Praca kasjerki to harówka
Niemal codziennie słyszą, że nie potrafią liczyć, że ta robota jest dla nich za trudna. Mimo że niektóre posiadają dyplom ukończenia szkoły wyższej, od klientów słyszą, że pewnie zawodówki nie skończyły. Mowa o kasjerkach, których praca bardzo często jest niedoceniana, a nawet wyśmiewana.
– Jedna wredna pani powiedziała mi, że nadaję się tylko na pastwisko owce pasać – zwierza nam się kasjerka Anna, pracująca w jednym z raciborskich marketów. – Wielokrotnie słyszałam, że jestem zbyt głupia, żeby siedzieć przy kasie i pieniądze ludziom wydać – usłyszała od klientki Dominika. – Zarzucano mi, że zawodówki nie skończyłam, bo rzekomo za dużo policzyłam za szampon do włosów, który miał być w promocji – wspomina Katarzyna z jednego z supermarketów.
Panie pracujące przy kasach w supermarketach nie mają łatwego życia. Chociaż wielu postrzega ich pracę jako siedzenie i nic nierobienie, one zapewniają, że to harówka jakich mało. – Sama praca nie męczy, wykańczające natomiast są docinki, jakie wysłuchujemy od klientów – podkreśla Dominika. – Jeśli ktoś parę razy dziennie słyszy, że jest głupi albo się do tego nie nadaje, to można w końcu oszaleć – dodaje Katarzyna.
Większość z nich z własnej woli nie wybiera pracy na stanowisku kasowym. – Mam licencjat z socjologii, ale o pracę w moim zawodzie trudno. Trzeba za coś żyć, więc podjęłam się pracy kasjerki – opowiada Kornelia. – Skończyłam szkołę policealną, ale perspektyw na pracę w zawodzie nie widzę. Trzeba za coś rodzinę utrzymać. Kasjerka to jedyny etat, jaki w urzędzie pracy dla mnie znaleźli – tłumaczy Dominika.
Jacy klienci najczęściej obrażają panie pracujące przy kasie? – Najgorsi są emeryci i pijacy – twierdzą zgodnie kobiety. – Prawdziwe piekło przeżywamy, gdy wychodzi nowa gazetka. Kiedy dostawca nie zdąży dowieść promocyjnego towaru, nam się obrywa – opowiada pani Ewa, do niedawna pracująca w jednym z raciborskich marketów. – Z pijaczynami też nie lepiej. Nie możemy panu, czy pani ledwo stojącej na nogach skasować alkoholu, wtedy słyszymy, jakie to my głupie, durne i puste jesteśmy – dodaje kobieta.
Jednak na słownych atakach się nie kończy, czasem klienci dopuszczają się rękoczynów. Jacy niebezpieczni potrafią być kupujący przekonała się kasjerka w jednym ze sklepów w Kuźni Raciborskiej. – Mężczyzna wszedł do sklepu, pokręcił się tam trochę. I ni stąd, ni zowąd uderzył kobietę w twarz – opowiada nam świadek zdarzenia, zastrzegając anonimowość.
Mimo że są obrażane, wyzywane, niechętnie rozmawiają o swoich problemach. Twierdzą, że do każdego zajęcia można się przyzwyczaić. – Znaleźć w tych czasach zatrudnienie często graniczy z cudem – podsumowuje pani Ewa.
Justyna Korzeniak
fot. mojursynow.gazeta.pl
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany