Młoda posłanka z Raciborza
Joanna Ptak, uczennica drugiej klasy Gimnazjum nr 1 w Raciborzu, napisała pracę konkursową, bo jak mówi, stara się uczestniczyć we wszystkich konkursach. Nie spodziewała się jednak, że wygra mandat poselski i weźmie udział w XV sesji Sejmu Dzieci i Młodzieży.
Sesja odbędzie się oczywiście w sali Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej przy ulicy Wiejskiej w Warszawie już 1 czerwca 2009, czyli w Dzień Dziecka.
- Pracę napisałam jako jedyna z całej szkoły. Namówiła mnie do tego moja nauczycielka języka polskiego – pani Katarzyna Kapustka. To ona zajęła się jej sprawdzeniem i podsunęła mi pomysł wstępu. Do wyboru były trzy tematy. Każdy zawierał jeszcze trzy podpunkty. Zdecydowałam, że napiszę o tym, jak moja rodzina pamięta wydarzenia 1989 roku i co wiem o pokoleniu młodzieży, która 70 lat temu walczyła o niepodległość Polski oraz o tym, co ja mogę zrobić, aby nam i pokoleniom, które przyjdą po nas żyło się lepiej – mówi Asia Ptak.
- W pierwszej części zawarłam rozmowy z kobietami z mojej rodziny: mamą, babcią i ciocią. Żadna z nich nie działała politycznie, więc dzięki temu mogłam pokazać życie zwykłych ludzi w czasach PRL – u i to, że te czasy wcale im nie przeszkadzały. Z rozmów, jakie przeprowadziłam z babcią wynikało, że wtedy żyło jej się nawet lepiej, chociażby dlatego, że miała pracę. Z kolei mama z ciocią stwierdziły, że po upadku komunizmu jedyne, co się zmieniło, to przybyło produktów w sklepach – relacjonuje gimnazjalistka – W dalszej części pracy skupiłam się na tym, że nie możemy być bierni i musimy się udzielać. Nie można przecież narzekać, jeżeli na przykład nie uczestniczy się w wyborach.
Praca raciborzanki, została wybrana spośród osiemdziesięciu napisanych na ten sam temat. Na konkurs napłynęło łącznie aż 360 propozycji.
- Do Warszawy jadę z 52 osobami z całego Śląska już 31 maja. 1 czerwca odbędzie się posiedzenie. Nie mam pojęcia, jak to wszystko będzie wyglądać i o czym będziemy rozmawiać, ale podejrzewam, że o tematach związanych z naszymi pracami, dlatego mam nadzieję, że będziemy mówić jak najwięcej o historii - wtedy będę mogła się wypowiedzieć, bo polityka mnie nie interesuje. Wolę historię dlatego, że jestem w stanie ją ogarnąć, a w polityce tak dużo się dzieje, że czasami nie sposób być na bieżąco i łatwo coś przegapić – tłumaczy Asia.
Młoda posłanka odebrała swój mandat poselski z rąk śląskiego kuratora oświaty – Stanisława Fabera oraz wojewody śląskiego – Zygmunta Łukaszczyka 27 kwietnia 2009 w Katowicach. W czasie uroczystego wręczenia nagród towarzyszyła jej Katarzyna Kapustka.
Mandat jest ważny przez jeden rok od daty jego przyznania. Sesja, w której biorą udział wszyscy uczniowie szkół gimnazjalnych i średnich, wyróżnieni w konkursie literackim (łącznie 460 osób z całej Polski), odbywa się tylko raz w roku. Specjalnie na tę okazję wybrano Dzień Dziecka, o czym już wspominaliśmy.
Iwona Świtała
Praca raciborzanki
Wstęp
Wybrałam temat „Jak wydarzenia roku 1989 pamiętają nasze rodziny? Co wiem o pokoleniach młodzieży, która przez 70 lat działała na rzecz demokracji i niepodległości? Co my możemy zrobić dla pomyślności Polski, żeby żyło się lepiej i sprawiedliwiej nam i pokoleniom, które przyjdą po nas?”, ponieważ postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej o tych czasach. Nie chodziło tutaj tylko o czytanie książek, ale tez o to, żeby poznać codzienne życie ludzi – zwykłych ludzi.
