Z prezentów trzeba się cieszyć...

Większość raciborskich VIP-ów stwierdza, że świąteczne prezenty mają wymiar symboliczny i należy się z nich cieszyć. Są i tacy, którzy przyznają, że z nietrafionymi podarkami mieli do czynienia. Zdarzają się też rzeczy, które szczególnie przypadają do gustu. Przykładem jest prezydencki sweter.
– Z prezentów trzeba się cieszyć, bo liczy się tu sam gest. Najczęściej w moim przypadku są to kosmetyki – przyznaje starosta Adam Hajduk. – Świąteczne prezenty to dla mnie wyraz pamięci, dlatego mają wymiar symboliczny – stwierdza wiceprezydent Ludmiła Nowacka, która przyznaje, że są takie, które przypadają jej do gustu bardziej niż inne. – W tym roku otrzymałam od syna piękną polarową bluzę, którą mam nadzieję uda mi się wykorzystać na nartach – zdradza Ludmiła Nowacka. – Wiedziałam, co dostanę wcześniej, bo prezent ten wymagał przymiarki – śmieje się. Również wicestarosta zna wcześniej upominki, które zostaną mu wręczone. – Jestem człowiekiem bardzo zaplanowanym i prezenty, nawet te dla mnie, są przemyślane. Dobrym podarunkiem jest dla mnie męska woda, jednej z moich ulubionych marek. Z zestawu kuchennego też bym się cieszył, bo lubię pichcić – zdradza Andrzej Chroboczek. Dla prezydenta prezenty również nie mają większego znaczenia. – Zwykle dajemy sobie drobiazgi. Jakieś kosmetyki czy portfel. Najbardziej jednak ucieszyłem się, gdy kilka lat temu żona podarowała mi sweter. Mam go do dzisiaj i bardzo go lubię – wspomina Mirosław Lenk.
Są tacy, którzy potrafią wskazać prezent wyjątkowy. Okazuje się, że często wiąże się on z czasem dzieciństwa. – Gdy miałem 5 lat, dostałem niesamowity samolot, który jeździł po pokoju, świecił i wydawał dźwięki. Byłem strasznie szczęśliwy, pamiętam to do dziś – wspomina naczelnik Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu raciborskiego UM Marek Kurpis. –Jeśli chodzi o najmilej wspominany prezent, to był to rower, tzw. „mała kolarzówka”, którą otrzymałem w wieku 8 lat – opowiada radny i dyrektor MOKSiR-u w Kuźni Raciborskiej Michał Fita. – Szczególnym prezentem był zegarek, który dostałam już dawno temu – stwierdza dyrektor MiPBP Małgorzata Szczygielska. – Najczęściej prezenty są drobne i praktyczne, ale w 2003 roku dostałam taki wyjątkowy upominek, którym był samochód. Służy mi on do dziś – zdradza dyrektor RCK Janina Wystub. – Gdy miałem 10 lat pod choinką znalazłem zestaw małego elektronika. Tak się ucieszyłem z tego prezentu, że postanowiłem zawodowo zająć się elektroniką i informatyką – opowiada radny miejski, Tomasz Kusy.
Natomiast radny powiatowy i słynny biesiadnik Piotr Scholz co roku dostaje takie same upominki i co roku tak samo się z nich cieszy. Co to takiego? – Zawsze rodzina daje mi kilka par ciepłych, góralskich skarpet, bo obawia się, że mi w nogi zimno – mówi, nie kryjąc uśmiechu, Piotr Scholz. Dawid Wacławczyk, radny miejski, gdy miał kilka lat, pod choinkę dostał rowerek „diadem”, to był jego zdecydowanie najlepszy, jak dotąd, prezent.
Nie brakuje również tych mniej udanych podarków, z których cieszyć się po prostu wypada. – Te nietrafione dotyczyły najczęściej jakiś elementów garderoby niewłaściwie dobranych, jeśli chodzi o rozmiar – zwraca uwagę wiceprezydent. – W zeszłym roku dostałam taki niewypalony upominek. Był to telefon komórkowy, który kosztował bardzo dużo, a którego nie używam, bo ma dla mnie za dużo funkcji i jest zbyt skomplikowany – wyjaśnia Małgorzata Szczygielska. Z nietrafionymi podarunkami spotkał się również Piotr Scholz. – Najbardziej denerwowałem się, gdy dostawałem papierosy takie, których nie lubiłem. Ci, którzy mi je wręczali, dobrze wiedzieli, że nie palę takich, a mimo to dawali – wspomina Piotr Scholz. Z kolei Dawida Wacławczyka najmniej ucieszył biały, gryzący golf, który kiedyś znalazł pod choinką.
Joanna Jaśkowska, Justyna Korzeniak
fot. www.jasminium.pl
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany