Parkowanie tu, to HORROR!
Mieszkańcy ul. Łąkowej nie mogą narzekać na brak miejsc parkingowych. Problem w tym, że stan ich parkingu pozostawia wiele do życzenia. W deszczu zamienia się w wielkie błotnisko, a w słoneczne dni w zakurzone żwirowisko. Nie ma komu załatwić problemu. Gmina i MZB umywają ręce.
Niegdyś ładny, duży parking, na którym mieszkańcy ul. Łąkowej nie mieli problemu z parkowaniem swoich pojazdów. Dziś parkują na chodniku, przy bloku. – Często toczymy ze sobą batalie, kto pierwszy przyjedzie, ten staje wzdłuż klatek schodowych, tam przynajmniej jest w miarę równo, a przede wszystkim asfaltowe podłoże – wyjaśnia Piotr Szkolnik, mieszkaniec ul. Łąkowej. A komu zabraknie miejsc pod blokiem, pozostaje dziurawy parking.
Jego nawierzchnia wygląda jak szwajcarski ser. Po deszczu samochody toną w kałużach błota, a w słoneczne dni zamienia się w zakurzone żwirowisko. Tak jest od dobrych kilku lat i jeszcze nikt nie zdążył zainteresować się problemem. – Tu powinno się wjeżdżać wyłącznie terenowymi samochodami, bo ten parking to jedna wielka dziura i jeden wielki problem. Niestety, chyba tylko nasz, samych mieszkańców. Żaden samorządowiec nie raczy kiwnąć palcem, żeby poprawić jego stan – żali się Krzysztof Kelpin, lokator sąsiednich bloków przy Łąkowej.
– Parkowanie tu, to horror! Zaparkowałem wieczorem samochód, rano przychodzę, a tu mój samochód tonie w błocie! Wróciłem do domu po kalosze, bo bez nich nie dało się dotrzeć do drzwi auta. I niech mi pani wierzy lub nie, tak jest za każdym razem, kiedy popada – dodaje Adam Bąk. Kierowcy stwierdzili, że nie warto myć samochodów, bo wystarczy jednorazowy wjazd na parking i auto wygląda tak, jak przed wizytą w myjni, a czasem jeszcze gorzej.
Mieszkańcy niejednokrotnie prosili zarządców, aby przynajmniej wyrównali podłoże. Ale jak dotąd nikt nie spełnił ich próśb. Sami zatem przywieźli drobne kamyczki i połatali największe dziury. – Zgodzimy się nawet na płatny parking, ale niech on będzie porządnie zrobiony. Bo ile można naprawiać go we własnym zakresie? Płacimy przecież czynsze, podatki, a normalnego parkingu nie mamy – mówi zdenerwowany Bąk.
– Musieliśmy w końcu coś z tym zrobić, bo nie dało się jeździć. Pamiętam, że jakiś czas temu w prasie pojawił się artykuł lokatorki, która zniszczyła całą oponę najeżdżając na dziurę przy wjeździe. Sam wjazd i wyjazd jest tragiczny. W momencie wielkiego deszczu nikt nie widzi mocno zalanych dziur i oczywiście z całym impetem w nie wpada. Zastanawiam się kto w takim razie pokryje koszty wszystkich części samochodowych, które w tym momencie zużywamy? – pyta Kelpin.
4-piętrowcami znajdującymi się nieopodal parkingu przez wiele lat zarządzał Miejski Zarząd Budynków. Teraz to wspólnoty mieszkaniowe. Zarządcą parkingu w dalszym ciągu pozostaje Gmina Racibórz. – Tegoroczny budżet nie uwzględnia naprawy tego terenu. W planach na przyszły rok też go nie ma i nie będzie. Z tego co się orientuję, ma być wystawiony na sprzedaż, dlatego gmina nie przeznaczy pieniędzy na jego remont. Jeżeli mieszkańcom bardzo zależy na tym obszarze, to mogą wystosować pismo do prezydenta z prośbą o ewentualną dzierżawę czy jego kupno – mówi Urszula Sobocińska, naczelnik wydziału Gospodarki Miejskiej w UM. Dodaje jednocześnie, że dziurawym parkingiem powinien zająć się MZB, bo to do niego przez wiele lat należał cały teren. – Nie mamy pieniędzy nawet na naprawę dachów w niektórych budynkach, a co dopiero na parking. Owszem zarządzaliśmy niegdyś tym obszarem, ale za naprawę odpowiada gmina – stwierdza stanowczo Stanisław Borówka, dyrektor MZB. I koło się zamyka, gmina umywa ręce, MZB nie ma pieniędzy, a mieszkańcy w dalszym ciągu pozostają z dziurawym parkingiem.
Justyna Korzeniak
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany