Akademik traci na popularności

Zamieszkujących w raciborskim akademiku z roku na rok jest mniej. – To już nie są te czasy, gdy o zdobycie miejsca w domu studenta trzeba było walczyć. Wiąże się to z niżem demograficznym. Jest mniej chętnych do podjęcia studiów, a tym samym mniej potencjalnych mieszkańców akademika – wyjaśniał nam już w lipcu Piotr Śliwa, administrator obiektów socjalnych PWSZ. – W tym roku zameldowanych jest ok. 200 osób, które zajmują 2,5 piętra, a było 400 – zauważa Marcin Kostek, który w akademiku w Raciborzu mieszka trzeci rok.

– Warunki mieszkaniowe w raciborskim akademiku w dużej mierze uzależnione są od nas samych. Jak sobie fajnie urządzisz, to jest ok. Syf jest, ale to z winy samych mieszkających – przyznaje Marcin Kostek z III roku filologii angielsko-rosyjskiej, który na studia do Raciborza przyjechał z Zakopanego. Dziewczyny narzekają przede wszystkim na łazienki. – Są one w fatalnym stanie – słyszymy od studentek edukacji elementarnej z językiem niemieckim Sandry Kucharczyk, Izabeli Woźniak i Eli Szaramy. Brak warunków do nauki też często doskwiera raciborskim żakom. – Koleżanka nie ma z tym problemów, bo uczy się przy muzyce, ale ja potrzebuję ciszy, a z tym w akademiku nie jest łatwo – dodaje Iza. – Ciężko jest tu zasnąć – kontynuuje Błażej, student wychowania fizycznego.

Wielu z mieszkających w raciborskim akademiku zastanawiało się nad zmianą lokum na stancję. – Miesiąc mieszkałam na stancji, ale zapłacić za to musiałam 300 zł. Akademik jest jednak najtańszy i to jest jego podstawowy plus – stwierdza Ela Szarama z Mysłowic, studentka edukacji elementarnej z językiem niemieckim i filologii angielskiej. – Nie ukrywam, że zastanawiałem się nad zmianą, ale poza minusami widzę wiele plusów mieszkania w akademiku. Przede wszystkim poznaje się tu wielu przyjaciół, jesteśmy jak jedna wielka rodzina. I oczywiście nigdzie nie ma takich imprez jak w akademiku – zachwala Marcin Kostek.

Jakie plusy w zakwaterowaniu w domu studenta widzą jeszcze jego mieszkańcy? – Wszystko jest blisko. Blisko na zajęcia czy do Biedronki – mówi Marcin z Zakopanego. – Notatki zawsze można od kogoś pożyczyć i zawsze znajdą się chętni do imprezowania – dodają Sandra z Kędzierzyna-Koźla i Izabela z Ujazdu. – Na miejscu mamy też stołówkę – kończą Adrian Korczyk z Oświęcimia, Zbyszek Motor z Suchej Beskidzkiej i Bogusław Kłaptocz z Ligoty.

Są i tacy, którzy na zamieszkanie nie zdecydowaliby się nigdy. – Mieszkam na stancji, mimo że jest drożej. Mam spokój, jestem na swoim, robię, co chcę, a jak mam ochotę na imprezę, to przychodzę do akademika – przyznaje Roman z Kędzierzyna-Koźla, student wychowania fizycznego. Z domu studenta wyprowadził się też Paweł i Mariusz, studenci filologii angielskiej. – Przez rok mieszkaliśmy w akademiku. Lubimy imprezować i poznawać nowych ludzi, tam mieliśmy to wszystko pod dostatkiem. Ale warunki pozostawiały wiele do życzenia. Czasem nawet jedzenia nie dało się podgrzać, bo ktoś kurki z kuchenki gazowej wykręcił – opowiada Paweł. – Jak dziewczyna do mnie przyjeżdżała, to często nie mogła się wykąpać, bo przez weekend nie było ciepłej wody – dodaje Mariusz. Te oraz inne czynniki sprawiły, że studenci wyprowadzili się na stancję. – Co prawda w mieszkaniu płacimy o 150 zł na głowę więcej, ale warunki są nieporównywalne – stwierdzają zgodnie studenci.

(k) JaGA