Akcja WODNIK w helikopterze
Latający dzisiaj nad miastem helikopter wzbudził niepokój w raciborskim więzieniu. Nie była to jednak próba zuchwałej ucieczki zza krat a ćwiczenia WODNIK 2009. Wzięli w nich dział strażacy, policjanci, GOPR-owcy, WOPR-owcy, straż graniczna a nawet pododdział antyterrorystów.
- Najważniejszy element, jaki dzisiaj ćwiczymy, to ewakuacja z zagrożonych terenów – wyjaśnia Szef Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego, Krzysztof Szydłowski. – Chcieliśmy sprawdzić sprzęt, na przykład w jakim stanie są łodzie motorowe, bo co z tego, że leżą tylko w magazynie i parcieją? Zgromadziliśmy tu cały sprzęt pływający. Doliczyłem się chyba z 10 łodzi, pontonowych i motorowych, bo i strażacy przywieźli swoje łódki i WOPR-owcy. Kolejny ważny element to koordynacja działań wszystkich służ ratunkowych. Teraz musimy zebrać wszystkie niedociągnięcia i wyciągnąć z tego wnioski. Na to potrzebujemy co najmniej tydzień - dodaje.
Trwające 3 dni, wieloszczeblowe ćwiczenia przeciwpowodziowe WODNIK 2009 są rzeczywiście zakrojone na szeroką skalę. W dzisiejszych manewrach ewakuacyjnych w okolicach zbiornika w Brzeziu uczestniczyło ponad 100 funkcjonariuszy różnych służb i cywilów z OC. – Są tutaj strażacy z Komendy Wojewódzkiej Straży Pożarnej i Wojewódzkiej Komendy Policji, są policjanci i strażacy z powiatu, są GOPR-owcy, WOPR-owcy, straż graniczna, straż miejska a nawet pododdział antyterrorystów – wylicza skrupulatnie Krzysztof Szydłowski, by nikogo nie pominąć. – No i oczywiście Miejskie Centrum Reagowania i Ochrony Ludności oraz Powiatowy Zespół Zarządzania Kryzysowego.
Najbardziej widowiskowo prezentowało się podejmowanie powodzian przez helikopter. Raz był to pojedynczy człowiek, do którego z helikoptera zeskakiwał ratownik. Innym razem dwóch lub czterech ludzi, którym zrzucano liny. W rolę pozorantów wcielili się GOPR-owcy ze Szczyrku. Z wody wyciągał ich policyjny helikopter MI 8T (to radziecki śmigłowiec wielozadaniowy zaprojektowany w biurze konstrukcyjnym Michaiła Mila – przypis red.) Chociaż maszyna pochodzi z lat 80. jest regularnie serwisowana, wręcz rozbierana na czynniki pierwsze i składana ponownie, jak zapewniają opiekujący się nią pracownicy techniczny. – Ta nasza popularna „krówka” bierze jednorazowo na pokład nawet do 20 osób. Helikopter biorący udział w dzisiejszych manewrach nie po raz pierwszy latał nad Raciborzem. Byt tu także w roku 1997, kiedy do pomocy powodzianom wykorzystano cały lotniczy tabor katowickiej policji.
Przylot helikoptera do Raciborza wykorzystali miejscowi notable, by pooglądać swoje miasto z lotu ptaka. – Racibórz z góry wygląda bardzo ładnie – przyznał starosta Adam Hajduk. – Zadbany, dużo zieleni. Jerzemu Szydłowskiemu, szefowi Powiatowego Zarządu Dróg podobało się szczególnie rondo koło Mostu Zamkowego. – Widać tam duży ład komunikacyjny – chwalił niejako własne dzieło drogowiec.
Między biorącymi udział w dzisiejszych ćwiczeniach kręciły się czarne labradory z grupy ratownictwa wysokogórskiego i ratowniczo – poszukiwawczego Komendy Miejskiej PSP w Jastrzębiu Zdroju. – Mamy u nas 6 psów – mówi z przewodnik psa Grota Mirosław Konewka, z czułością głaskając lśniącą sierść swojego pupila.
Teren manewrów zabezpieczali pogranicznicy z Raciborza. – Podczas tych ćwiczeń byliśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo ćwiczących i widzów – wyjaśnia rzecznik Śląskiego Oddziału Straży Granicznej w Raciborzu, ppłk SG Cezary Zaborski. – Wiadomo, że w przypadku realnego zagrożenia włączylibyśmy się czynnie, tak jak w 1997 roku, gdzie wszystkie nasze środki i siły były wykorzystane, by pomagać powodzianom ze Śląska i Opolszczyzny.
Obserwujący ćwiczenia ze specjalnie w tym celu wyznaczonego cypla mieszkańcy Raciborza mieli na ich temat swoje zdanie. – Pierwszy raz coś takiego widzę. Robi wrażenie – mówi pan Mieczysław, z podziwem patrzący na unoszący się nad wodą helikopter. – Widać że to jest bardziej dopracowane niż było wtedy, w 1997 roku w czasie powodzi. Pamiętam, te czasy, pamiętam. Tam gdzie dzisiaj jest Billa, było lądowisko dla helikopterów.
Pan Mieczysław ma też pewne zastrzeżenia do ćwiczących. – Widać, że to zawodowcy, ale dzisiaj wszystko im sprzyja, jest ciepło, nie ma wiatru, ci w wodzie to pozoranci, a i tak ten helikopter majtał się na wszystkie strony. Tego pierwszego topielca podejmował z wody bardzo długo, prawie 5 minut. Co by się działo przy złej pogodzie, gdyby wiał wiatr, było zimno... Ja nie wierzę, że cywil w piżamie, spanikowany, przestraszony, wyziębiony i zestresowany, tak ładnie i fachowo podpiął się do uprzęży. Temu ratownikowi z helikoptera to się nawet liny poplątały, jak tych czterech razem zabierał. Dlatego muszą jeszcze potrenować. Trzeba znaleźć jakieś pieniądze i to wszystko dopracować.
Jola Reisch
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany