Przy Opawskiej doszło do zabójstwa
Biegli medycy sądowi z Katowic przekazali raciborskiej Prokuraturze Rejonowej informację, że kobieta, której ciało, 13 X, znaleziono w mieszkaniu przy Opawskiej miała ranę kłutą w okolicy serca. - Czekamy jeszcze na szczegółowy raport z sekcji - powiedział nam prokurator Franciszek Makulik.
Sekcja została przeprowadzona w piątek w Katowicach. Prokuratura nie ma na razie szczegółowego raportu, a jedynie informację telefoniczną, że na ciele kobiety, w okolicy serca, znajduje się rana kłuta. Dalsze śledztwo będzie więc prowadzone w sprawie o zabójstwo.
Nie zatrzymano dotąd sprawcy. - Policja prowadzi intensywne czynności operacyjne - ucina krótko prokurator Makulik. Jak na razie przesłuchano męża kobiety. Nie postawiono mu zarzutu. Śledczy nie chcą zdradzić, kogo podejrzewają o dokonanie zbrodni.
Przypomnijmy, że śledztwo w tzw. sprawie wybuchu na Opawskiej wszczęto z art. 163 par. 3 kodeksu karnego. Przepis mówi: - Kto sprowadza zdarzenie, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, mające postać pożaru (...) podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. W paragrafie 3 mowa z kolei: Jeżeli następstwem czynu jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.
Do zdarzenia doszło 13 października, w południe. Straż w ciągu trzech minut od wezwania dojechała na miejsce i niewiele więcej czasu zajęło jej ugaszenia ognia. Podczas przeszukania mieszkania odkryto zwęglone ciało, jak się później okazało 33-letniej lokatorki, która od sześciu lat mieszkała tu z mężem, stolarzem w jednej z podraciborskich wsi. Zmarła pracowała jako sprzątaczka w raciborskim sądzie. 13 października miała iść na drugą zmianę. Sąsiadka, która wezwała straż po tym jak usłyszała ogromny huk i zauważyła czarny dym na klatce, mówiła, iż trzy godziny wcześniej widziała męża ofiary "jak wychodził do pracy".
Już wstępne oględziny miejsca wskazywały, że pożar nie był efektem wybuchu gazu. Ogień rozprzestrzenił się zbyt mocno. Poczynił zbyt dużo strat. Strażacy uznali, że najpierw ktoś wzniecił pożar, a potem sprowokował wybuch.
Ciało znaleziono w pokoju sypialnym. Drzwi wewnętrzne w mieszkaniu były zamknięte. Kurki na piecyku w kuchni odkręcone. Gaz przedostał się przez szczeliny do przedpokoju. Najprawdopodobniej to tu, po zetknięciu z ogniem, doszło do zapłonu. Ostatecznie co do przyczyn wypowiedzą się jeszcze biegli.
Swoimi pierwszymi podejrzeniami strażacy podzielili się z policją. Ekipa śledczych założyła, że w mieszkaniu doszło do zabójstwa, a pożar i wybuch gazu był nieudolną próbą zatarcia śladów zbrodni. Skąd taki wniosek? Już w środę 13 października na zwłokach zauważono wyraźną ranę kłutą. W piątek potwierdziła to sekcja.
13 października policyjna ekipa pracowała na miejscu zdarzenia do późnego wieczora, skrzętnie dokumentując wszelkie ślady. W czwartek przez kilka godzin przesłuchiwano męża zmarłej. Założono, że to on jest sprawcą. Śledczy liczyli, że sam przyzna się do zabójstwa. Mężczyzna jednak utrzymuje, że ze sprawą nie ma nic wspólnego. Policja nie ma dowodów przeciwko niemu. Jak dotąd nikomu nie postawiono zarzutów.
Funkcjonariusze, jak podkreśla prokuratura, prowadzą "intensywne czynności operacyjne". Jak się dowiedzieliśmy, wypytują m.in. mieszkańców tego rejonu Opawskiej, szukając ewentualnych świadków.
Sprawca zabójstwa najprawdopodobniej oblał ciało swojej ofiary i tapczan łatwopalną substancją a potem podpalił.
(waw)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany