Reklama

Najnowsze wiadomości

Styl życia2 września 200817:23

Raciborszczyzna w okresie zarazy 1848 roku cz. 3.

Raciborszczyzna w okresie zarazy 1848 roku cz. 3.  - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Reklama

Racibórz 11 lutego. Anonimowy autor pisał o sytuacji w Raciborzu w następujących słowach: „...Wczoraj i przedwczoraj miałem okazję przekonać się ile współczujących osób o złotym sercu, chętnych do pomocy i gotowych nieść wszelką pomoc poznałem w Raciborzu i okolicy. Od wczoraj dotarło do Raciborza kilka transportów z różnych części Śląska. Przywieziono nowe ubrania, koce, kilka ton ryżu, 100 talarów w gotówce. Szczególnie ubrania są bardzo ważne, bowiem chorzy, którzy często leżą na podłodze, nie mają czego ubrać i marzną...

... Z żywnością zaś sytuacja wygląda dobrze, ponieważ komitet pomocy ofiarom epidemii z Wrocławia organizował ciągłe dostawy koleją. Zapasy deponowano w magazynach na stacjach w Wodzisławiu Śląskim, Rybniku i Żorach. Dużo pieniędzy potrzebują okoliczne szpitale, które przyjmują głównie chorych na tyfus. Bardzo dobrze sprawdziły się powstałe w miejscowościach, które posiadały stację kolejową, prowizoryczne piekarnie. Pieczono tam chleb z przywożonej koleją mąki dla głodującej ludności. Rozwiązanie takie było zbawienne, bowiem, jak wspomniałem wcześniej, ceny chleba i podstawowych zbóż poszybowały podczas zarazy w górę i nikogo nie było stać na ich kupowanie...”

Także rząd prowincjonalny zaczął, z pewnym opóźnieniem, pomagać ludności. W Rybniku, Żorach i Wodzisławiu Śląskim urządzono prowizoryczne domy dziecka dla okolicznych sierot. 11 lutego na tereny dotknięte zarazą przybył przedstawiciel komitetu pomocy z Wrocławia asesor rządowy Schneer w celu koordynowania na miejscu akcji pomocy. Natychmiast postanowiono wysłać 40 sierot płci żeńskiej do Wrocławia. Przesłano je najpierw do okolicznych miast, gdzie dostały nowe ubrania, zostały przebadane przez lekarza i wysłane koleją do stolicy Śląska. Tam zamieszkały w domach zamożnych mieszczan. Większość z nich została następnie adoptowana.

Z całego Śląska nadchodziły też potężne skrzynie z ubraniami. Była zima a wielu mieszkańców Górnego Śląska nie miało ciepłej odzieży, wielu biedniejszych nigdy w życiu nie posiadało butów, tylko robione własnoręcznie chodaki. Jeżeli na skrzyniach nadawcy zaznaczyli, że są to dary dla Górnoślązaków, to poczta i kolej nie pobierały za przesyłkę żadnych opłat.

11 lutego przybył do Raciborza posłaniec, który przez kilka dni jeździł po miejscowościach powiatu rybnickiego i pszczyńskiego. Wiadomości, które przywiózł do Raciborza były zatrważające. W powiecie rybnickim było 1618 sierot, którym należało udzielić błyskawicznej pomocy, w innym wypadku były zagrożone śmiercią. 3170 osób przezwyciężyło tyfus i wyzdrowiało. Większość z nich jednak wymagała wsparcia, gdyż nie miała żywności ani środków finansowych na jej zakup. Ok. 1500 leżało w chorobie. Im także należało szybko pomóc, większość z nich bowiem była bardzo biedna, bez środków do życia i bez lekarstw.

Racibórz 12 lutego 1848. Tyfus rozprzestrzenił się dotychczas po lewej stronie Odry. Pierwsze meldunki o zarażeniach przyszły z Baborowa. W Kietrzu choroba dotknęła księdza kanonika Molerusa oraz jego 2 wikarych. Msze i posługę kapłańską musiał tam zapewnić kapłan z pobliskiej wioski. Trzeba dodać, że chorowało bardzo dużo kapłanów. Jest to zrozumiałe, wszyscy bowiem pełnili posługę wśród chorych i umierających.

Dzisiaj (11.02) przybyło do Raciborza 8 sierot ze wspomnianych wyżej 40, które miały jechać do Wrocławia. Ich widok zaraz po przybyciu ściskał serce – odziane w szmaty, z twarzami białymi jak kreda, chodzące szkielety ludzkie. Szybko jednak się nimi zaopiekowano w domu raciborskiego proboszcza, kanonika Heide. Sieroty zaopatrzono w świeże ubrania, nakarmiono do syta i umieszczono w pokojach. Miały tutaj oczekiwać na resztę dzieci, które razem przetransportowano później do Wrocławia.

Także 11 lutego odbyła się w Raciborzu konferencja ministra w pruskim rządzie hrabiego zu Stolberg, prezydenta regencji hrabiego von Pückler z przedstawicielami lokalnych władz i innymi znaczącymi osobistościami. W jej wyniku postanowiono o znacznym zwiększeniu dostaw żywności, głównie kaszy oraz natychmiastowym jej rozdzieleniu. Już po kilkunastu godzinach zorganizowano transport 8 wozów, które dotrzeć miały do stacji żywnościowych zorganizowanych przez Zakon Braci Miłosiernych. Zorganizowano też duże transporty bielizny i ubrań. Niektórzy obserwatorzy twierdzili, że pomoc państwowa przyszła zbyt późno. Biorąc pod uwagę, że opisywane wydarzenia miały miejsce 160 lat temu i wtedy rządziły całkiem inne standardy w sytuacjach kryzysowych, należy stwierdzić, że w Prusach pomoc była niezła w porównaniu z innymi państwami europejskimi. Natomiast mierząc ówczesną pomoc państwową według dzisiejszych standardów, była oczywiście fatalna.

Minister hrabia zu Stolberg i prezydent regencji hrabia von Pückler udali się 12 lutego do Rybnika – miejsca największego skupiska zarazy i biedy. Tam czekał na nich wspomniany już dr Künzer z Wrocławia, który zdał przybyłym relację z sytuacji i nakreślił najpilniejsze zadania, które należy zrealizować. Wspomniany dr Künzer pisał 13 lutego z Rybnika „Prócz sierocińca, który zorganizował komitet pomocy z Wrocławia funkcjonuje już drugi, utworzony za fundusze rządowe, który może przyjąć 70 do 80 dzieci. Wczoraj odwiedziłem braci zakonnych, którzy urządzili stację pomocy w Żorach. Poinformowali mnie, że jest tam jeszcze 80 dotkniętych zarazą rodzin, kilka osób zmarło w ostatnich 8 dniach, a 12 mieszkańców zaś jest w bardzo ciężkim stanie... . Widać wyraźnie, że działalność braci i lekarzy robi swoje, bo zaraza została ograniczona. Dzisiaj wszyscy okoliczni lekarze przybyli tutaj na konferencję dotyczącą zwalczania epidemii. Podkreślono na nim, że sytuacja jest groźna i trzeba działać szybko, skutecznie i długofalowo. Potrzebne są szpitale takie, jak stworzony w Radlinie przez dra Neumanna. W odseparowanym pomieszczeniu w szkole opiekę znalazło tam 9 chorych...”

Ten sam dr Künzer pisał 2 dni później także z Rybnika „...Zaiste wielkie są objawy współczucia i solidarności z cierpiącą ludnością. Dorównują one ogromowi cierpień biednych i chorych Górnoślązaków... . Wróciłem właśnie z jednym z nowicjuszy z Pszczyny, gdzie zakładaliśmy 3 z kolei w rejonie stację pomocy. Dzięki wsparciu i ogromnej pomocy hrabiny zu Stolberg otrzymamy w mieście budynek na lazaret, który pomieści 26 łóżek. 2 braci będzie w min pracowało, 2 pozostałych zaś działa już w okolicznych wioskach. Nowa stacja w Porębie już działa. Zaopatrzeni w żywność i medykamenty idziemy od miejscowości do miejscowości, gdzie z wielką niecierpliwością oczekują nas potrzebujący. Kiedy dotarliśmy do pewnej wsi należącej do dóbr rybnickich, przyjął nas sołtys. Bez słowa zdjął ze swych drzwi czarną tabliczkę, która informowała o tym, że w domostwie chorowano na tyfus i wyrzucił ją. Spytaliśmy dlaczego to uczynił? Ucieszony sołtys odpowiedział, że słyszał od ludzi z Radlina o działalności zakonników – lekarzy i o tym, że gdzie się oni pojawią zaraza ustępuje a ludzie zdrowieją. Powiedział też, że od 14 dni mieszkańcy unikali jego domostwa, nawet pomocnik sądowy do niego nie przychodził, chociaż miał ważne sprawy do załatwienia.
Ten ostatni oprowadzał nas też po wsi ostrzegając głośno przed zarażonymi domostwami o możliwości zakażenia. Już jednak przy trzecim domu z chorymi jego strach prysł i oznajmił nam, że chce razem z nami pomagać chorym. To samo działo się z chorymi. Po zaaplikowaniu im pierwszej dawki leków, łyku ciepłej herbaty, kilku słowach pociechy i otuchy chorzy twierdzili, że już im znacznie lepiej. Tak działała nasza skromna pomoc na tych bogobojnych i wdzięcznych ludzi. Tak jak mogliśmy okrywaliśmy ich ciała ciepłymi rzeczami, robiliśmy ogień w chałupach, gotowaliśmy ryż, by potem siąść z ich obdartymi dziećmi i dzielić się z nimi naszymi zapasami chleba. Ich wdzięczność była bezgraniczna, w pierwszej mierze dla Boga, nie mniejsza zaś dla nas... . Jest to naprawdę bogobojny i dobry naród, chociaż pewna grupa, szczególnie w miastach i bogatszych miejscowościach, jest nienasycona i skąpa... . Nowe zachorowania zdarzają się jeszcze bardzo często, ale śmiertelność drastycznie spadła. Na naszej stacji rybnickiej nie zmarł od 8 dni żaden z pacjentów. Bóg nam z pewnością pomoże...”

Piotr Sput c.d.n. 

Bądź na bieżąco z nowymi wiadomościami. Obserwuj portal naszraciborz.pl w Google News.

Reklama
Reklama
Tagi:

Komentarze (0)

Aby dodać komentarz musisz być zalogowany

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Partnerzy portalu

Dentica 24
ostrog.net
Szpital Rejonowy w Raciborzu
Spółdzielnia Mieszkaniowa
Ochrona Partner Security
Powiatowy Informator Seniora
PWSZ w Raciborzu
Zajazd Biskupi
Kampka
Nasz Racibórz - Nasza ekologia
Materiały RTK
Fototapeta.shop sklep z tapetami i fototapetami na zamówienie
Reklama
Reklama

Najnowsze wydania gazety

Nasz Racibórz 19.04.2024
19 kwietnia 202421:56

Nasz Racibórz 19.04.2024

Nasz Racibórz 12.04.2024
12 kwietnia 202415:22

Nasz Racibórz 12.04.2024

Nasz Racibórz 05.04.2024
7 kwietnia 202412:45

Nasz Racibórz 05.04.2024

Nasz Racibórz 29.03.2024
29 marca 202415:21

Nasz Racibórz 29.03.2024

Zobacz wszystkie
© 2024 Studio Margomedia Sp. z o.o.