System niestety nawalił
Dzisiejsze pierwsze w Raciborskiem polsko-czeskie ćwiczenia pożarnicze w Pietraszynie pokazały, że szybka współpraca strażaków obu państw wygląda ładnie tylko na papierze. W praktyce zawodzi.
Na teren dawnego przejścia granicznego w Pietraszynie zjechali się dziś obserwatorzy z polskiej i czeskiej straży, funkcjonariusze Śląskiego Oddziału Straży Granicznej, pracownicy służb zarządzania kryzysowego, burmistrz Krzanowic Manfred Abrahamczyk oraz starosta Adam Hajduk. To miał być pierwszy w naszym powiecie test współdziałania polskich i czeskich strażaków. Wyszedł, łagodnie mówiąc, kiepsko.
Punkt o 10.10 zapaliła się cysterna z olejem opałowym. Placówka Straży Granicznej zarządziła ewakuację budynku i powiadomiła strażaków z Raciborza. Ci wezwali na pomoc jednostki OSP z Krzanowic, Bojanowa, Pietraszyna, Cyprzanowa i Pietrowic Wielkich. Komendę wojewódzką straży poproszono o zorganizowanie pomocy strażaków z Czech.
Już o 10.20 pojawili się ochotnicy z Krzanowic, w tym roku włączeni do krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego, i przystąpili do gaszenia. Tuż za nimi przyjechała OSP Bojanów, potem Pietraszyn (placówka SG znajduje się na skraju wsi), lekko podstarzałym starem Cyprzanów i lśniącym mercedesem Pietrowice Wielkie. Trzeba było odczekać kilka minut na przyjazd straży pożarnej z Raciborza. Zawodowcy ze stolicy powiatu przyjechali jednak nowiutką scanią i przejęli szybko dowodzenie akcją. Według założeń mieli jednak dojechać pierwsi, ale jak wytłumaczył nam komendant Jan Pawnik, zapadła decyzja, by nie jechali przez miasto na sygnale z powodu objazdów i korków. - Na sygnale byliby tu na pewno pierwsi - zapewnia komendant.
O 11.00 nie było jeszcze strażaków z Czech (w planie 3 jednostki zawodowe z Opawy oraz po jednej z Sudzic, które graniczą z Pietraszynem, oraz Bolatic). Jak się dowiedzieliśmy, raciborskie wezwanie o pomoc wędruje z Katowic do Ostrawy, stamtąd - wedle procedur - do Bruntala, wreszcie do Opawy i jednostek ochotniczych. Co więcej, o 11.00, czyli po 50 minutach od zawiadomienia o pożarze i 40 minut od przyjazdu pierwszej polskiej jednostki, komenda Korpusu Pożarniczo-Ratowniczego Morawsko-Śląskiego Kraju w Ostrawie jeszcze nic o pożarze w Pietraszynie nie wiedziała! Polscy strażacy tymczasem sprzątali już miejsce akcji.
Zapytaliśmy czeskiego obserwatora, czy do rzeczywistego pożaru w Pietraszynie strażacy z położonych kilkaset metrów dalej Sudzic mogą przyjechać na tzw. dym, czyli widząc prawdziwy pożar. Odpowiedział, że tak, co pozwala mieć nadzieję, że w przypadku realnego zagrożenia obejdzie się bez zbyt skomplikowanych i nieefektywnych procedur.
Grzegorz Wawoczny
Komentarze (0)
Komentarze zostały zablokowane.