Bliższa koszula ciału, czyli sprawy rajców
Radni miejscy ostro się dziś pokłócili o drogę na osiedlu przy ul. Słowackiego. Miasto chce sfinansować jej remont kosztem 100 tys. zł. Opozycja uważa, że jej wybór nie jest przypadkiem, bo sąsiednią wspólnotą zarządza wiceprzewodniczący Rady Miasta Artur Jarosz.
Wiceprzewodniczący Jarosz na co dzień prowadzi firmę, która zarządza wspólnotami mieszkaniowymi, a więc budynkami z mieszkaniami stanowiącymi odrębną własność. Są wśród nich także obiekty, w których ponad 50 proc. udziałów należy do miasta. Jedna ze wspólnot zarządzanych przez wiceprzewodniczącego znajduje się w sąsiedztwie drogi, którą chce odremontować miasto. Arteria znajduje się na osiedlu dawnych bloków ZEW-u, w sąsiedztwie Biedronki i szkoły wyższej. Może z niej korzystać kto chce i wielu skraca sobię dzięki niej przejazd ze Słowackiego do Mariańskiej.
Bliskość sąsiedztwa wspólnoty zarządzanej przez Jarosza może, w opinii radnych opozycji, budzić pewne podejrzenia i wątpliwości. Dodano co prawda, że nie ma tu naruszenia prawa, ale "jest to nieetyczne". - Inne podobne drogi są w równie fatalnym stanie, ale się ich nie remontuje - mówiła radna Małgorzata Lenart z PiS. - Dlaczego właśnie ta - pytał prezydenta radny Tomasz Kusy z PiS. - A dlaczego nie - replikował Mirosław Lenk.
Wiceprzewodniczący zaprzeczał, by dochodziło do jakichkolwiek targów. Zapewnił, że droga jest własnością miasta, nie wchodzi w skład terenów przydomowych wspólnoty, z remontu nie ma żadnych korzyści, a o jego przeprowadzeniu zdecydowano już w grudniu 2008 r. - Nie naruszam swoim działaniem przepisów antykorupcyjnych - oświadczył Jarosz.
Dyskusja była burzliwa, bo prezydent zapowiedział przed sesją, że miasto chce łożyć na tereny, w tym drogi, które potem przejęłyby we władanie wspólnoty. Z niektórymi zarządami odbyło się już spotkanie w tej sprawie. Od razu padło też podejrzenie, że do takiego przypadku dojdzie właśnie przy Słowackiego. Zdenerwowany prezydent zapowiedział, że w obecnej sytuacji na takie prace nie wyda ani złotówki, bo każdy "przypadek będzie analizowała komisja śledcza" i "niech się wali". Artur Jarosz grzmiał, iż "należy ustanowić strefę 500 m od domu radnego, w której przez całą jego kadencję nie będzie nic robione, by nie budzić podejrzeń, tak dla świętego spokoju". Prezydent mówił z kolei, że "koszula bliższa ciału" i wielu radnych, w tym z opozycji, zabiega u niego o pewne działania, które są związane "z ich własnymi sprawami".
(waw)
Na zdjęciu Artur Jarosz
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany