Reklama

Najnowsze wiadomości

Styl życia8 grudnia 201314:14

Ekscentryczna limuzyna

Ekscentryczna limuzyna - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Reklama
Krzanowice: Czytadło na niedzielę. ...Starzy ludzie, opowiadali, że zaraz po wojnie znaleziono zamurowane skrytki z herbowymi zastawami stołowym, srebrami i obrazami, a pod szopą w parku - również broń myśliwską. Książki natomiast z pałacowej biblioteki wyrzucono przez okno, załadowano na furmankę i wywieziono gdzieś do dołu...

Lato 2008 roku było wprawdzie gorące, ale i dość mokre, a przede wszystkim jakieś niespokojne. Co prawda opadom daleko było do tych sprzed jedenastu lat, czyli z czasu powodzi tysiąclecia, ale za to nagminnie występowały silne wichury, a nawet - zupełnie w Polsce wcześniej nie spotykane - tornada. Odbijało się to, oczywiście negatywnie, na licznych o tej porze roku festynach, imprezach plenerowych, a nawet ogólnym ruchu turystycznym. Planowany na ósmego sierpnia, festyn z okazji otwarcia Muzeum Dawnej Wsi w wojnowickim pałacu, co prawda odbył się, ale frekwencja nie była porażająca. Cały dzień lał deszcz...

Niedziela, siedemnastego sierpnia, również nie zapowiadała się na szczególnie piękny, ani nawet ciekawy dzień. Od rana chmury, a w mediach wszędzie pełno relacji o trąbie powietrznej, jaka dwa dni temu spustoszyła kawał Opolszczyzny i doszła aż po Częstochowę...

W takim stanie rzeczy, prócz gości na niewielkiej imprezie urodzinowej, pałac w Wojnowicach nie mógł w tym dniu na wiele liczyć...

* * *

Minęło właśnie południe, gdy przed pałac zajechała elegancka, choć nie pierwszej już młodości, limuzyna. Był to nietypowy, trzydziestoparoletni mercedes, w kolorze zieleni butelkowej, z jasnym dachem i tylko jedną parą drzwi; zapewne wersja amerykańska, bo wyglądał tak jakoś bardzo ciężko. Niewątpliwie był to luksusowy egzemplarz kolekcjonerski. Miał hiszpańskie tablice rejestracyjne.

Zatrzymał się od strony wschodniej pałacu, niedaleko ogródka piwnego. Wysiadły z niego dwie osoby: pan koło sześćdziesiątki, w zdecydowanie markowym, szarym garniturze, z bardzo dobrze dobranym krawatem, oraz - na oko - dwudziestoparoletnia, ładna blondynka, ubrana w jeansy i trykotową, niebieską bluzeczkę.

Usiedli przy stoliku w ogródku, porozglądali się wkoło i zamówili kawę. Pytali też o właściciela obiektu. Gdy okazało się, że ten akurat czyta sobie gazetę na pobliskim pomoście, kobieta naradziwszy się z towarzyszącym jej panem, wstała i udał się w kierunku pomostu.

Dzień dobry, nazywam się Daria Wiśnicka, a właściwie to już Hernndez. Pochodzę z Poznania, ale teraz mieszkam w Hiszpanii. Przyjechaliśmy do Polski załatwić kilka spraw, wśród których wymienić muszę również - spotkanie z Panem.

Witam panią, cóż to jednak za niezwykłej okoliczności zawdzięczam wizytę w moich progach aż z odległej Hiszpanii?

To dłuższa sprawa, jeśli by pan zgodził się poświęcić nam - tzn. mnie i mojemu towarzyszowi podróży - trochę czasu, to wszystko wyjaśnimy...

No, skoro fatygowaliście się z aż tak daleka, to nie mogę odmówić. Ale dlaczego się ze mną nie skontaktowaliście telefonicznie ? Prawdę mówiąc, to miało mnie tu dziś wcale nie być i tylko przypadek sprawił, że mnie zastaliście...

* * *

Elegancki pan przedstawił się jako Alfred von Chetritz, mówi tylko po niemiecku i hiszpańsku, ale dzięki pani Darii, mógł opowiedzieć historię swego życia.

Urodził się i wychował w powojennych Niemczech. Jego rodzina - jak tysiące innych - straciła cały majątek na Wschodzie, więc przeżyli parę lat tułaczki, zanim znaleźli swe miejsce i przystosowali się do życia bez folwarku i służby. Na szczęście, ojciec był człowiekiem zaradnym i wykształconym, więc udało się otrzymać częściowe odszkodowanie za utracony majątek. Nawet jednak w Niemczech, lata pięćdziesiąte były czasem nie tylko biedy ale i rozliczeń oraz pomówień związanych z minioną wojną. Kiedy więc wyszły jakieś niejasności związane z przeszłością ojca, wygodniej było się przenieść do Hiszpanii.
Mieszkając na obczyźnie, doświadczyli jak trudno się zasymilować z miejscową, tak bardo odległą mentalnie, społecznością. Utrzymywali zatem kontakty z takimi samymi jak i oni emigrantami z Niemiec. Zawiązywały się więzi koleżeńskie, wielkie przyjaźnie, miłości, a nawet małżeństwa. Najpierw wszyscy mieszkali na prowincji, ale z czasem - jak tylko jakiejś rodzinie zaczynało się lepiej powodzić - wyprowadzała się do Madrytu lub Barcelony...

W rodzinie von Chetritz było podobnie. Brat pana Alfreda zapałał wielką miłością do jednej z córek niegdysiejszego właściciela majątku w Wojnowicach. Pobrali się, wyjechali, byli szczęśliwym małżeństwem i powodziło im się dobrze. Kiedy jednak po kilku dziesięcioleciach szwagierkę dopadła śmiertelna choroba, powierzyła swemu mężowi, długo ukrywaną, rodzinną tajemnicę. Owa tajemnica, to rysunek na którym zaznaczone jest miejsce ukrycia w podziemiach pałacu najcenniejszych przedmiotów należących do majątku rodzinnego.

Mapkę tę, przekazał jej ojciec z początkiem 1960 roku, niedługo przed swoją śmiercią, jako najstarszej z żyjącej trójki dzieci. Uczynił to w nadziei, że jak już opadnie "żelazna kurtyna" i po Europie Wschodniej znów będzie się można swobodnie poruszać, ona ów skarb rodzinny odzyska.

Zarówno jej, jak i mężowi, nie było dane doczekać w zdrowiu tej pięknej chwili. Z nieznanych powodów, koperta z mapką - poprzez procedury związane ze spadkiem - trafiła nie do młodszego brata "spadkobierczyni" rodzinnego skarbu, lecz do jej szwagra - Alfreda von Chetritz właśnie. Ten, honorowo, porozumiał się jednak z młodszym bratem zmarłej i razem próbowali coś z tym zrobić. Byli w 1998 roku w Wojnowicach, zupełnie zresztą incognito, ale wtedy w najlepsze funkcjonował tu szpital i nie było sposobu by do tematu w ogóle podejść. Po kilku latach, dzięki stronie internetowej, dowiedzieli się, że obiekt ma prywatnego właściciela, więc łatwiej będzie wejść do środka, W międzyczasie, ostatni potomek w pierwszej linii właściciela Wojnowic, jako mężczyzna w ósmym krzyżyku swego życia, mocno zapadł na zdrowiu i nie bardzo miał siły wybierać się w tak daleką podróż. Przysłał więc brata zmarłego szwagra, z tłumaczką...

* * *

Von Chetritz okazał się sympatycznym, ciepłym człowiekiem i szybko znalazł wspólny język z właścicielem pałacu. Uradzili nawet, że - zgodnie z wolą ostatniego potomka rodziny byłych właścicieli - założą fundację na rzecz propagowania dziedzictwa i pamięci ich rodziny, którą oczywiście poważnie zasilą częścią dóbr ukrytych w podziemiach.

Znalezienie miejsca, w którym według planu mają być zamurowane wszelakie dobra rodzinne, nie stanowiło żadnego problemu. Przywieziony rysunek był bardzo dokładny i czytelny. Doskonale pokrywał się z zastaną rzeczywistością.

Co prawda, po wojnie już wiele razy ktoś mógł znaleźć ukryty depozyt, bo wieloletni użytkownicy, a nawet - na własną rękę - robotnicy adaptujący obiekt na szpital, solidnie eksplorowali pomieszczenia, poprzekłuwali i przewiercili wszystko co się tylko przewiercić dało. Zresztą, starzy ludzie, opowiadali, że zaraz po wojnie znaleziono zamurowane skrytki z herbowymi zastawami stołowym, srebrami i obrazami, a pod szopą w parku - również broń myśliwską. Książki natomiast z pałacowej biblioteki wyrzucono przez okno, załadowano na furmankę i wywieziono gdzieś do dołu, zaś meble, które nie zostały wywiezione, wyniesiono do parku i spalono. Los wielu pięknych, znalezionych w skrytkach przedmiotów, nie był wcale lepszy. Miejscowi coś tam zabrali i pewnie jeszcze na niejednym strychu we wsi, albo i w kredensie, można by coś popałacowego wypatrzyć. Większość jednak zniszczyły dzieciaki bawiące się w rzucanie talerzami do celu, lub też robiące sobie konkursy: komu dalej talerz się pokula. Sporym powodzeniem cieszyło się też rzucanie cegłami z rozwalonych w poszukiwaniu skarbów pieców do kryształowych żyrandoli. Nikomu niczego nie było żal, bo to przecież nie tylko "pańskie", ale i poniemieckie. Czy w tej sytuacji, coś mogło się jeszcze uchować ?

* * *

Zaraz rano, w poniedziałek, zaczęły się prace eksploracyjne. W miejscu pasującym do opisu rozpoczęto wiercenie. Po około siedemdziesięciu centymetrach, wiertło wskoczyło w pustą przestrzeń. Teraz w otwór wpuszczono drut, którego kilka metrów weszło swobodnie do środka. Wniosek był oczywisty - jest pomieszczenie. Optymizm i radość udzieliły się wszystkim obecnym. Rozkuwanie otworu do średnicy, która pozwoli włożyć rękę z latarką i zajrzeć, trwało około pół godziny. Von Chetritz niecierpliwie włożył rękę do środka, ale niewiele zobaczył; część pomieszczenia była pusta, zaś druga - częściowo zasłonięta ścianką. Trzeba było zrobić otwór tak duży, by mógł tam wejść człowiek. Trwało to kolejne pół godziny. Pierwszy, jako szczuplejszy, wszedł do środka właściciel pałacu i ... klapa, nic, pusto.

Ktoś tu już po wojnie był, miał dużo czasu i spore możliwości. Nie tylko opróżnił - niemałe, bo liczące około 7 metrów kwadratowych - pomieszczenie, ale i zrobił odwierty poszukiwawcze w ścianach. Dostał się do środka z parteru, przebijając strop Kleina ze schowka pod schodami, który potem został zamurowany. Miał w sobie na tyle przyzwoitości, albo i poczucia humoru, że dokładnie po sobie posprzątał. Pomieszczenie było starannie pozamiatane.

* * *

A miało być tak pięknie. Wszyscy mieli nietęgie, smętne miny. Całe przedsięwzięcie okazało się spóźnione, może nawet o wiele dziesięcioleci. Inna rzecz, że nikt nigdy nie słyszał by ktoś tu jeszcze po roku 1945 coś znalazł, ale zapewne też szczęśliwy "odkrywca" za bardzo się nie chwalił...

Zbigniew Woźniak

 

 

Bądź na bieżąco z nowymi wiadomościami. Obserwuj portal naszraciborz.pl w Google News.

Reklama
Reklama
Tagi:
Zobacz film z RTK

Komentarze (0)

Aby dodać komentarz musisz być zalogowany

Reklama
Reklama

Najczęściej czytane artykuły

Aktualności27 marca 202410:26

Zielone Płuca na Ostrogu kontra deweloperka. Tężnia finiszuje a radny mówi o kulisach inwestycji [FOTO LOTNICZE]

Zielone Płuca na Ostrogu kontra deweloperka. Tężnia finiszuje a radny mówi o kulisach inwestycji [FOTO LOTNICZE] - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
39
Racibórz:

Zielone Płuca Ostroga to projekt, który w 2021 r. poparło ponad 3,5 tysiąca mieszkańców Raciborza. W kwietniu 2024 r. kończy się pierwszy etap tego projektu. Raciborzanie będą mogli odpocząć przy tężni, która powstaje przy zbiegu ulic Książęcej i Elżbiety.

red.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Aktualności28 marca 202414:45

Bonus za wiek. Od marca to ponad 6 tys. zł

Bonus za wiek. Od marca to ponad 6 tys. zł - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Beata Kopczyńska regionalny rzecznik prasowy ZUS w województwie śląskim / fot. pixabay
Aktualności27 marca 202414:47

Konwencja programowa PiS do powiatu. Pięć konkretów [WIDEO]

Konwencja programowa PiS do powiatu. Pięć konkretów [WIDEO] - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
16
Racibórz:

Poseł Paweł Jabłoński oraz kandydaci PiS do Rady Powiatu Raciborskiego przedstawili dziś, 27.03., na Rynku swoje najważniejsze założenia programowe na kadencję 2024-2029.

red.
Aktualności27 marca 202419:33

Polowy: zrealizowaliśmy 82% naszego programu. Komitet Silny Racibórz gwarancją wiarygodności Nowej 10-tki Drużyny Polowego!

Polowy: zrealizowaliśmy 82% naszego programu. Komitet Silny Racibórz gwarancją wiarygodności Nowej 10-tki Drużyny Polowego! - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
71
materiał wyborczy zlecony i finansowany przez KWW Dariusz Polowy - Silny Racibórz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Partnerzy portalu

Dentica 24
ostrog.net
Szpital Rejonowy w Raciborzu
Spółdzielnia Mieszkaniowa
Ochrona Partner Security
Powiatowy Informator Seniora
PWSZ w Raciborzu
Zajazd Biskupi
Kampka
Nasz Racibórz - Nasza ekologia
Materiały RTK
Fototapeta.shop sklep z tapetami i fototapetami na zamówienie
Reklama
Reklama

Najnowsze wydania gazety

Nasz Racibórz 22.03.2024
21 marca 202421:40

Nasz Racibórz 22.03.2024

Nasz Racibórz 15.03.2024
14 marca 202421:35

Nasz Racibórz 15.03.2024

Nasz Racibórz 08.03.2024
7 marca 202423:50

Nasz Racibórz 08.03.2024

Nasz Racibórz 01.03.2024
29 lutego 202423:20

Nasz Racibórz 01.03.2024

Zobacz wszystkie
© 2024 Studio Margomedia Sp. z o.o.