Wyrok w sprawie byłego kierownika raciborskiej izby przyjęć i pogotowia
Niemal dokładnie trzy lata po odejściu z Raciborza doktora Piotra S., w sprawie jaka toczyła się przeciwko niemu przed sądem karnym, zapadł wyrok. Pracownicy nie chcą komentować sprawy. - Bez wypowiedzi - mówi sam skazany. Wyrok jest nieprawomocny. Strony, zarówno prokurator, obrońca jak i pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego, poprosili o pisemne uzasadnienie.
Piotr S. odszedł z Raciborza na własną prośbę. Dyrekcja szpitala przystała na porozumienie stron. Poinformowano o tym na konferencji prasowej 15 grudnia 2015 r. Dyrektor przyznał wóczas, że komisja etyczna zajmowała się skargą podpisaną przez 27 pracowników, zarzucających kierownikowi zachowania mobbingowe. - Protokołu komisji, która zakończyła prace, jeszcze nie ma, ale były przesłanki mobbingu - oświadczył wówczas mediom dyrektor. Jak dodał, kierownik pogotowia odmówił składania wyjaśnień, postępowanie komisji było długie, wypowiedziało się wiele osób, a procedurę wszczęto po tym, jak skarga trafiła na biurko dyrekcji. - Po spotkaniu ze skarżącymi nadałem temu dalszy bieg - oświadczył wówczas Ryszard Rudnik. Był to drugi taki przypadek odnotowano przy Gamowskiej w ciągu ostatnich lat. Na odchodzącego kierownika dyrektor, jak zapewnił, nie narzekał, pozytywnie ocenił zmiany, jakich dokonał, i wynik finansowy pogotowia. Kierownik organizował głośne mistrzostwa ratowników medycznych w Raciborzu. Przepracował przy Gamowskiej 8 lat.
Sprawa trafiła przed oblicze raciborskiego sądu, a na oskarżenie byłego przełożonego zdecydowało się dziesięciu pracowników izby przyjęć i pogotowia. Podstawą był artykuł 207 kk (kto znęca się fizycznie lub psychicznie nad osobą najbliższą lub nad inną osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5) oraz wynikające z zeznań działania kierownika w latach 2014-2015, polegające na poniżaniu, krytykowaniu, ośmieszaniu, obrażaniu, podważaniu kompetencji zawodowych i zastraszaniu konsekwencjami służbowymi. Miało również dochodzić do rękoczynów, m.in. popychania i uderzania, a także łapania za nogi, co skutkowało upadkiem jednego z pokrzywdzonych.
Sąd uznał S. za winnego popełnienia zarzucanych mu czynów (łącznie 10 zarzutów) i orzekł karę 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych w służbie zdrowia przez 3 lata oraz nakaz przeproszenia na piśmie i wypłacenia pracownikom po 1500 zł zadośćuczynienia.
Pracownicy pogotowia nie chcą komentować sprawy, wskazując, że wyrok jest nieprawomocny. Odsyłają do dyrekcji. Ta była wzywana przed oblicze sądu, ale wyroku też nie komentuje. Tak samo jak Piotr S., pracujący jako lekarz pogotowia w jednym ze szpitali w naszym regionie. - Bez wypowiedzi - ucina krótko, kierując do swojego obrońcy z Rybnika.
(w)
Komentarze (0)
Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.