Mundurowi podrzucają siostrom osoby wymagające opieki psychiatrycznej

Prowadzony przez siostry ze Zgromadzenia Maryi Niepokalanej DPS św. Notburgi przy pl. Jagiełły przeznaczony jest dla osób przewlekle nerwowo i psychicznie chorych, ale placówka nie jest przystosowana do opieki nad pacjentami wymagającymi zachowania środków ostrożności i stałej interwencji psychiatry. - Mamy utrudniony dostęp do lekarzy tej specjalności. Nie jest ich wielu. Obecnie dojeżdża do nas dr Wieczorek z Wodzisławia Śl. - żaliła się wczoraj radnym powiatowym siostra dyrektor Stefania Seidel.
Tymczasem dom wystawiany jest na poważne próby przez sądy i służby mundurowe. Niedawno, jak relacjonowała siostra dyrektor, przywieziono w kaftanie pacjentkę z Katowic. Okazała się wyjątkowo trudna w opiece i wymagała hospitalizacji. - Na szczęście udało nam się umieścić ją w Toszku - informowała siostra Seidel, ale DPS ma problem z rzetelnością przedstawianej dokumentacji. - Często tak jest, że nie ujawnia się w niej całej prawdy, tak, by upchnąć gdzieś osobę - nie kryła radna Katarzyna Dutkiewicz, działająca w stowarzyszeniu Tęcza, które zajmuje się domem dla bezdomnych. - Nie pomożemy siostrze w tym względzie, ale możemy wyczulić, żeby siostra była bardziej wyczulona - radził radny Marceli Klimanek, lekarz. Jego zdaniem siostry nie powinny wyręczać innych służb czy instytucji, odmawiać przyjmowania trudnych przypadków i wskazywać na Rybnik, Toszek albo Branice. - To problem siostry, a nie policji - dodał Klimanek. Mówiono, że podobny przypadek miały zakonnice z Pogrzebienia, gdzie dowieziono chłopca wymagającego środków bezpieczeństwa. Nie uprzedzono sióstr o jego agresywnym zachowaniu.
Siostra dyrektor ma też żal do pracowników pogotowia. Jak relacjonowała, jedna z ratowniczek medycznych skarciła ją za rzekomy fakt podawania leków pensjonariuszom przez opiekunów. Powinny to robić pielęgniarki. - I robią, to znaczy przygotowują leki, które potem jako nadzielone są tylko podawane pacjentom przez opiekunów. Takie mamy procedury - mówiła rozżalona siostra dyrektor. Nie kryła oburzenia zachowaniem ratowniczki, która miała stwierdzić, że nie jest "od noszenia pacjentów" i kazała opiekunom dźwigać jednego z pensjonariuszy.
Obecny na komisji dyrektor szpitala Ryszard Rudnik podkreślił, że pracownicy pogotowia są od interwencji w ramach konkretnego przypadku, a nie komentowania działania placówki. Obiecał, że sprawdzi, kto przekroczył zakres swoich czynności i przeprowadzi rozmowy z ratownikami medycznymi.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany