Co w menu raciborskiego żaka?

Spaghetti, ryż czy warzywa na patelnię, koniecznie kupione w Biedronce, to dania, które w jadłospisie raciborskich studentów pojawiają się najczęściej. Dania te są tanie i szybkie w przyrządzeniu. Ci, którzy nie lubią spędzać popołudnia w kuchni, wybierają stołówkę. Reszta przywozi wałówkę z domu.
Jak odżywiają się raciborscy studenci? Dojeżdżający z pobliskich miejscowości najczęściej wyposażają się w drugie śniadanie, które wcześniej przygotowują w domu. A na ciepły posiłek mogą liczyć po powrocie. – Dojeżdżamy z Opolskiego i między zajęciami jemy kanapki wcześniej przygotowane. Obiad zjadamy po powrocie – mówią Karolina, Agata i Marek z II roku resocjalizacji. – Nie mieszkamy w Raciborzu, dojeżdżamy razem samochodem z Rybnika i Górek Śląskich. Gdy mamy dużo okienek kupujemy w pobliskiej Biedronce bułki, sałatki czy parówki. Nie chodzimy na obiady ze względu na fundusze – stwierdzają Justyna Buchalik, Monika Karpiesiuk, Renata Ruchała i Magda Durczok, studentki III roku edukacji elementarnej z językiem angielskim.
Studenci mieszkający w raciborskim akademiku czy na stancjach nie mogą liczyć na gotowy ciepły posiłek po powrocie z zajęć. Muszą o obiad zadbać sami. Co najczęściej znaleźć można w ich jadłospisie? – Spaghetti – słyszymy od wielu z nich. – To obiad, który można mieć już za 3 zł – stwierdza Adrian Korczyk z II roku wychowania fizycznego. – Poza spaghetti robimy sobie ryż z cynamonem, ziemniaki z kefirem, pulpety lub odgrzewamy bigos przywieziony z domu – wyliczają Błażej z Bielska-Białej i Roman z Kędzierzyna-Koźla, studenci wychowania fizycznego. – Jak gotujemy, to jest to ryż z warzywami, spaghetti lub sałatka "na-winie", czyli wrzucamy do niej co się nawinie – śmieją się Adrian Korczyk z Oświęcimia, Zbyszek Motor z Suchej Beskidzkiej i Bogusław Kłaptocz z Ligoty, studenci II roku wychowania fizycznego.
Gdy studenci decydują się na samodzielne gotowanie, najczęściej robią to z oszczędności. - Oszczędzamy na jedzeniu, dlatego gotujemy same. Nasze obiady to spaghetti z mięsem mielonym i sosem z paczki, pierogi z mięsem czy warzywa na patelnię z ryżem – wyliczają Sandra Kucharczyk i Izabela Woźniak z II roku edukacji elementarnej z językiem niemieckim, które do Raciborza przyjechały z Kędzierzyna-Koźla i Ujazdu. Przyznają, że najlepiej jedzą w poniedziałki, gdy odgrzewają rzeczy przywiezione od rodziców. – W poniedziałki zawsze jemy to, co przywieziemy z domu. Więcej nie ma sensu przywozić, bo nie mamy zamrażarki – dodają. – Gotuję razem z dziewczyną, często zrobimy sobie np. więcej mięsa i mamy wtedy na dwa dni. Znajomi, którzy co weekend jadą do domu, przywożą sobie wałówkę od rodziców, ja tak często nie jeżdżę, bo jestem z Zakopanego – wyjaśnia Marcin Kostek z III roku filologii angielsko-rosyjskiej.
Są i tacy, którzy często dają się skusić na dania serwowane w niedawno otwartej w akademiku stołówce. – Jedzenie jest tu bardzo dobre i ceny nie najgorsze – stwierdza Ela Szarama z Mysłowic, mieszkająca w raciborskim akademiku. – Ze stołówki korzystamy, bo jest tam dobre jedzenie i nie ma czasu na gotowanie. Wygodnie jest zejść na dół i zjeść coś ciepłego – przyznaje Zbyszek Motor z II roku wychowania fizycznego.
(k), JaGa
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany