Quasi skuteczność parytetowa?
- Czy czasem nie utkniemy w jakiejś orbicie procentowego oddziaływania w obszarze, jak się wydaje, nienaturalnej polityczno-statystyczno-administracyjnej quasi-skuteczności parytetowej - to głos posła Henryka Siedlaczka w sprawie udziału kobiet na listach wyborczych.
Poseł Henryk Siedlaczek zabrał głos w toczącej się właśnie w Sejmie dyskusji, czy mocą ustawy 50 proc. miejsc na listach wyborczych powinno być zarezerwowane dla kobiet. Przeciwko ich udziale w polityce nie jest, ale parytety to jego zdaniem złe rozwiązanie. Oto treść wystąpienia.
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! W projekcie obywatelskim sztandarowym postulatem jest wprowadzenie przepisu, że liczba kobiet na liście okręgowej nie może być mniejsza niż mężczyzn. Niewątpliwie rozpoczynamy debatę publiczną, która jest dobra i potrzebna. Jednakże chciałbym, odnosząc się do dyskusji, która w tej sprawie się toczy, przypomnieć, że jest to, tak mi się wydaje, kolejna odsłona akcji afirmatywnej, którą np. w Stanach Zjednoczonych testuje się od lat 60. ubiegłego wieku. Jak pokazują doświadczenia amerykańskie, wiara w to, że problem nierówności można rozwiązać prawnie, jest nie dość, że złudna, to wręcz szkodliwa. Osobiście jestem przekonany, że w ten sposób nie da się zbudować lepszego społeczeństwa. Szanując jednak ten w sumie ważny głos społeczny, chciałbym zapytać, czy nie powinniśmy wyciągnąć wniosków z amerykańskiej lekcji. Czy parytety powinniśmy pojmować tak dosłownie? Szanowni państwo, czy czasem nie utkniemy w jakiejś orbicie procentowego oddziaływania w obszarze, jak się wydaje, nienaturalnej polityczno-statystyczno-administracyjnej quasi-skuteczności parytetowej?
opr. w
Na zdjęciu poseł Siedlaczek z eurodeputowaną Małgorzatą Handzlik
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany