Babcia zaniepokojona, dyrektor uspokaja

Przepełniona świetlica, zamknięte furtki i opieka nad dziećmi podczas powrotu z basenu wzbudziły niepokój babci jednego z uczniów SP 15. Dyrektor placówki uspokaja: - W świetlicy mamy 2,5 etatu i więcej być nie może, furtka zamknięta jest na czas budowy placu zabaw, a na basenie dzieci są bezpieczne.
Naszą czytelniczkę, babcię jednego z uczniów Szkoły Podstawowej nr 15 w Raciborzu zaniepokoiły niektóre rozwiązania logistyczne zastosowane w placówce oświatowej, do której uczęszcza jej wnuka, czyli w Szkole Podstawowej nr 15 w Raciborzu. - Jestem babcią ucznia klasy drugiej, który po lekcjach przebywa na świetlicy. Każdego dnia około godz. 14.00 odbieram wnuka i to, co tam widzę, bardzo mnie niepokoi.Podziwiam panią, która nie jest w stanie opanować takiej liczby zgromadzonych tam dzieci. Powiedziała mi, że któregoś dnia miała ich 60!!! a pan dyrektor zwalnia nauczycieli, bo uważa, że jedna osoba poradzi sobie z taką liczbą uczniów - pisze do nas zatroskana babcia.
- Nasza świetlica otwarta jest od godz. 7.00 do 16.00. Na jej funkcjonowanie przeznaczamy 2,5 etatu. Być może w godzinach szczytu, gdy jest wydawany obiad w stołówce, zdarza się, że jest tu więcej dzieci, ale nie 60 i jest to chwilowe - odpowiada dyrektor SP 15 Andrzej Ciesielski. - Nie zwalniam nauczycieli według swojego widzi mi się, ale tylko wtedy, gdy muszę. Liczba nauczycieli uzależniona jest od liczby uczniów. A w świetlicy są momenty, kiedy dzieci jest więcej, ale są i takie, gdy pani siedzi sama - dodaje.
Czytelniczkę zainteresował również powód pozamykanych furtek wejściowych do szkoły. - żeby wejść na teren szkoły trzeba ominąć dwie furtki. Dzieci, które wracają z basenu, narażają się na przeziębienia i zamiast wracać najkrótszą drogą muszą oddalać się, aby dojść do szkoły - zauważa babcia drugoklasisty.
- Furtki pozamykane są tymczasowo, dla bezpieczeństwa dzieci, na czas budowy placu zabaw - wyjaśnia dyrektor, który dementuje pogłoski jakoby dzieci musiały wracać z basenu dłuższą drogą, narażając się na przeziębienia. - W tej chwili dzieci nie chodzą na basen, bo basen PWSZ jest zamknięty, więc nie wiem, skąd to stwierdzenie - kontynuuje Andrzej Ciesielski.
Ostatnim z problemów poruszanych przez zatroskaną panią były warunki powrotu z zajęć na basenie do budynku szkoły. - W ubiegłym roku pomagałam panu od W-F przeprowadzać dzieci przez bardzo ruchliwą ulicę Słowackiego, bo miał pod opieką uczniów dwóch pierwszych klas. Zapytany, dlaczego jest sam do tak licznej grupy, odpowiedział, że jak rozmawiał z dyrektorem na ten temat i temat furki, to pan dyrektor groził mu zwolnieniem - pisze nasza czytelniczka. - Na basenie nad dziećmi czuwa 4 opiekunów, w szatni - 2. Jedynie przy przejściu z basenu do szkoły są pod opieką jednego nauczyciela, ale jest to kawałeczek i dzieci są bezpieczne - uspokaja dyrektor. - Nigdy żadnemu nauczycielowi nie groziłem utratą pracy i jestem gotowy na konfrontację zarówno z tą panią, jak i z wspomnianym przez nią wuefistą - kończy Andrzej Ciesielski, który podkreśla, że z powyższymi uwagami żaden rodzic, nauczyciel, babcia czy dziadek nie zgłaszali się do niego.
JaGA
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany