Ponad setka stoisk w Chałupkach

- Wygrzebaliśmy masę rzeczy z garażu i piwnic, takich, które na pewno komuś się mogą przydać - mówi Gerard Kretek. Miał na jarmarku swoje stoisko, ale nic tu nie sprzedawał. Każdą rzecz można było sobie wziąć. O tak, po prostu. Obok była jednak kartka z informacją: - Jeśli coś ci się przyda, sam oceń, ile to jest dla Ciebie warte i wrzuć do skarbonki. - Wszystkie pieniądze przeznaczymy na cel charytatywny - zapewnia zastępca wójta.

Stoiskiem wójta Kretka zainteresowało się m.in. dwóch młodych chłopców z Czech, obaj ciemnej karnacji, najprawdopodobniej narodowości romskiej. Pytali Polkę z sąsiedniego straganu, o co chodzi z kartką i skarbonką. - Możecie brać, co chcecie, ale wrzućcie korony, tyle, ile macie - tłumaczyła. Obaj posłuchali. Wygrzebali kilka monet, wrzucili do skarbonki i zabrali kilka rzeczy.

Ponad setka wystawców na II Jarmarku na granicy pokazała, że impreza zaczyna na stałe wrastać w kalendarz. - W tym roku zrobimy jeszcze trzecią edycję, na jesień, a potem co roku dwie. Myślimy jeszcze nad jakąś dodatkową atrakcją, może dobry byłby pokaz iluminacji świetlnych pod wieczór - mówi wójt Krzyżanowic Leonard Fulneczek. Jarmark odbywa się na terenie starego przejścia granicznego, tuż przy starym moście do Bogumina, wzniesionym w XIX wieku, a poświęconym pamięci cesarza Franciszka Józefa. To właśnie ten most miałby być centrum widowiska.

Przez jarmark przewinęło się dziś kilka tysięcy osób. Czeską mowę słychać było równie często, co polska, ale to Polacy wystawili więcej stoisk. Przyjechało kilkunastu handlarzy starociami, odwiedzającymi m.in. duże targi w Bytomiu czy Wrocławiu. U większości to samo - meble, obrazy wotywne, odznaczenia, biała broń, instrumenty muzyczne, bezwartościowe z reguły książki, ozdoby do mieszkań, nic, co mogłoby zainteresować specjalistów od rynku antykwarycznego, Ceny też niemałe.

Handlujący z przyjazdu byli zadowoleni, bo każdy coś utargował. Wielu z nich zwijało jednak swoje stoiska już około 15.00, kiedy wciąż nadchodzili zwiedzający. U nas popołudniowa pora, po kościele, obiedzie i drzemce, jest najlepsza na fimilijne eskapady. Na jarmarkach staroci najlepiej pojawiać się rankiem.

Prawdziwi kolekcjonerzy też mogli wygrzebać coś dla siebie. Jedno z lepszych stoisk miał pewien wystawca z powiatu głubczyckiego (nie chce zdradzać nazwiska), krążący po okolicy i odkupujący od ludzi stare zdjęcia, listy, dokumenty, książki. Miał sporo ciekawostek - m.in. oryginalne dokumenty angielskie z XVIII i XIX wieku (nie ujawnił źródła pochodzenia), sporo korespondencji z XIX i XX wieku, pocztówek, kilka ciekawych tytułów, m.in. ładnie wydaną, przedwojenną niemiecką encyklopedię leśną. Za pocztówkę żądał średnio 10-15 zł, za wspomniane dokumenty rodem z Anglii 500 zł.

Imprezie towarzyszyły warsztaty rękodzieła oraz występ grup dziecięcych i młodzieżowych. Swoje umiejętności zaprezentowała powstała niedawno orkiestra z Krzyżanowic. Wieczorem, w ramach zakończenia trwających od wczoraj Dni Chałupek, odbyła się zabawa taneczna.

Organizatorami Jarmarku były gminy Krzyżanowice i czeskie Szylerzowice. Imprezę dofinansowała Unia Europejska za pośrednictwem Euroregionu Silesia.

(waw)