Członkowie mojej rodziny byli właśnie takimi „zwykłymi” ludźmi. Ludźmi niezaangażowanymi w politykę, bezstronnymi. Ich wspomnienia nie przedstawiają tego całego „zła” jakie opisują podręczniki. Dzięki rozmowom z nimi w jakimś stopniu poznałam codzienne życie z czasów komunizmu, wbrew pozorom wcale aż tak bardzo nie odbiegające od dzisiejszego. Wywiady z członkami mojej rodziny przedstawia pierwsza część mojej pracy.
Część druga natomiast opisuje walki młodzieży, która chciała wolności słowa. Ten fragment mojej pracy w części jest oparty na wiadomościach z Internetu oraz na kilku wydaniach gazet „podziemia”. Mówi on zarówno o samych organizacjach istniejących w tamtych czasach jak i o samym spojrzeniu młodych na świat wokół nich.
W ostatniej części zaprezentowałam kilka propozycji, które odpowiadają na pytanie: „Co my możemy zrobić dla pomyślności Polski, żeby żyło się lepiej i sprawiedliwiej nam i pokoleniom, które przyjdą po nas?”. Są to propozycje pozornie banalne, lecz bardzo potrzebne.
1. Jak moja rodzina pamięta wydarzenia z 1989r.?
Postanowiłam przeprowadzić wywiady z członkami mojej rodziny na temat tego, jak pamiętają wydarzenia z 1989r. i co dla nich się zmieniło.
Rozmowa z moją mamą, wówczas 24-letnią dziewczyną.
Joanna Ptak: Pamiętasz co się stało w 1989r.?
Mirosława Kochel: Tak, pamiętam. Był to upadek komunizmu.
J.P.: W jaki sposób odczułaś zmianę ustroju politycznego?
M.K.: Ponieważ mieszkałam w małej miejscowości, generalnie nie dało się odczuć atmosfery tak ważnego wydarzenia.
J.P.: W jaki sposób zatem śledziłaś przebieg całego wydarzenia?
M.K.: Przebieg tych wydarzeń śledziłam z moimi najbliższymi w telewizji. W mojej pamięci utkwiła wypowiedź Joanny Szczepkowskiej, która głośno i wyraźnie zakomunikowała, że skończył się w Polsce komunizm.
J.P.: W jaki sposób byłaś związana z działaniami na rzecz zaprowadzenia demokracji?
M.K.: Mieszkałam w środowisku, które nie było związane z żadnym ruchem politycznym. Nie należałam do żadnej partii politycznej.
J.P.: Jak odczułaś wydarzenia z tamtego okresu?
M.K.: Wydarzenia tamtego okresu mnie nie dotknęły. Nikt z moich znajomych ani ja nie braliśmy czynnego udziału w wydarzeniach tamtego okresu. Śledziliśmy wszystko tylko w programach telewizyjnych i transmisjach wydarzeń z miast, w których się coś działo, a zwłaszcza z Gdańska.
J.P.: W takim razie jak postrzegałaś ludzi, czynnie działającym przeciw komunizmowi?
M.K.: Byłam pełna podziwu dla ludzi, którzy czynnie uczestniczyli w tamtych wydarzeniach, poświęcając zdrowie a nawet życie za demokrację.
J.P.: Co zmieniło się w twoim życiu po wprowadzeniu demokracji?
M.K.: Nic się dla mnie nie zmieniło. Demokracja… Muszę się nad tym zastanowić. Demokracja – wolność słowa… Myślę, że było to potrzebne najbardziej tym ludziom, którzy czynnie uczestniczyli w życiu politycznym, należeli do ruchów wolnościowych. Dla mnie osobiście nie zmieniło się nic, ponieważ w czasach PRL-u jak i w demokracji nie miałam tego rodzaju problemów . Muszę się przyznać, że nie uczestniczyłam czynnie w tworzeniu nowej historii - nowej ery ,ery demokracji.
J.P.: Dziękuję bardzo.
M.K.: Proszę.
Rozmowa z moją ciotką, wtedy młodą matką rocznego dziecka.
Joanna Ptak: Ciociu, jak pamiętasz rok 1989? Jak wyglądało twoje życie za czasów PRL-u i co się zmieniło po jego upadku?
Marianna Kochel: Wiesz, my mieszkaliśmy na wsi. U nas było spokojnie. O wszystkim dowiadywaliśmy się z radia i telewizji. Jak wyglądało moje życie w PRL-u? Hm… Świat wyglądał zupełnie inaczej. Było tak… bardziej szaro. No i wszystko na kartki. Kartki odbierało się u sołtysa. Każda rodzina miała określony przydział. Ja nie pracowałam, zajmowałam się dzieckiem. Mieliśmy króliki, kury, świnie. Istniał swojego rodzaju taki handel wymienny między wsią a miastem. Nam brakowało na przykład proszku do prania, to rodzina w mieście dawała nam go w zamian za jajka albo mleko. Po lodówkę czy pralkę stało się w bardzo długich kolejkach. O samym upadku komunizmu dowiedziałam się z telewizji.
J.P.: Istniało u was coś w rodzaju „Solidarności”?
M.K.: Nie, nasza wieś była bardzo „grzeczna”. Chociaż… Kiedyś pojawił się taki młody ksiądz, który chciał coś takiego założyć. Mój mąż miał nawet w tym uczestniczyć. Na szczęście udało mi się go od tego odwieść.
J.P.: Dlaczego na szczęście?
M.K.: Mieliśmy roczne dziecko, kolejne w drodze. Nie potrzebowaliśmy kłopotów. Najwyraźniej nie tylko my. Księdzu nie udało się nic zorganizować, a po jakimś czasie wyjechał.
J.P.: A co się zmieniło w związku ze zmianą ustroju politycznego?
M.K.: W naszym życiu nic specjalnego. Poza tym, że w końcu nie było kolejek. No i w sklepach zrobiło się kolorowo.
J.P.: Myślisz, że to zmiana na lepsze?
M.K.: Komunizm ma swoje plusy i minusy. Plusem jest to, że za komunizmu państwo bardziej dbało o ludzi. Każdy miał pracę, dzieci darmowe wyjazdy na wakacje, leki były tańsze. Minusem to, że człowiek w tamtych czasach był kontrolowany. Jednak uważam, że upadek komunizmu to zmiana na lepsze.
Rozmowa z moją babcią, wtedy 45-letnią kobietą.
Joanna Ptak: Co myślisz o wydarzeniach z roku 1989?
Janina Kochel: To było wtedy, jak komunizm zniesiono, tak?
J.P.: Tak.
J.K.: Ja mieszkałam na wsi, nie miałam czasu oglądać telewizji ani słuchać radia. Pracowałam ile mogłam, żeby żyło nam się lepiej. O tym co działo się na przykład w Gdańsku czy Szczecinie wiem tylko z opowiadań moich sióstr. Pamiętam, że kiedy do mnie przyjeżdżał, zawsze mówiły, że u nas to jest piękne życie. Opowiadały, że w Szczecinie odbywają się manifesty, ludzie protestują. Że po 22:00 po ulicach chodzą patrole i aresztują wszystkich, którzy są na ulicy. Mnie to wszystko wydawało się takie odległe, dalekie.
J.P.: A jak żyło Ci się w PRL-u?
J.K.: Żyło mi się bardzo dobrze. Ja komunizm popieram. Każdy miał pracę, mieszkanie. Państwo interesowało się obywatelami. Jak ktoś nie pracował, to przyjeżdżali urzędnicy i pytali się, z czego on żyje. No i pracować można było ile się chciało. Ja poza państwową posadą szyłam jeszcze pieluchy. Zdarzało się, że na tym zarobiłam więcej niż stała pensja. Za te pieniądze można było kupić materiały, z których potem krawcowe szyły ubrania. Leki były dużo tańsze. Renciście pierwszego stopnia przysługiwały darmowe leki, a wszyscy inni mieli je w niższych cenach. Na każdą rodzinę przysługiwały kartki na jedzenie, papierosy, wódkę. Jak ktoś tak jak ja nie palił, mógł je sprzedać albo się z kimś wymienić np. na cukier. W PRL-u człowiek po skończeniu nauki od razu szedł do pracy, dostawał mieszkanie, a teraz? Pracy ludzie szukają za granicą. Kolejki do lekarzy niewyobrażalne. Leki drogie. Wtedy było dużo lepiej.
J.P.: Rozumiem, czyli uważasz, że komunizm jest lepszy od demokracji?
J.K.: Tak właśnie uważam. Jak i wszyscy zwykli ludzie w moim wieku.
J.P.: Dziękuję za rozmowę.
Członkowie mojej rodziny wywodzą się z niedużej wsi. Jak widać nie wszystkim żyło się źle. Co nie zmienia faktu, że demokracja jest potrzebna. Dla zwykłych szarych ludzi faktycznie nie ma to znaczenia. Jednak wspominając manifesty, które miały miejsce, można dojść do wniosku, że jednak nie było dobrze. Myślę, że każdy ustrój ma swoje plusy i minusy. Najwyraźniej komunizm miał zbyt wiele minusów. Jednak nie mnie to oceniać.
2. Co wiem o pokoleniach młodzieży, która przez 70 lat działała na rzecz demokracji i niepodległości?
Szczerze mówiąc, to o młodzieży „podziemia” z czasów PRL-u wiem niewiele. W szkole gimnazjalnej czasy komunizmu w Polsce omawia się głównie pod względem politycznym. Mówi się o samym ustroju, o politykach, partiach takich jak „Solidarność”, o propagandzie i słynnej „cenzurze”. Wspomina się również o ludziach działających na rzecz demokracji, jednak są to ludzie dorośli. W ciągu mojej dotychczasowej edukacji dowiedziałam się tylko, że istniała taka organizacja jak „Młodzież walcząca”. Postanowiłam więc poszukać w książkach i internecie czegoś na temat młodych ludzi walczących o demokrację w latach 1939-1989. Jednak również wiele nie znalazłam. Było wiele informacji dotyczących życia codziennego młodzieży, ówczesnej mody, sposobu nauczania. Wybierając ten temat, myślałam, że znalezienie informacji o tych wydarzeniach będzie czymś prostym. Po przeczytaniu kilku artykułów, przejrzeniu książek i rozmowach z rodziną dowiedziałam się jednak kilku rzeczy.
W latach 70-tych wśród młodzieży zrodziły się Studenckie Komitety Solidarności oraz Ruch Młodej Polski.
Po stanie wojennym młodzież organizowała się z małych środowiskach zgromadzonych wokół szkół czy uczelni. W niedalekiej przyszłości powstało wiele organizacji, takich jak: ruch „Wolność i Pokój”, „Solidarność Walcząca”, czy „Federacja Młodzieży Walczącej”. Organizacje takie powstawały w całym kraju. Środowiska młodych opozycjonistów włączały się we wszelkie działania niezależne w regionie proponowane przez poszczególne organizacje „starszej” opozycji, np.:
• manifestacje,
• wiece,
• wielopłaszczyznowa pomoc podczas strajków w 1988 r.,
• zaangażowanie w sieć kolportażu wydawnictw niezależnych.
Oprócz tego wypracowywały własne metody oporu, np.:
• w szkołach i na uczelniach: „przerwy milczenia”, to znaczy przychodzili ubrani na czarno i nie rozmawiali podczas przerw.
• publiczne modlitwy,
• rozwinięty ruch wydawniczy podziemnej prasy szkolnej,
• podziemne audycje radiowe,
• akcje strajkowe,
• pikiety i wiece ekologiczne,
• happeningi,
• różnorodne działania na polu kultury niezależnej.
Formułowały też własne tezy programowe zmian w oświacie, gospodarce i polityce.
Oto tekst, który zawierała ulotka wyprodukowana przez gdańską organizację:
„Żyjesz w świecie zniewolonym (...). Jesteś obywatelem państwa rządzonego przez zbrodniarzy, których celem jest całkowite zniszczenie indywidualności człowieka (...). Tak trudno jest zachować własną osobowość będąc pod wpływem szkoły, wojska, policji, propagandy. (...) Nie jest naszym celem tworzenie społecznych utopii. Uważamy jednak, że wolność, pokój i dobrobyt – to wartości konieczne do życia innego od upadlającej wegetacji. Wiemy, że posiadanie władzy deprawuje nawet najlepszych, że każda władza dąży do wtrącenia ludzi w bierność, a w konsekwencji – do pełnego podporządkowania sobie społeczeństwa. Dlatego naszym celem jest nie władza, lecz zniesienie wszelkiej władzy. Droga, która obraliśmy, wiedzie przez aktywność do niezależności, niezależności – jako możliwości zaspokojenia wszelkich potrzeb z pozapaństwowych, wolnych od jakichkolwiek form przymusu źródeł”.
Tekst ten ukazuje spojrzenie młodych ludzi na ówczesny ustrój. Czuli się zniewoleni. Brakowało im indywidualności. Chcieli wbrew wszystkiemu zachować własną osobowość i namawiali do tego rówieśników. Chcieli byś niezależni. Potrzebowali wolności słowa. Nie chcieli być kontrolowani. 4 VI 1989 w końcu osiągnęli swój cel. Zyskali demokrację, wolność wypowiedzi, możliwość zachowania indywidualności. Przytoczę tutaj słynną wypowiedź p. Joanny Szczepkowskiej: „Proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm.”
3. Co my możemy zrobić dla pomyślności Polski, żeby żyło się lepiej i sprawiedliwiej nam i pokoleniom, które przyjdą po nas?
Zdecydowanie nie być biernym!
Każdy dorosły człowiek powinien brać udział w wyborach, żeby na wszystkich stanowiskach znalazły się odpowiednie osoby. Często można się spotkać z opinią, że „jeden głos nic nie znaczy”. Nie jest to prawdą. Każdy głos wyborcy znaczy tyle samo. Często osoby, które nie głosują, narzekają na polityków. Łatwo jest bowiem krytykować coś, w czym nie bierze się udziału. Dlatego każdy obywatel Polski powinien się zapoznać – przynajmniej w jakimś stopniu – z programem wyborczym wszystkich kandydatów, aby móc rzetelnie oddać swój głos. Dzięki temu będą podejmowane odpowiednie decyzje dotycząc spraw zarówno państwowych jak i międzynarodowych. Dzięki temu może żyć się lepiej nam i następnym pokoleniom.
Drugą ważną rzeczą jest wyrażanie swojej opinii. Duża część społeczeństwa boi się wygłaszać własne zdanie. Siedzenie cicho i udawanie, że wszystko jest dobrze nie jest rozwiązaniem. Zawsze może być lepiej. Nie wystarczy powiedzieć, że coś jest źle i żyć dalej. Jeśli na przykład brakuje ścieżek rowerowych nie trzeba się z tym zgodzić i jeździć po ulicy/chodniku. Przykładem tego jest moje miasto. Zdecydowanie jest w nim za mało dróg rowerowych. Miejscowi rowerzyści postanowili wyrazić swoje zdanie na ten temat. Założyli Społeczną Inicjatywę Rowerową i złożyli kilka petycji w tej sprawie. Nie byli bierni i dzięki nim w moim mieście zaczynają powstawać drogi rowerowe.
Kolejna sprawa to tolerancja. Tolerancja (łac. tolerantia - "cierpliwa wytrwałość"; od łac. czasownika tolerare - "wytrzymywać", "znosić", "przecierpieć") to w mowie potocznej i naukach społecznych postawa społeczna i osobista odznaczająca się poszanowaniem poglądów, zachowań i cech innych ludzi, a także ich samych. Tolerancja nie oznacza akceptacji czyjegoś zachowania czy poglądów. Wręcz przeciwnie, tolerancja to poszanowanie czyichś zachowań lub poglądów mimo że nam się one nie podobają. Tolerancja jest postawą, która umożliwia otwartą dyskusję. Bez tej postawy dyskusja zamienia się albo w zwykłą sprzeczkę albo prowadzi do aktów agresji. Tolerancja uznawana jest za podstawę społeczeństwa otwartego i demokracji. Im więcej osób będzie tolerancyjnych, tym mniej będzie agresji. Jeśli nasze dzieci będą uczone tolerancji od początku, będzie to dla nich czymś normalnym. Co prawda Polska jest postrzegana przez jej mieszkańców jako kraj tolerancyjny, jednak nie zawsze tak jest. Często można się spotkać się z aktami nietolerancji. Niejednokrotnie na meczach jest ona okazywana często pod postacią agresji. Takie przypadki nie powinny mieć miejsca.
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany