Bieńkowice mają nowego kronikarza
Z Bieńkowic pochodził ks. Franciszek Pawlar, znany badacz, pisarz i górnośląski kolekcjoner. Tu urodził się zmarły niedawno Alois Cwik, autor bieńkowickiej monografii. Tu mieszka Szymon Piechaczek, uczeń raciborskiego Ekonomika, twórca fejsbukowego profilu poświęconego tej wsi. Piechaczek chce zachować dla potomnych to, co wydarzyło i zdarzy się w Bieńkowicach. Pisze pamiętnik. Miał też propozycje polityczne.
- Na początku pomyślałem, że trzeba Bieńkowice jakoś zareklamować. Sprawdzałem czy na facebooku jest jakaś podobna strona. Znalazłem jedynie Nasz Tworków i stwierdziłem, że sam założę lokalny profil. Wszystko zaczęło się od tego, że bardzo zainteresowała mnie historia, to, co tutaj kiedyś się znajdowało. Pomyślałem, jestem młody, a niczego nie wiem o tej wsi i zacząłem czytać i szukać zdjęć. Na początku działałem anonimowo, byłem młodym, nie wiedziałem, jaki będzie odbiór. Na początku była cisza, dopiero później zaczęło się rozkręcać i jak pojawiło się więcej pytań, to zdecydowałem się ujawnić – opowiada Szymon.
Dawniej nie było komunikacji przez Internet, stron www, Facebooka, aparatów cyfrowych. Po przodkach pozostało znacznie mniej słowa pisanego niż dziś. Przedwojenne zdjęcia i pocztówki to rarytasy. Zbierali to wszystko ks. Franciszek Pawlar oraz Alois Cwik. Ich dorobek pozwolił wydać monografię wsi. Opracował ją Cwik, ale hojnie czerpał z tego, co wcześniej zebrał Pawlar.
Życie toczy się jednak dalej, tyle, że form komunikacji przybyło. Zdjęć są setki, jeśli nie tysiące. Do tego dochodzą filmy. Wciąż odkrywane są nowe materiały archiwalne. Ktoś musi to wszystko gromadzić, by wiedza o Bieńkowicach nie zaginęła i była dostępna dla każdego chętnego.
- Mojego ojca i dziadka bardzo interesuje historia. Myślę, że mam ich geny – śmieje się Szymon. -- Moich rówieśników, niestety, to nie interesuje. Chciałem ich zainteresować, ale moja praca spotyka się z określeniem „no fajnie” i tyle. Pozostaje to bez echa, robisz to fajnie, ale co nas to obchodzi - dodaje.
Co innego u bieńkowiczan na emigracji, głównie w Niemczech. - Bardzo dobry odbiór zyskuję od ludzi, którzy wyjechali za granicę. Taka strona jest dla nich jedyną możliwością śledzenia tego, co dzieje się w ich rodzimej miejscowości. Starsze pokolenie natomiast jest pod wrażeniem tego, co robię. Przez to wszystko miałem nawet propozycje polityczne, by startować do rady gminy. Póki co jednak mam szkołę, maturę więc stwierdziłem, że nie teraz. W przyszłości bardzo chętnie, obecnie jestem za młody, nikt nie traktowałby mnie poważnie – zdradza Szymon.
Jaki jest plan na atrakcyjny profil Bieńkowic? Na pewno relacje z bieżących wydarzeń (tu trzeba pogodzić służbę w OSP i zabezpieczenia imprez z przygotowywaniem relacji) oraz kolejne kronikarskie odsłony dziejów wsi. Te drugie wymagają odwiedzin u mieszkańców, którzy wciąż w swoich szufladach kryją niejeden skarby. Na pewno jednak możemy się spodziewać kolejnych ciekawostek. Nowością było 50 długopisów z nazwą profilu FB (rozeszły się jak świeże bułeczki). - Możliwe, że w przyszłości zadbam o inne bieńkowickie gadżety – zapewnia Szymon.
Na politykę co prawda jeszcze za wcześnie, ale na pisanie bieńkowickiego pamiętnika już czas. Nie można utracić choćby jednego ważnego wydarzenia. Szymon zdradza, że pracuje już nad taką pozycją. Opowiadałby o współczesnych Bieńkowicach, które, jak zapewnia, nie chce opuszczać. - W tym momencie nie wyobrażam sobie mieszkać, gdzie indziej. Chciałbym zostać tu, w domu – kończy.
Patryk Cyran, opr. (waw)
Komentarze (0)
Komentarze pod tym artykułem zostały zablokowane.