W pomocy społecznej i magistracie mają przyciski napadowe

W OPS Racibórz myślą o kamerze, która na wejściu zarejestruje, kto wchodzi do budynku. Jest też przycisk napadowy, ale na razie większego problemu z krewkimi klientami nie ma. Jest w tym zasługa policji, a w zasadzie radiowozu, który często stoi na ul. Sienkiewicza. W siedzibie OPS działa bowiem zespół interdyscyplinarny i funkcjonariusze są jego członkami. Ich parkujący przy OPS-ie radiowóz działa prewencyjnie. Do trudnych podopiecznych, jak tłumaczyła dyrektor OPS Halia Sacha, pracownicy socjalni chodzą albo w dwójkę, albo też korzystają z asysty policji lub straży miejskiej. - Po tragedii w Makowie przyszły pisma i zalecenia, ale nie przyszły pieniądze. Bezpieczeństwo scedowano na gminy - dodała Sacha.
Ryzyko spotkania narwanego mieszkańca istnieje natomiast w ratuszu. W zeszłym roku naczelniczka wydziału spraw społecznych ledwo wyszła cało z poważnej opresji. - O mało nie doszło do pobicia - relacjonował prezydent Mirosław Lenk. Sam miał dwa lata temu krewkiego petenta, który przyszedł z dziennikarzem jednego z lokalnych portali. Prezydent był w takim szoku, że aż zapomniał o przycisku napadowym. Pomoc straży miejskiej wezwano z sekretariatu. Lenk nie wyklucza, że ograniczy dostęp do swoich gabinetów, podobnie jak w Wodzisławiu Śląskim, gdzie przed wejściem do sekretariatu trzeba zaanasować swoją wizytę przez domofon.
(w)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany