Co robią prezydenckie służby?

Czy Miejski Zarząd Budynków, Ośrodek Pomocy Społecznej i straż miejska przeciwdziałają gromadzeniu stosów śmieci w mieszkaniach socjalnych - pytał na ostatniej sesji Rady Miasta radny Wiesław Szczygielski, na co dzień strażak, który gasił już górę odpadów w lokalu na Płoni.
Radny Szczygielski dowodził akcją ratunkową 13 stycznia w budynku przy ul. Sudeckiej na Płoni. W lokalu socjalnym mieszkało tu starsze małżeństwo. Kobieta przez wiele miesięcy znosiła do mieszkania odpady. - Sięgały po pas i wyżej - relacjonował rajca, który z kolegami gasił pożar tego śmietniska. Zajęło się od piecyka. Kobieta zdołała uciec. Jej niepełnosprawny mąż został w środku. Szczygielski wyniósł go na rękach. Niewiele brakowało, by inwalida zginął. Trafił do szpitala z objawami zaczadzenia.
Jak się okazało, MZB wiedziało o problemie. Słało ponoć pisma do małżeństwa zobowiązujące do usunięcia odpadów, ale nie było żadnej reakcji. - Cały czas znosiła te śmieci, nie wiem po co - mówił nam sąsiad małżeństwa dzień po pożarze. Ma mieszkanie na parterze. Każdego lata bał się robactwa, które lęgło się u sąsiadów. Kontakt z tymi ludźmi miała także opieka społeczna. Wożono im jedzenie. - Dlaczego nie reagowali - dziwi się sąsiad.
- W jaki sposób podległe Panu służby przeciwdziałają takim zjawiskom? - pytał radny na sesji prezydenta Mirosława Lenka. - To przecież ogromne zagrożenie pożarowe, a przede wszystkim sanitarne - dodał. Prezydent zapewnił, że uczuli swoje służby na tego typu problemy, ale zastrzegł również, że ich rozwiązanie nie jest proste. Na przeszkodzie stoi prawo. - Nie można tak po prostu wejść i to wywieźć - zastrzegł. Wielokrotnie sprawy kończą się w sądzie.
(w)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany