Jest szkoda, ale nie ma winnego!

List do redakcji. Zwracam się do Was z materiałem o kuriozalnej dla mnie sprawie, w której jestem poszkodowany a policja jak się, niestety, okazuje umywa ręce. Być może opublikowanie mojego problemu w mediach ukarze nowemu komendantowi obraz działania policji w Raciborzu.
Historia tej sprawy zaczęła się 9 sierpnia 2011 r., kiedy to kierujący pojazdem z przyczepką (ma to duże znaczenie) cofając uszkodził przedni błotnik i drzwi w moim samochodzie, stojącym na podwórzu ul. Stalmacha-Dąbrowskiego. O tym zdarzeniu poinformował mnie świadek.
Mając nadzieje, że sprawa jest prosta - wiem, kto jest sprawcą, mam numery rejestracyjne pojazdu i przyczepki, jest świadek zdarzenia, udałem się do sprawcy. Kierowca wspomnianego samochodu nie przyznał się, twierdząc, że on nie ma żadnych śladów na pojeździe. Zaznaczyłem wcześniej, że był to pojazd z przyczepką, którą to włąśnie, według świadka, zahaczył o mój samochód (ślady na moim samochodzie pasują właśnie do przyczepki co można było z łatwością stwierdzić).
Udałem się na komendę, zostały spisane moje zeznania, podałem wszystkie znane mi szczegóły tzn. numery rejestr. samochodu i przyczepki, dane świadka i jego potwierdzenie na piśmie, zdjęcia uszkodzeń mojego samochodu i wydawało by się, że sprawa jest ewidentna i nie skomplikowana a jednak myliłem się.
Po miesiącu od zgłoszenia sprawy, nie mając żadnych informacji o jej postępach, poszedłem na komendę (w tzw. międzyczasie świadek poinformował mnie, że dostał wezwanie, ale w wyznaczonym terminie nie został przyjęty więc nie mógł złożyć zeznań!). Jak się okazało, moją sprawę przejął naczelnik ponieważ funkcjonariusz, który prowadził ją wcześniej już nie pracuje.
Minął kolejny miesiąc. 12.10.2011 otrzymałem pismo informujące mnie, że "nie stwierdzono, aby zaistniałe zdarzenie wyczerpało znamiona czynu zabronionego o charakterze wykroczenia. BRAK ZNAMION WYKROCZENIA art.5 par.1 pkt 2 k.p.w. Ponieważ do kolizji doszło poza drogą publiczną na drodze wewnętrznej i że w tym moim przypadku, gdy powstała szkoda, pozostaje mi roszczenie o charakterze cywilno-prawnym, którego należy dochodzić w drodze postępowania cywilnego.
Policja uwywa ręce od wyjaśnienia tej sprawy! Próbując uzyskać odpowiedź na pytanie, dlaczego sprawa jest zakończona, zadzwoniłem na policję, gdzie powiedziano mi, że zdarzenie miało miejsce na drodze wewnętrznej niepublicznej. I gdyby uszkodzenie nie było spowodowane innym pojazdem a np. ktoś (dla przykładu) powybijał szyby czy w inny sposób uszkodził mienie, byłoby wówczas wszczęte postępowanie.
Na to wygląda, że sprawca jest bezkarny i nie ponosi żadnej odpowiedzialności? Pytanie: dlaczego, skoro jestem poszkodowany? Wniosek jest taki, żeby nie parkować na drogach wewnętrznych? Nie jest to mała szkodliwość czynu. Naprawa uszkodzenia mojego samochodu poniesie znaczne koszty. To są koszty przewyższające kwotę 250 zł. Wydawało mi się, że policja jest od pilnowania, aby prawo było przestrzegane, bo jakie to ma znaczenie czym dokonano uszkodzenia mienia?
Z powpoważaniem
Maurycy G.
Imię i nazwisko do wiadomości redakcji
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany