Jedyni najemcy mieszkań w budynkach komunalnych będą mogli je wykupić

W przypadku Ocickiej, przypomnijmy, najemczyni jedynego lokalu w przedwojennym domu wniosła w czerwcu 2018 r. do Urzędu Miasta wniosek o zmianę prawa miejscowego. Chciała by znowelizować uchwałę Rady Miasta i objąć bonifikatami również sprzedaż takich nieruchomości. W jej przypadku za dom z działką blisko 900 m kw. zapłaciłaby wtedy około 43 tys. zł. Do końca 2018 r. bonifikata dla najemców mieszkań wynosiła 75 proc. Ratusz proponował jej wykup za cenę 172 tys. zł. Jeśli nie skorzysta, jak zastrzeżono, nadal może tu mieszkać, a nieruchomością wciąż będzie zarządzać MZB. Może też przenieść się do innego mieszkania gminnego w budynku wielorodzinnym i skorzystać z prawa do jego wykupu z bonifikatą.

Sprawiedliwość w tym przypadku była wtedy rozumiana dwojako. W 2006 r., w czasach kadencji Jana Osuchowskiego, uznano, że bonifikaty nie będą obowiązywały przy sprzedaży miejskich domów. Tych było wówczas niewiele i nadal to skromny zasób, głównie nieruchomości opuszczone po 1945 r., zasiedzone w dobrej wierze przez gminę. Kilka z nich w ostatnim czasie sprzedano w przetargu, m.in. na Ocicach czy Słonecznej. Urzędnicy podlegli w zeszłym roku Mirosławoi Lenkowi przypomnieli, że przepisy nie pozwalają im sprzedać domu z bonifkatą, a proponowane 172 tys. zł za nieruchomość to nie jest wygórowana stawka, sprawiedliwa społecznie. Najemczyni uważała z kolei, że przez ostatnie 37 lat dbała o dom jak własny (sprzątała, kosiła trawę, reperowała dach, czyściła ranny), zamontowała furtkę i bramę wjazdową. - Dziś okazuje się, że włożony przez nas wkład pracy nie ma znaczenia - napisała w piśmie do ratusza. Dom miał wcześniej dwa odrębne lokale, które w marcu 2017 roku scalono w jeden, tak by umożliwić sprzedaż. Najemczyni tłumaczyła, że płaci czynsz za drugi lokal, a to rudera bez mediów, zrujnowana przez poprzednich najemców. - Czuję się dyskryminowana. Miasto w ciągu ostatnich czterech lat umożliwiło nabycie nieruchomości o podobnej, a nawet w kilku przypadkach przekraczającej wartość zajmowanej przeze mnie nieruchomości ich najemcom. Jeden lokal został wyceniony nawet na kwotę 465,7 tys. zł, co po odliczeniu obowiązującej bonifikaty dało możliwość nabycia jego najemcy za 102,4 tys. zł - ujęła w piśmie. Dalej był wykaz sprzedawanych z bonifikatą mieszkań z podaniem cen wyjściowych i - po bonifikacie - transakcyjnych. Najemczyni tłumaczyła też, że w sąsiednich miasta osoby w jej sytuacji mają możliwość wykupu domów. - Budynek stanowi dla mnie wartość emocjonalną, było to dla mnie i męża nasze pierwsze samodzielne mieszkanie. Tu wychowałam moje dzieci i wnuki - konkludowała najemczyni.

Sprawa było szeroko dyskutowana na komisjach gospodarki oraz finansów. Ratusz pisał w tej sprawie wyjaśnienia do Prezydenta RP i Premiera RP. W piśmie z 28 czerwca 2018 r., podpisanym przez ówczesną wiceprezydent Irenę Żylak, proponowano jednak rozpatrzyć wniosek negatywnie. - Sprzedaż ponad stumetrowego domu mieszkalnego wraz ze sporym terenem przydomowym (896 m kw.) za niewiele ponad 40 tys. zł byłoby przejawem niegospodarności i dowodem braku umiejętności zarządzania majątkiem gminy, a zmiana przepisów prawa miejscowego stosownie do treści wniosków indywidualnych mogłaby zostać uznana za naruszenie reguł uczciwego prawodawstwa wobec ogółu społeczności lokalnej - tłumaczy urząd, dodając, że wspomiana nieruchomość za 465,7 tys. zł to lokal użytkowy a nie mieszkalny, sprzedany za tyle właśnie, bez ulgi. Gmina twierdzi też, że nieruchomość była utrzymywana przez MZB w "miarę możliwości i dostępnych środków".

- Zrzucanie w tym przypadku odpowiedzialności na urzędników jest błędne. Te przepisy mogą zmienić tylko radni. A urzędnik, czy mu się podoba czy nie, musi takie stosować. Gdyby tej zmiany dokonał Lenk, to pewnie wszyscy by krzyczeli, że korupcja, a jak walczy o tą zmianę opozycja, to oni tylko walczą o dobro mieszkanki Raciborza, ale czy też w tym przypadku mają na uwadze dobro pozostałych mieszkańców? Jak dla mnie jest to wątpliwe. Zobaczymy, co zrobią radni opozycji. Czy do końca będą walczyć w sprawie indywidualnego przypadku, czy może jednak spojrzą szerzej, czyli, że uchwalą przepisy biorąc pod uwagę dobro wszystkich mieszkańców Naszego Miasta! - napisała na swoim profilu FB wiceprezydent Żylak.

Prezydent M. Lenk zapowiedział, że projektu zmiany uchwały nie wniesie i nie wniósł. - Jeśli radni uznają, że należy takowy poddać głosowaniu, to mają możliwość złożenia projektu - zakończył temat.

Najemczynię poparli wtedy radni opozycyjni, dziś tworzący rządzącą większość z prezydentem Dariuszem Polowym na czele. Ten zaś proponuje radnym zmianę prawa. W uchwale sprawie bonifikat przy bezprzetargowej sprzedaży na rzecz najemców lokali mieszkalnych, stanowiących własność Gminy Racibórzluczowy ma być zapis, że "lokalem mieszkalnym jest także budynek, w którym znajduje się tylko jeden lokal mieszkalny". Bonifikata ma wynieść 50 proc. przy wnioskowach złożonych do końca 2020 roku i 40 proc. dla złożonych po tej dacie.

Ostateczna decyzja będzie należeć do radnych.