Dwie wersje sprawiedliwości. O co chodzi w sprawie domu przy Ocickiej?

Dziś na wykup z dużą ulgą mogą liczyć najemcy miejskich mieszkań. Miasto sprzedaje tanio, bo pozbywa się kosztów utrzymania lokalu, w tym wpłat na fundusz remontowy dla wspólnoty. W ostatnich latach dokonano setek takich transakcji.

W 2006 r., w czasach kadencji Jana Osuchowskiego, uznano, że bonifikaty nie będą obowiązywały przy sprzedaży miejskich domów. Tych było wówczas niewiele i nadal to skromny zasób, głównie nieruchomości opuszczone po 1945 r., zasiedzone w dobrej wierze przez gminę. Kilka z nich w ostatnim czasie sprzedano w przetargu, m.in. na Ocicach czy Słonecznej.

W przypadku Ocickiej, obecna najemczyni jedynego lokalu w przedwojennym domu wniosła w czerwcu tego roku do Urzędu Miasta wniosek o zmianę prawa miejscowego. Chce by znowelizować uchwałę Rady Miasta i objąć bonifikatami również sprzedaż takich nieruchomości. W jej przypadku za dom z działką blisko 900 m kw. zapłaciłaby około 43 tys. zł. Teraz ratusz proponuje jej wykup za cenę 172 tys. zł. Jeśli nie skorzysta, nadal może tu mieszkać, a nieruchomością wciąż będzie zarządzać MZB. Może też przenieść się do innego mieszkania gminnego w budynku wielorodzinnym i skorzystać z prawa do jego wykupu z bonifikatą.

Sprawiedliwość w tym przypadku jest rozumiana dwojako. Urzędnicy przypominają, że przepisy nie pozwalają im sprzedać domu z bonifkatą, a proponowane 172 tys. zł za nieruchomość to nie jest wygórowana stawka, sprawiedliwa społecznie. Najemczyni uważa z kolei, że przez ostatnie 37 lat dbała o dom jak własny (sprzątała, kosiła trawę, reperowała dach, czyściła ranny), zamontowała furtkę i bramę wjazdową. - Dziś okazuje się, że włożony przez nas wkład pracy nie ma znaczenia - czytamy w piśmie do ratusza. Dom miał wcześniej dwa odrębne lokale, które w marcu zeszłego roku scalono w jeden, tak by umożliwić sprzedaż. Najemczyni tłumaczy jednak, że płaci czynsz za drugi lokal, a to rudera bez mediów, zrujnowana przez poprzednich najemców. - Czuję się dyskryminowana. Miasto w ciągu ostatnich czterech lat umożliwiło nabycie nieruchomości o podobnej, a nawet w kilku przypadkach przekraczającej wartość zajmowanej przeze mnie nieruchomości ich najemcom. Jeden lokal został wyceniony nawet na kwotę 465,7 tys. zł, co po odliczeniu obowiązującej bonifikaty dało możliwość nabycia jego najemcy za 102,4 tys. zł - czytamy w piśmie. Dalej jest wykaz sprzedawanych z bonifikatą mieszkań z podaniem cen wyjściowych i - po bonifikacie - transakcyjnych. Najemczyni tłumaczy też, że w sąsiednich miasta osoby w jej sytuacji mają możliwość wykupu domów. Popierają ją radni opozycyjni.

Sprawa było szeroko dyskutowana na komisjach gospodarki oraz finansów. Ratusz pisał w tej sprawie wyjaśnienia do Prezydenta RP i Premiera RP. W piśmie z 28 czerwca tego roku, podpisanym przez wiceprezydent Irenę Żylak, proponuje jednak rozpatrzyć wniosek negatywnie. - Sprzedaż ponad stumetrowego domu mieszkalnego wraz ze sporym terenem przydomowym (896 m kw.) za niewiele ponad 40 tys. zł byłoby przejawem niegospodarności i dowodem braku umiejętności zarządzania majątkiem gminy, a zmiana przepisów prawa miejscowego stosownie do treści wniosków indywidualnych mogłaby zostać uznana za naruszenie reguł uczciwego prawodawstwa wobec ogółu społeczności lokalnej - tłumaczy urząd, dodając, że wspomiana nieruchomość za 465,7 tys. zł to lokal użytkowy a nie mieszkalny, sprzedany za tyle właśnie, bez ulgi. Gmina twierdzi też, że nieruchomość była utrzymywana przez MZB w "miarę możliwości i dostępnych środków".

- Zrzucanie w tym przypadku odpowiedzialności na urzędników jest błędne. Te przepisy mogą zmienić tylko radni. A urzędnik, czy mu się podoba czy nie, musi takie stosować. Gdyby tej zmiany dokonał Lenk, to pewnie wszyscy by krzyczeli, że korupcja, a jak walczy o tą zmianę opozycja, to oni tylko walczą o dobro mieszkanki Raciborza, ale czy też w tym przypadku mają na uwadze dobro pozostałych mieszkańców? Jak dla mnie jest to wątpliwe. Zobaczymy, co zrobią radni opozycji. Czy do końca będą walczyć w sprawie indywidualnego przypadku, czy może jednak spojrzą szerzej, czyli, że uchwalą przepisy biorąc pod uwagę dobro wszystkich mieszkańców Naszego Miasta! - napisała na swoim profilu FB wiceprezydent Żylak.

Prezydent zapowiada, że projektu zmiany uchwały nie wniesie. - Jeśli radni uznają, że należy takowy poddać głosowaniu, to mają możliwość złożenia projektu - kończy.

- Budynek stanowi dla mnie wartość emocjonalną, było to dla mnie i męża nasze pierwsze samodzielne mieszkanie. Tu wychowałam moje dzieci i wnuki - pisze najemczymi.

Na miejskim domu przy Ocickiej wywieszono transparent z protestem.

(waw)