Krótko przed wykryciem pożaru ktoś wszedł do Brooklynu. Policja powołała specjalną grupę

6 lutego, dokładnie o godz. 23.17, Northern odebrał sygnał o przerwaniu pętli antysabotażowej w Brooklynie. Sześć minut wcześniej ktoś rozbroił instalację alarmową i wszedł przez drzwi od zaplecza do wnętrza lokalu. Kto to był? Śledczy mają nadzieję, że odpowiedź dadzą zapisy monitoringu wizyjnego. Śledztwo w tej sprawie wszczęto oficjalnie wczoraj, 12 lutego. Powołano specjalną policyjną grupę.
Straż pożarna odebrała zawiadomienie o pożarze w lokalu 6 lutego o godz. 23.22. Przyszło niemal w tej samej chwili z dwóch źródeł. Pierwsza zadzwoniła ochrona Northernu. Potem grupa interwencyjna Nowoczesnej, która przejeżdżała obok lokalu i zauważyła wydobywający się z wnętrza dym.
Brooklyn nie miał monitoringu pożarowego podłączonego do sieci monitoringu ppoż powiatu raciborskiego. Taka instalacja, w razie wykrycia zadymienia, natychmiast powiadamia dyżurnego Komendy Powiatowej Straży Pożarnej. Dlaczego zabrakło jej w lokalu przy Browarnej? - Brooklyn spełniał wszystkie wymogi ppoż związane z dopuszczeniem do użytkowania. Zgodnie z przepisami, nie musiał mieć monitoringu pożarowego - słyszymy w Komendzie Powiatowej PSP.
Lokal był natomiast podłączony do stacji monitorowania alarmów firmy Northern sp. z o.o. - System alarmowy był wyposażony jedynie w czujki ruchu, ale takiej jakości, że umożliwiły one wykrycie płomienia, mimo iż nie są one dedykowane do takiej pracy. I to właśnie z systemu alarmowego, sygnał o włamaniu został przekazany przez sieć monitoringu alarmowego Northern sp. z o.o do SMA Northern (stacja monitorowania alarmów Northern sp. z o.o.) o godzinie 23:17 - wyjaśnia prezes Arkadiusz Nowacki.
Czy o 23.17 doszło rzeczywiście do włamania przy Browarnej? - Tak system monitorowania alarmów zinterpretował sygnał o przerwaniu (lub zwarciu) pętli antysabotażowej, co wynikło z uszkodzenia instalacji alarmowej przez ogień. Pętle antysabotażowe są nadzorowane przez cały czas, niezależnie od uzbrojenia systemu, dzięki czemu odebraliśmy pierwszy sygnał (jeden z wielu) sabotażowy o 23:17. Ponieważ na tego rodzaju informację zawsze wysyłamy grupę interwencyjną, sygnały te są opisywane w systemie monitoringu alarmowego jako sygnały włamaniowe (wymagające reakcji grupy), a nie techniczne (do przekazania i informacji) - wyjaśnia prezes Nowacki. Mimo więc, że Brooklyn nie miał monitoringu pożarowego, nadpalenie instalacji systemu alarmowego pozwoliło szybko wykryć zagrożenie.
Kluczem do rozwiązania zagadki związanej ze źródłem pożaru może być to, co stało się sześć minut wcześniej, a więc o 23.11. Jak wynika z zapisów stacji monitorowania Northernu, ktoś rozbroił główny alarm i wszedł do lokalu od zaplecza. Wnętrze przez 24 godziny było nadzorowane systemem kamer. Te spaliły się podczas pożaru, ale przetrwały dyski z zapisem. Dyski te nie są co prawda chronione przed uszkodzeniami fizycznymi, tak samo jak czarne skrzynki w samolotach, źle znoszą wysokie temperatury, ale tym razem przetrwały. Były ukryte w szafie. Jak wynika z naszych informacji, laboratorium kryminalistyczne policji nie powinno mieć problemów z odtworzeniem zapisów.
Czy zatem 6 lutego tuż po 23.11 ktoś podpalił Brooklyn? W opinii strażaków przemawiałaby za tym skala pożaru. Ostateczną odpowiedź da opinia biegłego z Katowic. Ten dokument jest wiążący dla prokuratury, która 12 lutego wszczęła śledztwo w tej sprawie z art. 163 kodeksu karnego (Kto sprowadza zdarzenie, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, mające postać pożaru podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10). Biegły był na miejscu pożaru 7 lutego. Opinia ma być gotowa za około 1,5 miesiąca. - Mamy do czynienia z uzasadnionym podejrzeniem, że doszło do podpalenia, ale nic więcej nie mogę ujawnić ze względu na tajemnicę śledztwa - powiedział nam prokurator Franciszek Makulik. Dodał, że sprawa jest wielowątkowa, a jej rozwikłaniem zajmuje się specjalnie powołana grupa w policji.
Kto mógł podpalić lokal? Grzegorz Kampka, właściciel Brooklynu, ujawnił, że dostawał "dziwne SMS-y", ostatni w styczniu tego roku. O pierwszych, zeszłorocznych, powiadomił policję. Ta jednak umorzyła postępowanie. - Mam swojego pełnomocnika, który zajmuje się tą sprawą w moim imieniu. Po pożarze przekazałem policji wszystko, co wiem i czekam aż zakończy się postępowanie. Mam nadzieję, że uda się znaleźć sprawcę bądź sprawców - powiedział nam Kampka.
Ile osób znało kod potrzebny do rozbrojenia głównego alarmu? Mówi się o około 40 osobach, w tym tych, które dawniej pracowały w Brooklynie, od sprzątaczek po barmanów i ochronę. Niewykluczone też, że ktoś "sprzedał" kod, czyli udostępnił go osobie obcej. Policja musi teraz wszystkich przesłuchać. Sprawdzić ich alibi. Poszukać motywu ewentualnego sprawcy. Przeanalizować dane z monitoringu miejskiego, logowania telefonów komórkowych do sieci. To mrówcza praca.
Właściciel przystąpił tymczasem do odbudowy Brooklynu. W nowej aranżacji lokal ma być czynny w maju bądź czerwcu.
(waw)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany