W Pogrzebieniu 136. raz szli w procesji na św. Floriana. Prosili o ochronę przed gradem

Skąd wziął się zwyczaj? Dokładnie 13 czerwca 1877 roku na Pogrzebień (wieś w gminie Kornowac) i okolice, ponoć aż po Pszów, spadł grad wielkości kurzych jaj, czyniąc wielkie szkody w zasiewach i sadach. Grad zabił nawet zwierzęta w polu i uszkodził zabudowę. Od tego czasu mieszkańcy wsi proszą Boga, by uchronił ich od podobnych klęsk. Biorą udział w procesji dziękczynno-błagalnej. Dawniej gromadzili się w kościele, a potem szli do przydrożnych krzyży. Od kilku lat zbierają się na dziedzińcu przed pałacem Baildonów, mieszczącym teraz klasztor sióstr salezjanek. Od 2002 roku towarzyszą im jeźdźcy na koniach i woźnice z bryczkami.
Procesja rozpoczyna się Litanią do Wszystkich Świętych. Zgodnie z tradycją, wierni najpierw odwiedzają przyozdobiony kwiatami krzyż przy ul. Lipowej, ufundowany przez rodzinę von Baildon, dawnych właścicieli pałacu. Tu odmawiają specjalne, lokalne modlitwy, spisane na pożółkłych już dziś kartkach, przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Z Lipowej procesja idzie do krzyża przy ul. Wiejskiej, a potem na łąki Rudawca, gdzie wierni odpoczywają, a idące z nimi dzieci wyjmują z torebek przygotowane wcześniej, ugotowane na twardo jajka. Podrzucają je w górę i łapią. Wygrywa ten, którego jajko stłucze się jako ostatnie. Jajka te symbolizują grad z 1877 roku. Dziewczynki zbierają później na łące kwiaty, z których ich matki i babcie plotą wieniec na krzyż procesyjny. Z Rudawca procesja zmierza do krzyża przy ul. Lubomskiej, postawionego z fundacji wszystkich mieszkańców Pogrzebienia, a następnie do kapliczki św. Błażeja za klasztorem. Na koniec wierni przechodzą do krzyża upamiętniającego gradobicie z 1877 roku.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany