedy chyba 3 miliony złotych. Ale potem klienci mi powiedzieli, że ta wygrana to szczęścia mu nie przyniosła. Miał pieniądze, to szalał z kolegami i ponoć wszystko przehulał. Nawet matury nie zdał. Potem musiał jeździć do Holandii na zarobek.
Ruch w interesie jest cały dzień. W czasie, gdy ja rozmawiałam z panią Marią, grających obsługuje, jej mąż Bogdan. Przy okienku przez cały czas ktoś nadaje kupony a do większości z klientów pan Bogdan mówi po imieniu. – Już pani daję wyniki, pani Zosiu. Pani Mario, proszę jeszcze chwilkę poczekać, zaraz wydrukuje kuponiki. No i co tam dzisiaj słychać, panie Stanisławie?
- Ten punkt był tu od zawsze, a w okolicy nie ma innego – wyjaśnia pani Maria. Jednak wobec planów pozbycia się przez miasto placu Długosza, obawia się trochę o przyszłość swojego miejsca pracy. – Nie wiadomo, czy ten plac sprzedadzą do kolumny, czy jeszcze dalej? I czy jak będzie naprzeciwko wielka galeria handlowa, to nas stąd nie wykurzą.
Na razie jednak stałych klientów nie brakuje. – Przychodzą osoby ze stałymi numerami, ale sporo gra na chybił trafił. Wiek też jest różny. Oczywiście gra sporo emerytów, nie brak jednak i ludzi młodych – zauważa pani Maria. – Czasami przychodzą i mówią, że trafili trójkę, a potem się okazuje, że to czwórka a nawet piątka. Wtedy jest wielka radość. Wygraną do 2 tysięcy wypłacamy od ręki, oczywiście jeżeli są w kasie pieniądze. Jak są stali klienci to żeby ich nie odsyłać, sięgamy do własnego portfela. Teraz jest dużo zdrapek, to czasami rodzice dają zagrać dzieciom. Nawet słyszałam, że ostatnio w Chałupkach właśnie taki maluch wyciągnął los i wygrał 50 tyś. zł. Wprowadzono niedawno nową grę Keno gdzie losowanie jest co 5 minut. Można je obserwować na monitorze. Ale u nas na razie nie ma wielu chętnych. To się sprawdza bardziej w lokalach, gdzie ludzie mogą usiąść i spokojnie poczekać na kolejne losowanie.
Stali klienci Toto- Lotka wiedzą, że czasami wystarczy wydać niewiele ponad złotówkę, by wygrać jej wielokrotność. - Dużym powodzeniem cieszy się expres lotek, bo jeden zakład kosztuje 1,25 zł a można wygrać za trójkę nawet 40 zł. W dużym lotku, jeden zakład za 2 zł, za wygraną trójkę płacimy zawsze 16 zł. Ostatnio jednak w Raciborzu nie było wielkich wygranych.
Jednak ludzie po drugiej stronie okienka liczą na wygraną. Po to zresztą tu przychodzą. Niektórzy codziennie. Pani Maria w tym roku wygrała już 2 razy po 150 zł. Pieniądze przeznaczyła na kolejne kupony, a część na paliwo na wyjazd do kurortu. Wielkie nadzieje na wygraną ma też inna stała klientka pani Zofia. – Żeby choć milion trafić - mówi z nadzieją starsza pani. Ostatnio 8 razy z rzędu trafiła trójkę, a przydałaby się jakaś wyższa kwota. Chociaż tak naprawdę pani Zofia ma wątpliwości, czy podczas losowań wszystko przebiega prawidłowo. – Jak to jest, że tyle osób gra, a nikt nie wygrywa? – dzieli się wątpliwościami. – Może jakieś magnesy tam mają, albo coś blokują? Pomimo tego pani Zofia wciąż liczy na totolotkowy zastrzyk gotówki. – Na pewno podzieliłabym się z rodziną. Kupilibyśmy też nowy samochód, bo mamy takiego starego golfa i mąż, choć mechanik to chory jest i już nie ma siły go ciągle reperować. No i na jakieś wczasy byśmy pojechali. Na Majorkę – rozmarza się. – Nowy dom z ogródkiem by się kupiło, bo człowiek mieszka na 46 metrach kwadratowych. Coś dla siebie z ubrania, bo człowiek w starych rzeczach ciągle biega. Na leki też by było, bo w tym wieku częściej się choruje. I córkom bym pomogła. Koniecznie.
Pani Renata, sprzedająca okulary nieopodal budki Toto-lotka, uważa, że nie ma szczęścia w grach losowych. Szczęście ma za to jej 16-letni syn. – Siedem miesięcy temu wygrał 6 tysięcy. Miał piątkę, a jedna cyfra dalej i byłaby szóstka – nie może odżałować kobieta. Za pieniądze z wygranej syn pani Renaty rozbudował sobie komputer. Dał tez 4 tysiące mamie, żeby kupiła sobie nową narożną kanapę. – On to do mnie mówi, mamo, ja wolę puścić kupon toto lotka niż na chipsy wydać pieniądze. Może wkrótce znowu mu się poszczęści. Milion by w zupełności wystarczył.
W kolekturze Totka przy ulicy Chełmońskiego już 8 lat losy i zdrapki sprzedaje pani Asia – Sama nie gram bo się boję, że może mine to za bardzo wciągnąć. Widzę, ile ludzie czasami pieniędzy tracą. Ale też wygrywają – przyznaje pani Asia.
- Pani, o tych ludziach co tam grają to mówią, że płacą podatek od głupoty – macha z dezaprobatą ręką w kierunku kolektury Toto Lotka 70-letni pan Henryk z Raciborza. – Nigdy nikt nic nie wygrał i nie wygra. – Nieprawda – nie zgadza się z jego opinią towarzysząca mu żona Aniela. – Znajoma jednej znajomej wygrała i meble do mieszkania sobie za to kupiła.
- Nadzieja zawsze umiera ostatnia – śmieje się młody człowiek i wyciąga 6 złotych, by zapłacić za 3 kupony chybił trafił na najbliższe losowanie Dużego Lotka.
Jola Reisch
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany