Reklama

Najnowsze wiadomości

Styl życia7 kwietnia 201911:56

Ostatnie lata rodziny von Banck w Wojnowicach

Ostatnie lata rodziny von Banck w Wojnowicach  - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Reklama
Krzanowice:

Kolejna część cyklu Zbigniewa Woźniaka poświęcona historii wojnowickiego pałacu. Kończy się na 1945 r., kiedy bogata rodzina opuszcza swoje górnośląskie włości. 

Zgodnie z wolą zmarłego Heinricha von Banck`a, w 1912 roku wojnowicki majorat przejął starszy syn, Eduard Carl Christian Eugen von Banck, piastujący godność radcy rządowego. On już urodził się w Wojnowicach, w 1882 roku, zaś głową rodziny został w wieku zaledwie 30 lat. Mając 42 lata, a więc już w dość męskim wieku, 3 marca 1924 roku poślubił 27-letnią córkę właściciela dóbr rycerskich w Kornicach i Ciężkowicach, Marię Adelheid von Dittrich.

Małżeństwo, mimo piętnastoletniej różnicy wieku, okazało się być szczęśliwym i „młodzi” von Banckowie zdążyli jeszcze dochować się całej czwórki dzieci:
- Najstarsza, Gisela Anna Elisabeth, urodziła się 1 marca 1925 r. we Wrocławiu;
- Heinrich Georg Werner urodził się 22 lipca 1926 r. w Wojnowicach, nazywany był Heino, został w ostatnich tygodniach wojny zmobilizowany i poległ, mając zaledwie 19 lat;
- Henrieta Maria Adelheid urodzona 27 października 1927 r. w Wojnowicach;
- Wolfram Christian Ginther urodzony 7 lipca 1930 r. w Wojnowicach, znany jako Hazi.
Ostatni syn urodził się, gdy Eduard miał już czterdzieści osiem lat.

Nie wiemy czy Eduard czynnie uczestniczył w I wojnie światowej, ale na zachowanej tableau, upamiętniającej mieszkańców Wojnowic, którzy walczyli lub zginęli na wojnie, na honorowym miejscu widnieje nie tylko poległy Werner Luis, ale i Eduard.

Jak wyglądało życie w pałacu w ostatnich latach przed II wojną światową? W tej kwestii wiele informacji uzyskałem od pana Huberta Soricha z Pszowskich Dołów, którego miałem szczęście poznać w 2003 roku. Ten podówczas 73-letni (dziś już nie żyjący), bardzo sympatyczny mężczyzna, miał fenomenalną pamięć z czasów kiedy był 15-latkiem. Pan Hubert wraz z trójką swego rodzeństwa byli w podobnym wieku jak dzieci właściciela wojnowickiego pałacu, a ponieważ ojciec stał stosunkowo wysoko w hierarchii folwarcznego personelu (na dworze książęcym byłby to wielki łowczy), bawili się wspólnie z dziećmi von Banck`a. Biegali po parku, zaglądali do stajni i wozowni, „kolegowali się” z kierowcą pana, wspólnie dokuczali ogrodnikowi. Zdarzało się nawet, że wchodzili do wnętrza pałacu.

W takim jednym pokoju dziecinnym – opowiadał pan Hubert – na całej podłodze rozłożona była kolejka, z wagonikami, stacjami, semaforami i zwrotnicami. Raz też zajrzeli do pokoju muzycznego, który był zlokalizowany na parterze. W tym wielkim pomieszczeniu było kilka instrumentów muzycznych, zaś z okazji świąt Bożego Narodzenia stawiana tam była choinka, którą z całym ceremoniałem przystrajały, z pomocą bony, dzieciaki. Był to sielski i na całe życie zapamiętany widok. Nie zawsze jednak panowała sielanka. Eduard von Banck utrzymywał w domu dyscyplinę. Kiedy jeden z pańskich synów coś nabroił, ojciec po prostu wziął go na kolano i złoił mu skórę rzemieniem.

Pan Hubert potrafił po 58 latach dokładnie wskazać miejsca, gdzie była w murze furtka (dawno już zamurowana prawie bez śladu), gdzie woda ze stawu miała przelew i w którym miejscu w murze był przepust do rowu melioracyjnego, którędy wchodziło się do pałacowej kuchni (oczywiście od strony zaplecza, bo tylko tędy mógł się do niej dostać, pomagając ojcu przy wnoszeniu upolowanej dziczyzny). Pan von Banck, jako wielki pasjonat polowań, często zapraszał gości, którzy wraz z nim strzelali do bażantów, kuropatw, zajęcy i saren a zdarzało się, że i do grubszego zwierza. W nagonce brała udział prawie cała wieś, co sprawiało, że wyniki polowań były naprawdę imponujące. Każdy myśliwy miał pomocnika, który ładował i podawał strzelby, a gość koncentrował się wyłącznie na strzelaniu. W skali roku, Otton Sorich wpisywał do rejestru po 1100–1300 upolowanych zajęcy, bażantów i kuropatw. Na kaczki natomiast jeździli do Kornic, gdzie mieli posiadłość obejmującą stawy hodowlane. Oczywiście, na potrzeby myśliwskie trzymana była sfora myśliwskich ogarów. Specjalnie dla nich wybudowano niezbyt wielki, parterowy, nie istniejący już budynek, który zlokalizowany był przy murze parkowym, od strony północnej parku. Rodzina Sorich mieszkała w małej leśniczówce nad Cyną.

W pałacowych piwnicach wisiała uwędzona dziczyzna. Jedno pomieszczenie służyło za leżakownię win, zaś w specjalnych - murowanych głęboko poniżej poziomu piwnic - komorach cały rok przechowywany był tak niezbędny na pańskim stole lód. W zimie folwarczni woźnice zwozili naturalny lód z okolicznych stawów, który utrzymywał się dzięki grubej pokrywie ze słomy oraz faktowi, iż w pałacowych piwnicach temperatura z przyczyn naturalnych zawsze oscyluje wokół od 5 do 7 stopni Celsjusza. Był to stary, wypróbowany sposób na posiadanie lodu, stosowany nie tylko we dworach, ale i browarach.

Eduard von Banck w swych ostatnich latach zamieszkiwania w Wojnowicach wyglądał bardzo dobrze jak na mężczyznę po sześćdziesiątce. Był nieco tęgawy, miał dość przerzedzone (niegdyś trochę rudawe) włosy, nosił okulary, sprawiał wrażenie człowieka wykształconego i kulturalnego. Wyglądał na wielkiego pana, którym zresztą w istocie był. Często zamykał się w swym pełnym książek gabinecie na I piętrze, do którego mało kto, a już najmniej dzieci, miał wstęp.

Prócz zarządzania swoim majątkiem, pełnił również jakąś ważną funkcję urzędniczą w Raciborzu. W jednych dokumentach figuruje bowiem przy jego nazwisku określenie Regierungsassessor (posiadający odpowiednie wykształcenie i praktykę urzędnik w służbie cywilnej), zaś np. w spisie mieszkańców Wojnowic z 1938 roku określony jest jako Amtsvorsteher (co w czasach pruskich w prowincjach wschodnich oznaczało głównego administratora na szczeblu powiatowym, zarządzającego np. bezpieczeństwem, porządkiem, moralnością, czy zdrowiem). W zasobach Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kulturbesitz (Tajne Archiwum Państwowe Pruskiego Dziedzictwa Kulturalnego) w Berlinie znajduje się dokument poświadczający zdanie przez Eduarda von Bancka w 1911 roku egzaminu na urzędnika państwowego.

Mieszkańcy pałacu cieszyli się we wsi szacunkiem i uznaniem. Mimo tytułu i zamożności oraz przynależności do kościoła ewangelickiego (wieś zawsze była typowo katolicka), nie odgradzali się od ludzi. Dzieci posłali do szkoły podstawowej w Wojnowicach, zaś ich koleżanki i koledzy ze wsi często gościli w przypałacowym parku, a nawet w samym pałacu. Według byłej pokojówki (pani Elfrydy Szmańty) oraz kolegi szkolnego, Wolfram nie był w szkole orłem, nie miał zacięcia do nauki i często koledzy odrabiali za niego zadania w zamian za przynoszone przez niego do szkoły drugie śniadanie. Miał bardzo proste maniery i jak inni chłopcy w tym wieku najchętniej poświęcał czas na bieganie po zakamarkach parku, zaglądanie do stajni, chlewów, owczarni, czy warsztatu.

Niewątpliwą atrakcją, jak na owe czasy, był kort tenisowy, przy którym miejscowe dzieciaki miały wiele radości z podawania piłki grającym. Trzeba podkreślić, że żona Eduarda, Maria Adelheid, była postrzegana przez mieszkańców wsi jako kobieta ciepła i otwarta. Koledze syna ze szkoły, który jak i on był wielkim miłośnikiem gołębi, pozwalała nawet czasem bywać w ich domu. Nie żałowała też wiejskim dzieciom cukierków, co dziś nie ma żadnej wymowy, ale wtedy to było coś. Podobnie jak śmieszne dziś może się wydać, że z okazji świąt służba domowa otrzymywała paczki z ...jabłkami, orzechami i cukierkami. Takie jednak były czasy – ważne, że paczki były, a ludzie to sobie ogromnie cenili.

Nie dziwi więc fakt, że po upływie ponad siedemdziesięciu lat od opuszczenia Wojnowic, rodzina von Banck cieszy się jakimś bliżej nieokreślonym mirem i szacunkiem. Trzeba przyznać, że jest to naprawdę długotrwały efekt ich zamieszkiwania w Wojnowicach, jeśli się weźmie pod uwagę, że swój dom mieli tu jedynie siedemdziesiąt lat. Niewątpliwie pobudzili i wzmocnili tę dobrą pamięć dokonaną dziewięć lat temu darowizną na remont wieży miejscowego kościoła.

Eduard zmarł w 1962 roku i został pochowany na Westfriedhof w Monachium, obok syna Heinricha (juniora), który zginął śmiercią żołnierską jako dziewiętnastolatek pod sam koniec II wojny światowej. Tam też spoczywa, zmarła w 1984 roku, jego żona, Marie Adelheid. Rodzinę von Banck upamiętnia bardzo okazały pomnik, składający się z granitowego postumentu z napisami oraz pięknej rzeźby, prawdopodobnie z brązu.

Nasuwa się przy okazji smutna refleksja, że nie bacząc na ogrom nieszczęść związanych z wojną, zaraz po opuszczeniu majątku przez „państwo” w marcu 1945 roku, rdzenni mieszkańcy wsi, czyli „swoi”, bez najmniejszych skrupułów okradli ich i rozszabrowali dobytek z pałacu. Gdy przybyli krasnoarmiejcy było już po wszystkim. Do dziś zresztą w wielu wojnowickich domach stoją pojedyncze fotele, krzesła, szafki z pałacu; książki, elementy zastawy stołowej, a ogrodzenie jednego z domów zdobią kraty wymontowane z pałacowej balustrady. Wynika z tego, że nawet gdyby mocarstwa postanowiły inaczej i granica polsko-niemiecka nie uległaby zmianie, a tym samym Śląsk nie wpadłby w sferę wpływów sowieckich, powracający von Banckowie i tak zastaliby swój majątek splądrowany, zaś dawni pracownicy znów kłanialiby się w pas swemu chlebodawcy i – jak od wieków – chodzili z podniesionym czołem na niedzielne msze. Cóż, niezgłębiona jest natura ludzka.

Zbigniew Woźniak

Czytaj także pozostałe odcinki

Magnat węglowy z podraciborskich Wojnowic

Syn ochrzczonego Żyda

Wojnowickie lata rodu von Banck

Wojnowicki skarbiec rodziny von Banck

Autor: Zbigniew Woźniak, redakcja@naszraciborz.pl

Bądź na bieżąco z nowymi wiadomościami. Obserwuj portal naszraciborz.pl w Google News.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Sport14 kwietnia 202419:29

Sportowe podsumowanie weekendu

Sportowe podsumowanie weekendu - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Racibórz:

Weekend bogaty był w wiele sportowych emocji. Grali piłkarze, siatkarze i piłkarki ręczne. Sprawdź, jak poradził sobie zespół, któremu kibicujesz.

(greh)
Aktualności15 kwietnia 202409:58

W powiecie grasuje podpalacz?

W powiecie grasuje podpalacz? - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
red., fot. FB.OSP Kobyla
Reklama
Aktualności15 kwietnia 202412:42

GK Rafamet zapowiada wyjście z kryzysu

GK Rafamet zapowiada wyjście z kryzysu - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
5
materiał prasowy spółki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Partnerzy portalu

Dentica 24
ostrog.net
Szpital Rejonowy w Raciborzu
Spółdzielnia Mieszkaniowa
Ochrona Partner Security
Powiatowy Informator Seniora
PWSZ w Raciborzu
Zajazd Biskupi
Kampka
Nasz Racibórz - Nasza ekologia
Materiały RTK
Fototapeta.shop sklep z tapetami i fototapetami na zamówienie
Reklama
Reklama

Najnowsze wydania gazety

Nasz Racibórz 12.04.2024
12 kwietnia 202415:22

Nasz Racibórz 12.04.2024

Nasz Racibórz 05.04.2024
7 kwietnia 202412:45

Nasz Racibórz 05.04.2024

Nasz Racibórz 29.03.2024
29 marca 202415:21

Nasz Racibórz 29.03.2024

Nasz Racibórz 22.03.2024
21 marca 202421:40

Nasz Racibórz 22.03.2024

Zobacz wszystkie
© 2024 Studio Margomedia Sp. z o.o.