Został tylko krzywy trzepak

Mieszkańcy ul. Wojska Polskiego 26 a i b od lat nie mogą doprosić się chociażby jednej ławki. Kiedyś mieli dużą, piękną piaskownicę, w której zawsze bawiła się spora gromadka dzieci. Nie brakowało także ławek, ale czas i warunki atmosferyczne doprowadziły do ich zniszczenia. I mimo próśb lokatorów, nikt nie pofatygował się o ich naprawę czy wymianę. W końcu piaskownicę rozebrano, a ławki pozabierano. Został tylko wykrzywiony trzepak. Teren należy do miasta, a to nie ma pieniędzy na stawianie ławek. Ponadto chce się go pozbyć na rzecz wspólnot.

– Przyzwyczailiśmy się już, że dzieci, jak chcą się pobawić, to muszą odwiedzać inne place zabaw, albo pójść na pobliskie boisko szkolne. Ale dlaczego zabrali nam ławkę? Teraz już nawet nie mamy na czym usiąść, chcąc porozmawiać z sąsiadem czy koleżanką – zastanawia się Katarzyna Marciniak, wieloletnia lokatorka. Młodzi mieszkańcy nie mają już ochoty przesiadywać na krawężnikach, murkach i sklepowych schodach. – Już się dość wysiedzieliśmy na betonowych murkach. Czas, żeby ktoś o nas pomyślał, przecież mamy XXI wiek, a głupiej ławki nie mogą postawić – bulwersuje się Katarzyna Marciniak.

Bezradni mieszkańcy, widząc, że ich próśb nikt z administracji nie chce słuchać, postanowili sami załatwić siedzisko. – Niejeden raz „pożyczaliśmy” ławki z innych podwórek. Czasem w kilka osób taszczyliśmy je z drugiego końca ulicy, ale to też na niewiele się zdało, bo zawsze znalazł się jakiś nieżyczliwy lokator, który zgłaszał zarządcy, że kradniemy ławki z sąsiednich placów zabaw – opowiada 20-letni Marcin.

– Pamiętam jak młodzież walczyła o tę ławkę. Pamiętam, że nawet kłódką i łańcuchem przypinali ją do trzepaka – wspomina Artur Nowak, mieszkaniec. Mężczyzna zaproponował, aby postawić ją na małym skwerze należącym do Wspólnoty Mieszkaniowej PGL DOM, na co zarządca wspólnoty się nie godzi. – Miejsce to niebawem będzie modernizowane. Na miejscu tego trawnika powstaną dodatkowe miejsca parkingowe. Jeśli młodzież chce ławkę, to ich rodzice powinni napisać wniosek i przedstawić go na zebraniu wspólnoty. Wtedy zobaczymy, co da się zrobić – mówi zarządca.

– Powiem krótko, sami zaprzepaściliśmy sprawę. Jak stała tu ładna niebieska ławka, to co wieczór przychodzili różni tacy i pili alkohol, rzucali wulgaryzmami, a do tego często wszczynali awantury. I wielu mieszkańcom to się nie podobało – wspomina Marek Dancewicz, ojciec nastoletniego Szymona. Niezadowoleni lokatorzy powiadomili zarządcę, który kazał zabrać ławkę. Od tej pory pozostali mieszkańcy nie mają gdzie siedzieć.

– Pisaliśmy później jeszcze petycje, zbieraliśmy podpisy, ale jak widać do tej pory bez efektu – rozkłada ręce Dancewicz. Mieszkańcy sami przyznali, że popełnili jeden poważy błąd, mianowicie ignorowali niewłaściwe zachowanie przychodzących tu ludzi. Gdybyśmy wtedy zawiadomili policję albo straż miejską, dziś pewnie dzieci i my mielibyśmy na czym siedzieć, a może i byłaby jakaś huśtawka, piaskownica albo drabinki – przyznaje mężczyzna.

Justyna Langer