Hossa była, ale się zmyła. Co dalej?

Po hossie z lat 2004-2008 przyszła zapaść. Miasto w zeszłym roku sprzedało tylko 96 mieszkań. Powód? Spadła bonifikata, która nakręcała koniunkturę. Gmina szuka znów sposobu, by zwiększyć liczbę transakcji. Ma z tego podwójną korzyść. Zyska wpływy ze sprzedaży, mniej wyda na dopłaty do czynszów.
W latach 2004-2008, kiedy obowiązywała największa bonifikata przy wykupie mieszkania komunalnego, gminie udało się sprzedać 1313 mieszkań. W 2009 r., kiedy rabat zmalał, 122. W zeszłym roku już tylko 96.
W przypadku sprzedaży choćby jednego mieszkania w miejskim budynku powstaje wspólnota. Gmina staje się jej członkiem i musi partycypować w kosztach remontów proporcjonalnie do wysokości udziału. Kłopot w tym, że w wielu budynkach gmina jest w mniejszości i nie ma wpływu na wysokość wpłat na fundusz remontowy.
Tymczasem wspólnoty nieraz decydują się na wysokie stawki, bo chcą remontować dachy, elewacje, piony itd. Miasto, chcąc nie chcąc, musi się dokładać za najemców mieszkań komunalnych. Ci co prawda płacą czynsz, ale ten jest niższy niż realne koszty bieżącego utrzymania i remontów. Różnicę musi więc pokryć ratusz z pieniędzy podatników.
Jakie jest wyjście? - Pozbycie się reszty mieszkań komunalnych we wspólnotach i to jak najszybciej - mówi prezydent Mirosław Lenk. Powiedzieć łatwo, zrobić trudniej. - Kto miał wykupić, ten już wykupił - dodaje Lenk. Magistrat nie może też zwiększyć bonifikaty, bo tym, którym sprzedawał mieszkania w latach 2004-2008 obiecał, że wysokość ulgi może tylko maleć.
- Rozważamy więc zmniejszanie obecnej ulgi, aż do całkowitego wyeliminowania sprzedaży mieszkań. Mam nadzieję, że to zmobilizuje tych, którzy zastanawiają się nad wykupem - tłumaczy Lenk.
Konkretnych propozycji nie ma. Prezydent zapowiedział, że będzie się zastanawiał nad najlepszym rozwiązaniem. Przyznał też, że plany mogą zweryfikować zapowiadane zmiany ustawodawcze w tym obszarze.
(waw)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany