Przez kieszeń do głowy
Nieprawidłowe parkowanie - temat powracający jak bumerang. Nie pomagają upomnienia ani mandaty. Zawsze znajdzie się jakiś pretekst: ja tylko na chwilę, gdzie indziej nie ma miejsca, dlaczego się czepiacie? – takie wymówki słyszą strażnicy miejscy co najmniej kilka razy dziennie.
Parkowanie na skrzyżowaniu, na przejściu dla pieszych, na chodniku, blokując całą jego szerokość, niemal pod znakiem „zakaz parkowania” to codzienność na raciborskich ulicach. W takich przypadkach interweniują funkcjonariusze straży miejskiej, kontrolując, pouczając lub nawet karając mandatami. – Wystawiamy dziennie kilka na nawet kilkanaście zawiadomień – wylicza Damian Wypych ze straży miejskiej. – Ci, którzy je dostali, muszą w określonym terminie stawić się na komendę straży miejskiej. Nie ma co ukrywać, że zwykle upominamy. No, chyba że z naszych zapisków wynika, iż dany kierowca uporczywie nieprawidłowo parkuje. Wtedy grozi mu mandat w wysokości 100 zł, a za parkowanie na skrzyżowaniu - 300 zł i jeden punkt karny.
- Niektórzy, jakby mogli to do sklepu wjechaliby samochodem. Nie prościej to zostawić samochód kawałek dalej i przejść te kilkadziesiąt lub kilkaset metrów na piechotę – sugerują stróże parkingowego prawa.
Na komendzie SM nie prowadzą statystyk, jakie samochody najczęściej nieprawidłowo parkują. Jednak z wyrywkowej obserwacji autorki tego tekstu wynika, że im droższy samochód tym większy brak poszanowania przepisów i potrzeb innych użytkowników dróg i chodników.
Oprócz tych, którzy parkują nieprawidłowo jest równie wielka, a może nawet większa rzesza tych, którzy parkują nieumiejętnie. – Wystarczy przyjechać rano przed nasz szpital – złości się pan Henryk z Kuźni Raciborskiej, który przywiózł żonę na badania. – Jeździ człowiek w kółko jak głupi, żeby znaleźć miejsce a tu samochody stoją zaparkowane tak, że prawie każdy blokuje 2 miejsca. Gdyby stały jeden obok drugiego, dwa razy więcej by się ich zmieściło i człowiek nie miałby powodu, by od rana wpadać we wściekłość.
Panią Renatę z Raciborza denerwują natomiast samochody zaparkowane na chodnikach, które niwelują wszelką widoczność osobom, wyjeżdżającym z małych bocznych uliczek. – Ile to razy musiałam samochodem wyjechać niemal na środek jezdni, by zobaczyć czy coś nie nadjeżdża z prawej lub z lewej – skarży się. – To jest prawie jak chybił – trafił w totku, albo ktoś we mnie uderzy albo tym razem może się uda.
- W takich przypadkach też radzimy nas zawiadomić, przyjedziemy i rozpoznamy sprawę - zachęca Damian Wypych z raciborskiej SM.
(jola)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany