Razem, niezmiennie od 55 lat

Jedno spojrzenie, a potem taniec - wystarczyło, żeby pan Ryszard zrozumiał, że pani Maria, to kobieta, z którą chce spędzić resztę swojego życia. Rok później wzięli ślub, na świat przyszedł syn, potem córka. 21 maja obchodzili swój 55 jubileusz. Wczoraj gratulowała im wiceprezydent Ludmiła Nowacka i kierownik USC.
55-lat razem w zdrowiu, szczęściu i chorobie, tak zacny i coraz rzadziej spotykany jubileusz obchodzili 21 maja Ryszard i Maria Palinscy z Markowic. Jubilatka na 85-lat, a jej mąż 82. Wczoraj z gratulacjami, dyplomem, kwiatami i kołdrą na zimowe wieczory odwiedziły parę: wiceprezydent Ludmiła Nowacka i kierownik Urzędu Stanu Cywilnego, Katarzyna Kalus. Markowiczanie początkowali gości tortem własnej roboty. – Moja mama uwielbiała piec. Jej specjalnością były drożdżowe ciasta. Dzisiaj ja przejęłam jej pasję – zapewnia córka Palinskich, Gudrun Palinska.
Jubilaci poznali się na majowej zabawie w „Gastronomii” (obecnej „Raciborskiej”). – Żona mojego brata była tam kelnerką. Ryszard poprosił mnie do tańca. Następnego dnia przyjechał do mnie do domu (do Markowic) na rowerze i tak to się zaczęło...– opowiada 85-letnia pani Maria. – Kiedy zobaczyłem Marię od razu wiedziałem, że to kobieta mojego życia. Ona długo zastanawiała się czy spotykać się ze mną, bo byłem młodszy od niej o 3 lata. Ale w końcu zdecydowała, że zostanie moją żoną – mówi pan Ryszard.
21 maja w słoneczny sobotni dzień państwo Palinscy wzięli ślub cywilny. W poniedziałek 23 maja odbyła się ceremonia w kościele, a po niej huczne wesele na blisko sto osób oczywiście w Markowicach. Po ślubie małżonkowie zamieszkali w domu rodzinnym pani Marii, tam z resztą żyją do dzisiaj. Pani Maria do emerytury pracowała w pobliskim sklepie spożywczym, a pan Ryszard na kolei. Szybko na świat przyszła dwójka ich dzieci. Pierwszy był syn Gerard, który skończył studia informatyczne i mieszka na stałe w Niemczech. Ma dwie wnuczki, 20-letnią Katrin i 18-letnią Sofi. Córka Gudrun mieszka z rodzicami, jest księgową w Rafako. O swoich rodzicach mówi, że to wyjątkowe małżeństwo, nie kłócili się, zawsze życzliwi dla siebie, należy tylko brać z nich przykład.
Małżonkowie mają szczególne zamiłowanie do ogrodu. – Mimo podeszłego wieku rodziców, dalej pielęgnują ogródek. Nie może na nim zabraknąć kwiatów czy ziemniaków. W domu też wszystko robią sami. Tato jeszcze rok temu zamontował sąsiadce piec, bo z zawodu jest zdunem – zaznacza ich córka.
Ale życie Marii i Ryszarda Pallinskich od samego początku nie było usłane różami. – Kiedy ojciec miał rok, zmarła mu mama. Potem wybuchła wojna. Zaraz po wojnie Ruscy zabrali go na przymusowe roboty. Miał wtedy 17 lat. Pracował przy rozbiorze fabryki- koksowni w Zdzieszowicach. Na szczęście udało mu się stamtąd uciec – opowiada nam córka państwa Palinskich, Gudrun. Kiedy wrócił z niewoli, znalazł pracę w kopalni. – Pracowałem tam jedną zimę. Codziennie pieszo pokonywałem 12 km z Kobyli, mojej rodzinnej miejscowości do Pszowa – wspomina pan Ryszard. Następnie zatrudnił się na kolei, pracował przy parowozach, tam doczekał emerytury. Po pracy dorabiał jako murarz, remontował ludziom domy. Pani Maria natomiast, choć nie potrafiła pisać, ani czytać po polsku (uczyła się tylko niemieckiego) doskonale radziła sobie w sklepie spożywczym.
Dla małżonków jedyną receptą na życie jest miłość, bo jak mówią tylko ona potrafi wszystko przezwyciężyć.
Justyna Korzeniak
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany