Bestia atakuje ludzi na rowerze

Podejrzenia, że po Opolszczyźnie grasuje kilka drapieżnych kotów uwolnionych z czeskiej hodowli, giną w potokach komunikatów i nieraz mało poważnych urzędowych interpretacji, z których nie wiadomo, czy bać się, czy też nie. Na sesji powiatu dowcipkowano, że to nie bestia, lecz Yeti.
Bestia – medialny hit ostatnich tygodni, ma już swoje konto na naszej klasie i tysiące znajomych. Świadków jej żerowania na Opolszczyźnie i w powiecie raciborskim jest znacznie mniej, ale wielu z nich nie ma wątpliwości, że widziało drapieżnego kota, raz rudego, innym razem czarnego, z długim ogonem. W kręgu podejrzeń jest puma, lampart, irbis. Lekarze weterynarii, oglądający pozostawione ślady, mówią ogólnie o wielkim kocie, zgodnie zresztą z naukową systematyką.
W komunikatach centrów zarządzania kryzysowego czytamy z kolei, że mamy do czynienia z „drapieżnikiem z rodziny pumowatych”, choć wiadomo, iż poprawne brzmienie to kotowate. Ta drobnostka pokazuje jednak, iż spece od ochrony ludności szczegółami zbytnio się nie przejmują, nie mówiąc już o walorach użytkowych produkowanych przez siebie komunikatów. Na przykład w tym z 23 marca, Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego (PCZK) w Raciborzu radzi „zabezpieczyć zwierzęta hodowlane w pomieszczeniach gospodarczych” oraz „ograniczyć przebywanie poza terenami zabudowanymi i w obszarach słabo oświetlonych”. Informacja wędruje do wójtów i burmistrzów, stąd do sołtysów, którym każe się z kolei ostrzec ludzi. Problem jednak w tym, że większość mieszkańców o bestii wie już z mediów, a od służb i władz oczekuje konkretnej, autoryzowanej informacji, na ile ryzyko spotkania drapieżnika jest poważne i jak się w takim przypadku zachować.
Trudno jednak nie stracić orientacji w powadze sprawy, skoro, nie dalej jak w piątek, wójt Pietrowic Wielkich mówi poważnie na sesji tutejszej Rady Gminy, że ślady znalezione w Samborowicach należały do drapieżnika z rodziny kotowatych i prosi księży, by ostrzegli ludzi, a już we wtorek, 31 marca, starosta streszcza problem radnym powiatowym na większym luzie, trywializuje trop samborowicki, a dyskusja wprowadza rajców w wyśmienity nastrój, o czym świadczy fakt, że częściej od słowa „zagrożenie” słychać na sali określenie „Yeti”. W tym samym dniu też, na sesji Rady Miejskiej w Krzanowicach, słychać głosy, że komunikatami PCZK zasiano panikę i pozostawiono z nią ludzi, a sołtys sąsiadujących z Samborowicami Wojnowic pyta w ogóle o sens o zarządzania kryzysowego, skoro o 9.00 wieczorem każe mu się ostrzegać ludzi, a następnego dnia dwie małe dziewczynki, biegające po polu na skraju wsi, nie budzą niczyjej refleksji, łącznie z rodzicami.
Wracają jednak do „Yeti”. Z pozoru śmieszną, ale jak dotąd jedyną konkretną radę przekazał na łamach Faktu 77-letni Antoni Gucwiński, znany z telewizji były dyrektor wrocławskiego ZOO. Ostrzega, iż wielki kot może zaatakować rowerzystów, bo człowiek w ruchu wyzwala w nim instynkt drapieżcy. Gucwiński nie ma wątpliwości, że sytuacja jest poważna, a słynna już bestia stanowi poważne zagrożenie.
O sprawie mieliśmy też okazję rozmawiać z Januszem Leśnikiem, lekarzem weterynarii z Raciborza. Przypuszcza, że zwierzę miało wcześniej kontakt z człowiekiem, bo nie boi się podejść do ludzkich siedzib. Już po tej rozmowie media opolskie doniosły, że anonimowy informator powiadomił tamtejszy sztab wojewódzki o czeskiej hodowli, z której miało uciec kilka drapieżników. Informacja potwierdza wcześniejsze przypuszczenia po polskiej stronie, iż mamy do czynienia z kilkoma (mówi się o trzech-pięciu) kotach, a geografia odnalezionych śladów łap i zagryzionych saren pokazuje, że polują już po obu brzegach Odry, ostatnio w powiecie kędzierzyńsko-kozielskim, a więc na pograniczu Raciborszczyzny.
Tyle w kwestii faktów, które dla jednych są okazją do redagowania prześmiewczych komentarzy, dla innych powodem do obaw. – Skończą się uśmieszki, jak coś naprawdę się stanie – powiedział nam w minioną niedzielę poseł Henryk Siedlaczek, myśliwy z pasji, zwolennik zdecydowanych działań zmierzających do odłowienia a nawet odstrzelenia drapieżnika- (ów?). Ta mądrość parlamentarzysty, z gatunku oczywistych, teraz nabiera szczególnego znaczenia, bo zima w końcu popuściła, na dworze zrobiło się cieplutko, rowerzyści sprawdzają powietrze w kołach, a miłośnicy Nordic Walk wyciągają zza szafy kije. Im zatem przypominamy komunikat Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Raciborzu z 23.03.2009: „O każdym przypadku zauważenia zwierzęcia przypominającego dużego kota proszę poinformować Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego (032 412 06 02) lub najbliższy posterunek Policji”.
Grzegorz Wawoczny
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany