Najwięksi przegrani tych wyborów

Jedni piją szampana, drudzy w domowym zaciszu przełykają gorycz porażki. W niedzielę doszło do kilku wyborczych niespodzianek. Za burtą znalazły się trzy gwiazdy PiS-u i sam PiS, Jan Osuchowski oraz Piotr Klima. Jedni źle zmiarkowali swoją popularność, drudzy byli nie w tej ekipie.
Niedziela pokazała, że dowodzony przez Tomasza Kusego powiatowy PiS już zatonął. Kandydat na prezydenta przez ostatnie lata skutecznie osłabił struktury partii w naszym powiecie, tuż przed wyborami powiedział na dodatek, że nie zgadza się ostatnio z tym, co PiS prezentuje i wszedł w koalicję z Ryszardem Frączkiem z Oblicz, rezygnując na afiszach z logo PiS-u na rzecz nieznanego kompletnie raciborzanom KOR-u (Komitet Obywatelski Raciborzan). Cztery lata temu Kusy o mało co nie został prezydentem. Teraz był tylko trzeci, a z kapitału z 2006 r. nie została mu nawet połowa głosów.
Frączek tym razem okazał się znakomitym strategiem. Z niedobitkami PiS-u Oblicza przekroczyły próg i Frączek wskoczył z Romanem Wałachem do Rady Miasta. Za burtą zostały trzy lokalne gwiazdy Kaczyńskiego (łącznie partia zdołała do miasta wystawić raptem 7 osób!): Małgorzata Lenart, Elżbieta Biskup i Katarzyna Dutkiewicz. Paniom pozostało tylko obserwować poczynania Kusego w Radzie Miasta, jedynego reprezentanta PiS w tym gremium, i czekać aż ktoś odbuduje struktury partii w Raciborskiem przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi. W obecnym stanie wrak PiS-u będzie tylko obrastał glonami.
Prawica ma w Raciborzu szereg zwolenników i może odegrać u nas znaczącą rolę, tyle że na pewno nie z Kusym na czele. Partii brakuje w Raciborskiem sprawnego działacza ze sztabem, otwartego a nie podejrzliwego, zdolnego zjednywać ludzi, artykułować poglądy i zabierać głos przy każdej okazji. Jeśli taki się znajdzie, a prawicowcy nie będą skakać po listach KOR-u, NaM-u i Porozumienia Samorządów, to mogą za cztery lata liczyć na sukces i więcej miejsc w Radzie Miasta. W obecnym stanie pozostaje tylko zagryzać zęby na widok uśmiechniętego od ucha do ucha Tadeusza Wojnara.
Klapę zaliczyło SLD. Lewicę drąży zresztą tam sama choroba, co PiS. Bogusław Berka zajmuje się partią z doskoku, listę do Rady Miasta sklecono krótko przed wyborami (istniała obawa, że w ogóle jej nie będzie), a powiat odpuszczono całkowicie. Trudno się więc dziwić, że SLD nie będzie miało radnego. 1140 głosów to klęska, tak samo jak 113 samego Berki, lidera Sojuszu. Przepis na sukces ten sam, co wyżej. Tylko czy na lewicy znajdzie się zdolny polityczny manadżer?
Gorzką pigułkę musiał przełknąć były prezydent Jan Osuchowski. Kiedyś cieszył się poparciem na poziomie 900 głosów. Teraz miał ich 59. Ludzie nie chcieli już kolejnego ostatniego okrążenia 73-letniego towarzysza Jana, który na dodatek porzucił SLD na rzecz Raciborza 2000 Tadeusza Wojnara. Może więc dziś spokojnie zająć się działką. Polityka to dla niego już tylko wspomnienie.
Piotr Klima na swoje nieszczęście uwierzył, że może być prezydentem. Stało się to co prawda już kilka lat temu, ale dopiero teraz raciborzanie byli tego świadkami. Sympatyczny pan farmaceuta był przekonany, że jako rektor uniwersytetu III wieku, adorator Kresowiaków, Sybiraków, AK-owców, dogmatycznych PiS-owówców z Dobra Ojczyzny, organizator konferencji i szeregów innych inicjatyw, w których zazwyczaj rzucał tylko pomysł, a inni musieli się martwić o resztę, niesie z sobą ogromny kapitał głosów. Wyborcy wyprowadzili go z błędu.
Pierwszy przewidział to Tadeusz Wojnar, dziękując Klimie za współpracę w ramach rządzącej koalicji. Kokietowany przez Klimę NaM również wolał nie ryzykować współpracy z panem Piotrem, którego zaczęto postrzegać nieco jako dziwaka. Zostało Porozumienie Samorządów, sklecone głównie z mocno zaawansowanych wiekiem ludzi, które podbudowało morale Klimy prosząc go o kandydowanie na prezydenta.
Cała zabawa skończyła się źle dla Porozumienia i pana Piotra, który liczył, że na fali prezydenckiej kampanii zdoła przynajmniej wejść do Rady Miasta i tam, w zamian za wzmocnienie rządzącego ugrupowania, utargować np. fotel w prezydium Rady. Nic z tego. Jego byli koledzy z ratusza odetchnęli z ulgą. Mają z głowy dziesiątki inicjatyw, jakie zgłaszał były już wiceprzewodniczący Rady Miasta.
Nauczkę z tych wyborów wynosi też Platforma Obywatelska. Jej szyld niewiele dał Lenkowi, za to Lenk uratował PO przed blamażem. Gdyby nie startował do Rady Miasta z list tej partii (zdobył ponad 800 głosów), wówczas miałaby mniejsze poparcie do NaM-u. W powiecie polityczny tyłek Platformy uratował Leonard Fulneczek, były wójt Krzyżanowic, zdobywając 1500 głosów, najwięcej spośród wszystkich kandydatów.
PO zmierza w niebezpiecznym kierunku. W Raciborskiem zaczyna się kojarzyć tylko z Henrykiem Siedlaczkiem, który najwyraźniej dba o to, by przypadkiem nie wychować sobie konkurentów. To jednak zły kierunek, który zgubił m.in. Andrzeja Markowiaka. Może się też okazać fatalny w skutkach w razie spadku popularności partii czy wzmocnienia lokalnych struktur innej partii, np. PiS-u.
Grzegorz Wawoczny
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany