Złodziej kuje nawet w kościele

- W 2008 r. odnotowaliśmy jedną kradzież w kościele, w tym roku również jedną. Obydwie zostały umorzone - informuje sierż. Anna Wróblewska, rzecznik raciborskiej policji. Nie udało się ująć sprawców. Statystycznie nie jest źle. Praktycznie znacznie gorzej.

Tegoroczny, zgłoszony policji incydent wydarzył się w czerwcu w kościele św. Jana Chrzciciela na Ostrogu. Nieznany sprawca był na tyle bezczelny, że odkuł tynk wokół wmurowanych do ściany skarbonek z datkami na Dusze czyśćcowe i chleb św. Antoniego. Parafia umieściła zdjęcia ze zdarzenia na swojej stronie internetowej pod tytułem "Napad na kościół". Dowiadujemy się, że tylko w jednym miesiącu miały miejsce trzy kradzieże, ale ta przerosła wszystkie poprzednie. - Sprawców chyba było kilku, być może ktoś obserwował teren przykościelny, gdy inni włamywali się do skarbon - czytamy na parafialnym www. Proboszcz wiąże kradzież z bluźnierczymi wpisami do księgi próśb do Cudownego Jezusa. - Od kilku dni pojawiały się dziwne wpisy o nieistnieniu Jezusa i reinkarnacji, o której rzekomo Kościół milczy. A po włamaniu długopis znalazł się wśród gruzu w kropielnicy...

Kościół św. Jana Chrzciciela jest otwarty tylko na czas mszy i nabożeństw. Tymczasem to jeden z najpiękniejszych przykładów górnośląskiego neogotyku (wzorowany na arcydziele średniowiecznego gotyku - katedrze we Fryburgu Bryzgowijskim), ze wspaniałymi witrażami monachijskiej pracowni Meyera i łaskami słynącym obrazem Jezusa Boleściwego. Mogliby tu zaglądać turyści, ale na plebani wolą zamykać. - To bardzo przykre, bo powinniśmy mieć stały dostęp do Jezusa w tabernakulum. Jest też inne rozwiązanie. W niektórych parafiach jest tzw. "straż kościelna". Przez całą dobę - to nie pomyłka - dwie osoby pilnują świątyni. Jest tak napewno na Bobrku w Bytomiu, osobiście widziałem takich strażników po 22 - czytamy na parafialnym www. Na razie rozwiązaniem dla grup turystów jest wcześniejsze zgłoszenie wycieczki. Po uzgodnieniu z proboszczem z Ostroga, nie ma problemu ze zwiedzeniem wnętrza sanktuarium.

Tymczasem to właśnie podczas niedawnego spotkania na Ostrogu prezydent usłyszał od mieszkańców, że promocja Raciborza kuleje, a nasze piękne świątynie, zamiast czekać na turystów, są zamknięte. - Porozmawiam z proboszczami, żeby je otworzyli - zapewnił Mirosław Lenk. Porozmawiać można, tyle że zamykanie kościołów nie wynika ze złej woli plebanów, lecz działalności złodziejaszków. Namowy głowy miasta nic tu nie zmienią.

Stały system monitorowania, przewodników i pracownika ochrony ma Muzeum. Za wszystko płaci miasto. Jest bezpiecznie. W kościołach tymczasem najlepszy system nadzoru to parafianie i odwiedzający wierni. Tak jest w kościele farnym, który co prawda ma zamontowane alarmy, ale to modlące się tu stale osoby mają gwarantować, że złodzieje ominą progi świątyni. Niestety, nie omijają. Ginie nie tylko wdowi grosz, ale też np. lichtarze, bo można je sprzedać na targu staroci albo na złom. Dochodzi do nieobyczajnych wybryków. Spraw tych nie zgłasza się policji, bo giną niewielkie kwoty, a złapanie złodzieja mało prawdopodobne. Zamknięty jest kościół św. Jakuba. Wnętrze można oglądać zza kraty, z kruchty pod chórem.

Generalnie zamknięte są te kościoły, które poza nabożeństwami, rzadko odwiedzają wierni. Wejść można do tych w dużych parafiach, w których co chwila ktoś zatapia się w modlitwie. Sprawę rozwiązałaby stała obserwacja wnętrza świątyń przez kamery, ale to kosztuje. Parafiom nie opłaca się inwestować dla, niestety, niewielkiej grupy turystów odwiedzających Racibórz. Bezpieczniej więc zamykać.

(waw)

fot. www.parafiaostrog.pl