Komendant każe gasić światło

Szalejący kryzys gospodarczy to nie tylko twór medialny. Jak do tej pory jego skutki odczuwały przedsiębiorstwa. W ostatnim miesiącu jednak zwiększył swoje żniwo. Zaczął zaglądać funkcjonariuszom w okna ich komend. Policjanci częściej chodzą pieszą, bo brakuje na paliwo.
Oszczędności szuka każdy. W raciborskiej komendzie policji cięcia kosztów widać na każdym kroku. Zaczęło się od oszczędności na patrolach. Policjanci częściej chodzą pieszo. – To odbija się niekorzystnie na komforcie naszej pracy – przyznaje Krzysztof Szaper, jeden z niezadowolonych stróżów porządku. Dzienny limit paliwowy zmniejszył się o 30 proc. Policjanci muszą również uważniej patrzeć na licznik kilometrów. Nie mogą przejechać więcej niż 40 km podczas doby.
Oszczędza się na wszystkim. W drukarkach, przy komputerach policjantów, obserwator zauważy kartki z nadrukiem, które wykorzystywane są drugi raz. – Drukujemy na drugiej stronie – zdradza nam anonimowo jeden z policjantów wydziału prewencji. Zmniejszyła się liczba pism wysyłanych drogą pocztową. Chodzi o wezwania i listy urzędowe. Wszystko po to, aby rezerwy finansowe były jak największe.
Na szczęście funkcjonariusze nie odczuwają kryzysu w swoich portfelach. Póki co dostają miesięczne wynagrodzenia, ale czy mogą liczyć w tym roku na podwyżki? Tego do końca nie wiadomo, jednak szanse są znikome. – Cały czas walczymy o podwyżki. Nasze żądania częściowo zostały spełnione w tym miesiącu. Kolejny wzrost obiecują nam w kwietniu. Bzdurą dla mnie jest oszczędzanie na papierze czy paliwie. Przecież nie wypiszę zawiadomienia na kartce z zeszytu? – nie owija w bawełnę asp. sztab. Stanisław Kogut.
Nieco lepiej sprawy finansowe mają się w straży miejskiej. Urząd miasta dba, by utrzymywać wydatki na przyzwoitym poziomie. Nie zmienia to faktu, że jest on jednak mniejszy niż w zeszłym roku. – Oszczędności były zawsze – mówi Wiesław Buczyński, zastępca komendanta raciborskiej straży miejskiej. – Na razie nie jest dramatycznie, ale liczymy się z tym, że i u nas będą stopniowe cięcia kosztów. Na razie staramy się oszczędzać na paliwie. Tam gdzie się da chodzimy pieszo. Ma to również swoje dobre strony. Nasi funkcjonariusze są bardziej widoczni na ulicach – dodaje.
Spokojnie śpi Jan Pawnik, komendant raciborskiej straży pożarnej. – Do nas kryzys jeszcze nie dotarł. Gdybyśmy oszczędzali naraziłoby to mieszkańców naszego powiatu na niebezpieczeństwo. W straży nie można oszczędzać. Jeździmy do wszystkich zgłoszeń. Aczkolwiek zwracam uwagę pracownikom, by nie marnowali choćby energii elektrycznej i gasili światło. Czasem zachowują się jak dzieci – żartuje szef komendy.
Innego zdania są sami strażacy. – Niby kryzysu nie ma, a oszczędzają na naszym wyposażeniu i ubiorze. Od roku nie mogę się doprosić o mundur i buty – mówi strażak z pierwszej zmiany. Podobnie sprawa się ma w strażackiej administracji. Miesiąc temu obowiązki urzędowe załatwiano jeżdżąc służbowymi samochodami. Dziś jedynym środkiem transportu pracowników są ich własne nogi.
Justyna Langer
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany