Ksiądz zalicza szczyty

Wikariusz ks. Damian Dolnicki z parafii w Kuźni Raciborskiej wakacje najchętniej spędza w górach. Raz najadł się przez to porządnego strachu.
- Pasją chodzenia po górach zaraził mnie mój starszy brat. Od wielu lat, kiedy tylko mam wolny czas, staram się go spędzać w górach. Niestety często zdarza się, że tego czasu brakuje, albo zwyczajnie nie ma z kim zorganizować poważnej wyprawy, jak na przykład w Alpy - mówi młody kapłan. – Pierwsza moja ekspedycja, jeszcze w podstawówce, zakończyła się zdobyciem Wielkiej Rycerzowej. Odwiedzam polskie góry nadal w każdej wolnej chwili, ale teraz stawiam raczej na większe wyprawy. Im wyższe szczyty, tym lepiej. Głównie są to Alpy, bo wyprawa na przykład do Ameryki Południowej jest na razie poza moim zasięgiem - dodaje.
Nie jest to wyczynowa wspinaczka wysokogórska. - Nie wchodzę po pionowych ścianach i nie zwisam znikąd głową w dół, ale na pewno są to alpinistyczne wyprawy, a nie zwykłe spacery po górach. Wiąże się to z umiejętnością ubezpieczania siebie i kolegów, pokonywaniu tras trójkowych, czwórkowych, przede wszystkim chodzi o zdobywanie kolejnych wysokości - objaśnia.
Ostatnia wyprawa przed dwoma laty odbyła się na Mont Blanc. Niestety, była nieudana. Zdarzył się wypadek. Szczęście w nieszczęściu – skończyło się tylko na złamanej nodze kolegi, którego odwieziono helikopterem do szpitala, a reszta grupy zeszła z góry. - Mam nadzieję, że kiedy następnym razem spróbujemy, uda się, a póki co udało nam się zdobyć najwyższy szczyt Austrii – Grossglockner (3798m n.p.m.), Szwajcarii – Dufourspitze (4634m n.p.m.), grecki Olimp i kilka innych mniejszych - słyszymy.
Od dwóch lat nie udało się co prawda zorganizować żadnej wyprawy, ale plany na przyszły rok są ambitne. Ksiądz ma nadzieję, że wreszcie uda mu się zebrać ekipę i to w miarę wcześnie, bo do wyprawy wszyscy bardzo długo się przygotowują. Zbierają sprzęt, zasięgają wszelkich możliwych informacji, czytają poradniki.
- Wbrew pozorom, aby uciec od zatłoczonych Krupówek i „pielgrzymek” na Morskie Oko, nie wystarczy po prostu pojechać w Alpy. Na wysokości 3000 m są pola namiotowe dla tych, którzy lubią się wspinać po górach. Trzeba wejść naprawdę wysoko, żeby pobyć z górami sam na sam. Wrażenia są niezwykłe i ciężko je nawet opisać. Po każdej takiej wyprawie ma się jeszcze większą ochotę na następne - kończy ks. Dolnicki.
Anna Pieniuta
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany