Co dalej po wyborach? Przemyślenia na gorąco
- W demokratycznym państwie, przywileje i prawa mają obywatele, a funkcjonariusze władzy publicznej mają obowiązki te prawa im zapewniać – pisze Andrzej Markowiak, były prezydent Raciborza, poseł i wiceminister.
Wybory parlamentarne są za nami. Rozstrzygnęły one jaką polityczną drogę ku przyszłości wskazali w głosowaniu polscy wyborcy. Teraz pozostaje już tylko pilne sformowanie rządu i przejęcie steru statku pod nazwą „Polska”, a wszystkie organy władzy publicznej mają obowiązek, powtarzam – obowiązek! działać tak, aby nastąpiło to jak najszybciej.
Tymczasem w mediach zaczęło się spekulowanie o roli Prezydenta RP w przeprowadzeniu tego procesu, a przy tym o jego przywilejach i prerogatywach. Wręcz gremialnie wygłaszane są poglądy, że prawo daje Prezydentowi możliwość opóźniania tego procesu. I tutaj mój sprzeciw!
Po pierwsze:
W demokratycznym państwie, przywileje i prawa mają obywatele, a funkcjonariusze władzy publicznej mają obowiązki te prawa im zapewniać. Gdy więc w przypadku Prezydenta RP mówi się o prerogatywach to wyłącznie wtedy, gdy wskazuje się go jako wykonawcę zadań w imię dobra obywateli zgodnie z rotą wygłoszonej przysięgi: „... a dobro Ojczyzny oraz pomyślność Obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem”. Rota tej przysięgi jest zapisana w Art. 130 Konstytucji RP i jest najważniejszym zobowiązaniem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej wobec obywateli.
Aby objąć urząd Prezydent musi złożyć przysięgę przed Zgromadzeniem Narodowym i nie jest to akt wyłącznie dekoracyjny tej podniosłej uroczystości, lecz jest to swego rodzaju zatwierdzenie umowy społecznej, którą składający ma obowiązek (a nie przywilej) z należytą starannością wykonywać przez cały czas trwania swojej prezydentury.
Andrzej Duda ma zatem obowiązek, podejmować takie decyzje, które są oczekiwane przez większość społeczeństwa i zgodne z jego wolą wyrażoną w ostatnich wyborach parlamentarnych, a te oczekiwania wynikają jasno z wyniku wyborczego. Nie trzeba też nikogo myślącego, specjalnie przekonywać, że z wielu powodów, szczególnie w wymiarze międzynarodowym, pilne powołanie nowego Rządu jest właśnie obowiązkiem Prezydenta spełnionym dla „dobra Ojczyzny i pomyślności Obywateli”. Każde rozstrzygnięcie dokonane wbrew ich woli należy traktować jako sprzeniewierzenie się postanowieniom Konstytucji RP.
Po drugie:
Prezydent RP, jako organ Państwa, ma ustawowo określone terminy graniczne na wypełnianie swoich obowiązków, ale nic nie upoważnia go do rozciągania tych czynności w czasie do maksimum, „po uważaniu” i bez zrozumiałego powodu, tym bardziej gdy takie zachowanie godzi w „...dobro Ojczyzny i pomyślność Obywateli...”.
Z takim przypadkiem możemy mieć prawdopodobnie do czynienia obecnie w procesie wskazywania politycznego lidera mającego formować nowy Rząd. Za bzdurne należy bowiem uznać argumenty, że tę rolę powinno się, zgodnie z jakąś tradycją, powierzyć przedstawicielowi ugrupowania, które uzyskało najwięcej mandatów w nowym Sejmie. Nie trzeba być szczególnie bystrym czy kumatym, aby zrozumieć, że:
– Prawo i Sprawiedliwość, które wprawdzie taki rezultat wyborczy uzyskało, w obecnych realiach nie będzie w stanie stworzyć parlamentarnej większości,
– projekt polityczny tego ugrupowania został w ostatnich wyborach odrzucony przez ponad 65 % głosujących obywateli i przy milczącym akcepcie ponad 25% niegłosujących.
Prezydent Duda powinien też wiedzieć, że tradycją w każdym normalnym Państwie, w takiej jak, powyborczej sytuacji, jest jak najszybsze utworzenie stabilnego rządu, a nie polityczne kuglowanie. Każde więc nieuzasadnione utrudnianie procesu zmiany władzy ustawodawczej jak i wykonawczej w Polsce po wyborach należy traktować jak działanie wbrew woli Obywateli i ich pomyślności i powinno zostać surowo ukarane w przyszłości i to w trybie karnym, a niekoniecznie politycznym!
Pozostaje mi jeszcze zwrócić się do komentatorów życia politycznego w tym dziennikarzy, aby w swoich publicznych wypowiedziach w kwestiach działań organów i instytucji publicznych, nie nadużywali pojęć „przywilej”, „prerogatywa” „prawo” itp., wszak w każdym przypadku działania władzy publicznej chodzi o obowiązki, a przypisywane tzw. „prerogatywy” mają jedynie charakter porządkujący i nakazowy.
Tak jest na przykład w przypadku powoływania sędziów Trybunału Konstytucyjnego, gdzie w głoszonych publicznie poglądach różnej maści „mędrców” przypisuje się Prezydentowi RP prerogatywę przyjmowania ślubowania od wybranych przez Sejm sędziów, a w rzeczywistości Prezydent w istocie nie p r z y j m u j e żadnego ślubowania. Jedynie, zgodnie ze stosowną ustawą, w jego obecności jest ono składane i to On ma obowiązek warunki do takiego ślubowania, i swoją przy tym obecność, wybranym sędziom, zapewnić.
I ta obecność nie jest jakąkolwiek prerogatywą, czy jakimś szczególnym prawem Prezydenta RP, a wyłącznie jego powinnością, z której powinien być rozliczony.
Najwyższy więc czas, aby w naszym kraju zaczęto przywiązywać właściwą wagę do wygłaszanych oświadczeń, meldunków czy słów przysięgi, a nie traktować ich bezrefleksyjnie wyłącznie jako ceremonialne ozdobniki.
To tyle moich aktualnych przemyśleń.
Obywatel RP
Racibórz, 19.10.2023 r.
Komentarze (0)
Dodaj komentarz