Obiecanki cacanki... a strażakom radość
Od dwóch lat strażacy ochotnicy z Markowic walczą o nową remizę. Obecna jest w opłakanym stanie. Budynek pęka. W małym pomieszczeniu ciężko pomieścić 67 strażaków z całym sprzętem. Prezydent gwarantuje tylko remont starej. Na nową się nie godzi. Powód? Brak pieniędzy.
Budynek obecnej remizy liczy już ponad 100 lat. Zanim wprowadzili się do niego strażacy, należał do bogatego urzędnika. W latach 70. przeszedł generalny remont, od dach po podłogi. W następnych latach przeprowadzane były tylko drobne naprawy. Dzisiejszy jej stan woła o pomstę do nieba. Elewacja się sypie, a na budynku pojawiają się coraz większe szczeliny. Przez wiele lat ochotnicy prowadzili świetlicę dla dzieci. W tym roku musieli ją zamknąć, bo stan budynku uniemożliwiał dalszą jej działalność.
Obecna remiza jest za ciasna dla strażaków ochotników. W tej chwili jest ich 67 i niemożliwością jest, aby spotkali się w tak licznej grupie jednocześnie. Do tego dochodzi ich sprzęt. – Na 300 m kw nie zdołaliśmy wszystkiego pomieścić. Dlatego niektóre nasze sprzęty znajdują się na prywatnych posesjach – mówi kpt. Roland Kotula, ochotnik z Markowic.
O organizowaniu imprez dla mieszkańców też nie ma mowy. Dlatego dwa lata temu strażacy zaapelowali do władz miasta o wyremontowanie ich siedziby. Usłyszeli wtedy od prezydenta Mirosława Lenka, że remont pochłonie tyle pieniędzy, że lepiej już wybudować nową. Załodze pomysł się spodobał i postanowili pójść tym tropem. Otrzymali nawet kilka propozycji, gdzie ewentualnie mogłaby powstać. – Pokazano nam kilka działek. Jednak wszystkie one znajdowały się na obrzeżach dzielnicy. Dlatego były nie do przyjęcia, bo nasza siedziba nie może znajdować się tak daleko centrum. Utrudniało by nam to dojazd – wyjaśnia Kotula.
Postanowili zatem sami znaleźć grunt pod budowę. I znaleźli... kilka metrów od obecnej. – Właściciel tej działki chciał tam wybudować dom jednorodzinny, ale chętnie nam ją oddał. W zamian otrzymał inną. Była nieco większa, za co oczywiście miastu dopłacił – wspomina kpt. Kotula. Ale wtedy okazało się, że miasto jednak nie ma takiej sumy pieniędzy, żeby postawić na nowo nabytej ziemi remizę.
Strażacy zostali więc z 13 ha gołej ziemi. Mimo to nie dali za wygraną. Poprosili jednego z mieszkańców, aby zrobił wizualizację obiektu. Do władz apelowali o wykonanie projektu architektoniczno- budowlanego, a następnie wpisanie go do wieloletniego planu inwestycyjnego. – Dzięki tym dokumentom moglibyśmy zacząć starania o dofinansowanie zewnętrzne. - Uderzylibyśmy do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Funduszu Ochrony Środowiska, wszędzie gdzie się da. Bez konkretów mamy związane ręce – mówi Kotula.
Prezydent Mirosław Lenk stwierdził, że wolałby wyremontować obecną remizę. Przewidywany koszt to jakieś pół miliona zł, a tyle miasto jest wstanie wydać. – Nie widzę problemu, na remont nas stać, ale nie na budowę. Za dużo mamy napraw dróg i chodników, za które ludzie nas rozliczają. Nie umniejszając wam oczywiście, bo remiza jest równie ważna, ale do 2013 r. nie będziemy mieć takich pieniędzy – tłumaczy prezydent Lenk. – Chcieć to móc. Wystarczy zrobić odpowiedni plan, a my się o dofinansowanie postaramy – ripostuje Kotula.
Póki co takiego planu nie ma, ale prezydent obiecał, że jeszcze będzie ze strażakami rozmawiał i wspólnie postarają się znaleźć odpowiednie rozwiązanie. Miejmy tylko nadzieję, że na obiecankach się nie skończy i strażacy w końcu dostaną pieniądze na nowy budynek.
Justyna Korzeniak
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany