Straszny dom na skraju Ciechowic
W domu na skraju Ciechowic straszy – głosi plotka, która dotarła do naszej redakcji. Ponoć kolejni właściciele, pomimo grubych pieniędzy włożonych w remont, pozbywają się go. Na miejscu trudno jednak ustalić, kto pierwszy puścił pogłoski o duchu w dawnym domu Marii Rostek.
Wzdłuż drogi prowadzącej do Ciechowic rośnie kilka dzikich czereśni. Stadko szpaków dojada zostawione na drzewach owoce. Przed domem z pustaków, który prawie 20 lat temu Maria R. przepisała swojej bratanicy, dumnie i bez strachu przechadza się bociek. Podmokłe łąki za domem świadczą o mnogości bocianiego pożywienia, a ptaka nie płoszy nawet dźwięk przejeżdżających z rzadka samochodów.
O tym, żeby w domu na skraju wsi straszyło, nic nie wie ekspedientka z GS-u przy krzyżówce. – Stoję tu cały dzień to bym coś usłyszała – zdziwiona wzrusza ramionami. – Tam kiedyś moja koleżanka mieszkała, ale wyjechała do Niemiec. Żeby straszyło, to nie wiem, ale ciągle go okradają. Ostatnio kaloryfery wynieśli z piwnicy. Nie wiadomo, czy miejscowi czy przyjezdni, bo dom na samym końcu wsi i nieoświetlony.
– E tam. Nic o duchach nie wiem – zaprzecza sprzedawczyni w masarni u Jorgusia. – Czasami, wie pani, wróble wlecą pod dach. Hałasu narobią a ludzie zaraz z tego aferę zrobią.
Istnieniu ducha w sąsiedztwie zdecydowanie zaprzeczają najbliższe sąsiadki, Marianna i Adela. – A co by tam niby miało straszyć? – pytają zdziwione, patrząc z niedowierzaniem w stronę kwadratu z pustaków. – Nigdy nic złego się tam nie stało. Nikt się nie powiesił, żadnej zbrodni nie było. Kiedyś to była taka parterowa chałupa. Jak wylewała rzeka i woda podchodziła, to zawsze tam zalewało. Pamiętam, bo biegło się ratować dobytek. Potem Maria Rostek, ona tutaj listonoszką długo była, przepisała dom bratanicy. Ta bratanica podciągnęła piętro i jakoś zaraz potem wyjechała do Niemiec. Czy to było 20 lat temu? E, tak dawno chyba nie? Ale ze 12, może 15 lat, kto by to dzisiaj pamiętał, te lata tak lecą. No w każdym rasie stara Rostkowa pojechała za bratanicą do Niemiec. A dom sprzedali. Ponoć komuś spod Pszczyny.
Sąsiadki nie potwierdzają też pogłosek o częstych kradzieżach w domu na łące przy mostku. – Raz tam się włamali, to nawet dzwoniłam, żeby o tym powiedzieć. Tam nawet nie ma co kraść, bo pokoje puste stoją – kiwa głową jedna z nich.
Kolejnymi właścicielami domu z pustaków na krańcu Ciechowic było młode małżeństwo. – Skąd przyjechali? Sąsiedzi nie wiedzą. Wiedzą tylko, że z daleka. – Bywali tu rzadko, czasami na dwa, trzy dni. W tamtym roku wstawili nowe okna i komin wymienili – wyjaśnia sąsiadka z żółtego domu, przy którym na podwórku pasie się kasztanowata klacz ze źrebakiem. – A potem ten właściciel miał wypadek, spadł z czegoś i teraz na wózku jeździ. To już nie jest dom dla niego. Tam nawet dobrego dojazdu nie ma, samochodem przez pola trzeba się pchać.
Że niby w domu straszy. Nie słyszała. – Tam to nawet już latarni nie ma, może ktoś kręcił się koło pustego domu, ktoś inny zauważył i duchy wymyślił.
W ostatnim domu przy ulicy Bocznej w Ciechowicach mieszka pan Ryszard, powinowaty dawnych właścicieli domu z rzekomymi zjawami. – To taki śmiech, pani, z tym duchem – odpowiada, wyklepując młotkiem kosę. – Głupoty kto powiedział, że się jedni po drugich wyprowadzają, bo tam straszy. Kto powiedział, nie wiem, ja tam nie słucham.
Dawny dom Rostkowej przy mostku na skraju Ciechowic znów jest na sprzedaż. Wydumany duch może przyciągnąć nowych nabywców, ale też może ich odstraszyć. Ponoć inny, nawiedzony dom jest w Gaszowicach, pomiędzy Raciborzem a Rybnikiem. Już kilka rodzin się tam wprowadziło, ale szybko musiało szukać nowego lokum. Ludzie mówią, że tamten dom zbudowano na dawnym cmentarzu i dlatego teraz straszy.
Ponoć w każdej plotce jest ziarenko prawdy. Ja prawdy na temat duchów w Ciechowicach się nie doszukałam.
Jolanta Reisch
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany