Reklama

Najnowsze wiadomości

Aktualności9 kwietnia 201819:20

Piekło w życiu radnej Anny Ronin. Czy raciborski układ zamknięty istnieje i ma wpływ na działania Temidy?

Piekło w życiu radnej Anny Ronin. Czy raciborski układ zamknięty istnieje i ma wpływ na działania Temidy?  - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Reklama
Racibórz:

- Myśleli, że po prostu złamią mnie w jakiś sposób, że wycofam się z tej polityki, ale im się po prostu nie udało, nie wycofałam się - mówiła w TVP o sprawie swojego syna Anna Ronin. Sprawa ma związek z posiadaniem środków odurzających wbrew przepisom ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Policja twierdzi, że działała zgodnie z prawem. Prezydent Mirosław Lenk, jak przekonuje, o sprawie syna Ronin dowiedział się z TVP, a sama radna przesłała nam obszernie wyjaśnienie. 

Co mówiła radna Anna Ronin w TVP [materiał tutaj - czas od 00:19:30]

- Po przegranych wyborach z układem była pani niszczona przez prezydenta. Dlaczego? Co się stało? - pytała byłą kandydatkę na prezydenta Raciborza prowadzącą program Magdalena Ogórek.

- W 2014 roku zaczęło się piekło w moim życiu - odpowiedziała radna Ronin - zaczęły się szykany, groźby mojego najstarszego syna, przede wszystkim grożono mi - jakie szykany? Jakiego rodzaju? (M. Ogórek) - Bardzo, bardzo osobiste, właśnie nie chciałabym raczej o tym powiedzieć, bo są to bardzo ciężkie sprawy, aczkolwiek żeby gdzieś tam utkwiły również w pamięci naszego układu zamkniętego w Raciborzu, to oni wiedzą, co zrobili, będziemy jeszcze do tego wracać, aczkolwiek chciałam powiedzieć, że grożono mi, śledzono mnie przez dwa tygodnie generalnie, kiedy była druga tura wyborów, bo ona była najbardziej okrutna i brutalna, różnego typu ulotki, plotki na mój temat, i oszczerstwa, że nawet moja rodzina się pytała, faktycznie tak to jest, jak to było, opowiedz, bo takie plotki krążą po mieście, niszczono mnie, próbowano wyeliminować z życia społecznego (...). Szykany spowodowały, że to przegrałam. Ronin mówi, że została radną miejską i zaczęła mówić, co jest nie tak w Raciborzu. Dodała, że straciła pracę. Prowadzący: - chciałbym żeby Pani opowiedziała o tej historii, która się przytrafiła Pani synowi. - Dobrze, mam nadzieję, że już nic więcej się jemu nie przytrafi, dlatego, że musiał wyjechać z tego kraju, został aresztowany, miał wcześniej odrobić jakieś godziny po prostu i sąd wysyłał (ile miał lat? - prowadzący), przed maturą był, to była klasa maturalna, on przygotowywał się do matury, i pewnego dnia w styczniu przyszli policjanci do naszego domu po prostu go i zabrali go ze sobą (pod zarzutem? prowadzący), w związku z tym, że był osobą poszukiwaną, gdzie ja jako osoba po prostu publiczna, wszyscy wiedzieli gdzie mieszkam, jaki mam numer telefonu, można się było ze mną skontaktować, uważam, że to było celowe i przygotowane działanie, właśnie po to żeby, żeby... (dla matki to ogromny cios, celowali w dobry punkt - prowadząca), celowali tak, myśleli, że po prostu złamią mnie w jakiś sposób, że wycofam się z tej polityki, ale im się po prostu nie udało, nie wycofałam się, i generalnie syn wyjechał, ale niesmak pozostał, próbowaliśmy się odwoływać, ale wiadomo, że układ zamknięty blokował te wszystkie nasze zarzuty, zażalenia, zawsze była taka ściana, gdzie próbowaliśmy coś zrobić (a przepraszam jak syn zdawał maturę w takim razie? - prowadzący) pisał po prostu po miesięcu czas od siedzenia w więzieniu wyszedł, oczywiście musieliśmy się starać o to, zapłaciliśmy adwokata żeby to się wydarzyło, pisał z tą obrożą elektroniczną, czyli pod dozorem elektronicznym, musiał stawiać się do domu o godzinie 17.00 i pisał właśnie w tej obroży tą maturę, dla niego przeżycie straszne, dla mnie też, dla rodziny, aczkolwiek uczył się i stwierdził, że tutaj w Raciborzu nie ma szans, po prostu wyjeżdża z tego kraju, bo widział co się dzieje, co się dzieje ze mną, nie umiał na to patrzeć.

Policja działała zgodnie z prawem

Jak ustaliliśmy, wypowiedź ma związek z wydarzeniami z grudnia 2015 roku. - W odpowiedzi na wiadomość e-mail z dnia 26 marca 2018 roku dotyczącej zapytania o zdarzenie z dnia 22.12.2015 roku w Raciborzu w Parku Zamkowym i działaniami jakie wykonywała tam raciborska policja, uprzejmie informuje, że raciborscy mundurowi wykonywali tam czynności z trzema młodymi mężczyznami (wszyscy w wieku 17 lat), z czego dwóm z nich przedstawiono zarzut w związku z posiadaniem środków odurzających wbrew przepisom ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Ponadto informuję, że w związku z publiczną wypowiedzią radnej Anny R. dotyczącą działań raciborskiej policji nie będą podejmowane żadne czynności, gdyż działania raciborskiej policji były prowadzone zgodnie z prawem. Informuje, że przedmiotową sprawę nadzoruje Prokuratura Rejonowa w Raciborzu, która jest gospodarzem postępowania - czytamy w korespondencji z rzecznikiem raciborskiej KPP, kom. Mirosławem Szymański. W prokuraturze dowiedzieliśmy się, że zarzut ostatecznie postawiono trzem osobom, zapadły prawomocne wyroki.

Też byłem tym zaskoczony

Prezydent Mirosław Lenk, którego nazwisko często padało w programie TVP w kontekście rzekomo istniejącego układu zamkniętego, powiedział nam, że o sprawie syna radnej Ronin dowiedział się z programu TVP. O insynuacjach radnej nie chce się więc wypowiadać.

Haniebne uwięzienie syna

Już 26 marca poprosiliśmy radną Ronin o komentarz do sprawy. Wpłynął dziś na redakcyjną pocztę. Radna zastrzegła, by ewentualna publikacja odbyła się bez skrótów. Tak też czynimi.

Szanowni Państwo,

w związku z moim wystąpieniem w programie TVP „Studio Polska” w dniu 17 marca 2018 i coraz liczniejszymi pytaniami różnych osób o szczegóły działalności tzw. „układu zamkniętego” w Raciborzu postanowiłam podzielić się niektórymi moimi osobistymi doświadczeniami i przemyśleniami.

W tych kilku akapitach postaram się wyjaśnić sprawy, dotyczące z jednej strony haniebnego uwięzienia mojego syna (wówczas osiemnastoletniego maturzysty), z drugiej zaś istnienia w naszym mieście tzw. „układu zamkniętego”, który brutalnie mnie sponiewierał w każdej możliwej sferze ludzkiego życia.

Za swoją działalność polityczno-społeczną na rzecz Raciborza, w tym kandydowaniu na urząd prezydenta miasta spotkała mnie „zasłużona” kara. Mój syn został osadzony w więzieniu (4 tygodnie), straciłam pracę, próbowano odebrać mi godność, zohydzić mnie ludziom, poprzez najbardziej plugawe i nikczemne kłamstwa na mój temat. Nie sposób w tym miejscu nie dodać, że robiono to, między innymi, z domu Pana Mirosława Lenka, na co posiadam niezbite dowody (hejt internetowy). Straszono i wywierano presję na mnie i moją rodzinę, m.in. grożono podpaleniem samochodu, śledzono samochód, którym się poruszałam w okresie pomiędzy pierwszą a drugą turą wyborów na urząd prezydenta miasta. Chyba nie muszę dodawać, że nikt do tej pory nie poniósł konsekwencji tych czynów („układ zamknięty” działa i nie pozwala zrobić swoim krzywdy).

Wracając do meritum, a więc tego co najbardziej przeżyłam, czyli osadzenia mojego dziecka w więzieniu. Mój syn wraz z kolegami ze szkoły, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia w 2015 r. , zostali zatrzymani przez Policję w parku, za posiadanie przez jednego z kolegów syna tzw. „trawki”. Po zatrzymaniu zostali od razu aresztowani. W czasie zatrzymania w parku mój syn nie posiadał przy sobie żadnych środków niedozwolonych, miał je natomiast jeden z chłopaków. Początkowo więc zgodnie ze stanem faktycznym nie przyznawał się do winy ale będąc pod ogromną presją, po paru godzinach przesłuchań wraz z kolegą przyznał się do winy, żeby jak najprędzej wrócić do domu (naiwne dzieciaki, które wierzyły w uczciwość tzw. wymiaru sprawiedliwości). Policja dokonała przeszukania miejsca zamieszkania syna, oczywiście niczego nielegalnego nie znajdując. I w tym miejscu należy z całą mocą podkreślić, bo to kluczowy moment dla całej sprawy, policjanci, prokurator i Sąd znali adres zamieszkania syna ten prawidłowy, pod którym była rewizja, co więcej znali mój adres zamieszkania, znali adres szkoły syna, nasze numery telefonów, itp. Następnie syn został skazany wyrokiem sądu - nigdy wcześniej nie był karany- na odpracowanie pewnej ilości godzin w formie prac społecznych. Zarówno on, jak i ja pogodziliśmy się z takim rozstrzygnięciem, i choć sąd potraktował syna dość surowo, a to nie tylko moja opinia, to jako matka pomyślałam, że będzie to dla niego nauka na przyszłość- „dura lex sed lex” (łac. twarde prawo, ale prawo).

Przez wiele miesięcy w tej sprawie nic się nie działo, aż do dnia 12 stycznia 2017 r, gdy policjanci zapukali do naszych drzwi, zabierając syna do zakładu karnego. Myślałam, że to ponury żart. Okazało się jednak, że tak nie jest, a syn jest poszukiwany za „uporczywe uchylanie się od odbywania kary, polegające na nieodbieraniu korespondencji sądowej. Natychmiast podjęłam, wraz z prawnikiem, szereg działań, by wyjaśnić sytuację, i co ustaliliśmy? Sąd Rejonowy w Raciborzu kierował korespondencję do syna pod nieistniejący adres. Zamiast na adres poprawny 22/5 korespondencja była kierowana na adres 23/5 a w związku z tym, że takiego adresu nie ma, korespondencja nie dochodziła do syna! Przeglądając akta sprawy stwierdziliśmy, że Policja naprzemiennie w swoich dokumentach stosuje dwa adresy, ten właściwy i ten nieistniejący (wielokrotnie). Sąd i kurator wybierają uporczywie ten nieistniejący, ponadto, co wcześniej już sygnalizowałam, do dyspozycji Sądu były inne prawidłowe adresy (syna, mój oraz szkoły) oraz numery telefonów. Efektem drugiego i ostatniego działania Sądu było skierowanie patrolu Policji pod nieistniejący adres. Patrol policyjny potwierdził fakt nieistnienia adresu 23/5. Czy na tym polega praca Sądu i kuratora sądowego, czy takie działania wyczerpały zakres ich obowiązków!? Czy w takim mieście jak Racibórz organy ścigania muszą być tak bezradne, że nie są w stanie ustalić prawidłowego adresu i nie potrafią doręczyć bardzo ważnych dokumentów? Odpowiedź jest oczywista i brzmi NIE.

Szanowni Państwo, Policja, która miała w swojej dokumentacji adres właściwy (22/5), Policja która dokonała już wcześniej przeszukania tego mieszkania właśnie w tej sprawie, nie potrafiła ustalić miejsca zamieszkania mojego syna!? Jedyne na co było ją stać to stwierdzenie, że adres 23/5 nie istnieje.

Nasuwa się pytanie dlaczego tak się stało? W zasadzie istnieją dwie możliwości: pierwsza to pomyłka wynikająca z bałaganu w dokumentacji Policji, Sądu i Kuratora. Pomyłka, która kosztowała moje dziecko pobyt w więzieniu, a całą rodzinę niewyobrażalny stres z tym związany (każdego dnia baliśmy się o bezpieczeństwo syna, czy coś złego go tam nie spotka). Mnie dodatkowo dręczyło poczucie winy, że to przeze mnie, że to moja walka z „układem” spowodowała, że syn trafił tam, gdzie trafił. Jeśli to nawet była pomyłka, to gdzie przeprosiny, to dlaczego Sąd konsekwentnie oddalał nasze tłumaczenia, zażalenia i nie chciał zwolnić syna? Powiem więcej, nie tylko przeprosin się nie doczekaliśmy, ale spotkaliśmy się z niezwykłą butą, bezdusznością, brakiem empatii sądów (kurator, sędziowie), tak jakby ta sytuacja bawiła ich. Według sądów to nie oni tylko mój syn jest winny całej sytuacji!

Możliwość druga to celowe działanie szeroko pojętego wymiaru sprawiedliwości (policji, sądów, prokuratury) motywowane potrzebą ohydnej zemsty na mojej osobie za próbę rozbicia raciborskiego „układu zamkniętego”. Moje przypuszczenia wydają się być bardzo realne, gdy przeczytamy artykuł Rafała Pasztelańskiego z TVP Info „Policjanci i desantowcy zatrzymani za udział w gangu”(artykuł tutaj: http://www.tvp.info/26153951/policjanci-i-desantowcy-zatrzymani-za-udzial-w-gangu). W artykule tym padają znamienne stwierdzenia: „policjanci z Raciborza...działali w gangu...zajmującym się hurtową dystrybucją narkotyków...można powiedzieć, że stworzyli w Raciborzu swoiste „miasto prywatne”...funkcjonariusze brali udział w obrocie narkotykami...Śledczy nie kryją, że grupa z Raciborza...była na swoim terenie niemal bezkarna...Nie było siły, która mogłaby się przeciwstawić takiemu sojuszowi: gangsterów, policji i wojska – mówi jeden ze śledczych.” W tej sprawie aresztowany został nawet naczelnik wydziału prewencji Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu, który interesował się szczegółami mojej działalności publicznej. Osobiście nie mam wątpliwości, która z dwóch wersji wyżej opisanych jest prawdziwa. Państwu pozostawiam to pod rozwagę i ocenę.

I jeszcze jedna dygresja: zastanawia mnie, czy raciborski wymiar sprawiedliwości też tak błędnie i nieporadnie doręczałby ważne dokumenty (których nieodebranie grozi więzieniem), gdyby chodziło o syna: sędziego, prokuratora, policjanta czy kuratora?

Faktem jest, że mój syn nie musiał zostać zamknięty w więzieniu, nie jest żadnym groźnym przestępcą. Myślę, że komuś mogło bardzo zależeć na „wrobieniu syna Anny Ronin w więzienie” po to, aby ten fakt wykorzystać w hejtach przeciw mojej osobie w zbliżającej się kampanii wyborczej.

Anna Ronin

opr. waw

Autor: (waw) , redakcja@naszraciborz.pl

Bądź na bieżąco z nowymi wiadomościami. Obserwuj portal naszraciborz.pl w Google News.

Reklama
Reklama

Komentarze (0)

Aby dodać komentarz musisz być zalogowany

Reklama
Reklama
Reklama

Najnowsze wydania gazety

Nasz Racibórz 22.03.2024
21 marca 202421:40

Nasz Racibórz 22.03.2024

Nasz Racibórz 15.03.2024
14 marca 202421:35

Nasz Racibórz 15.03.2024

Nasz Racibórz 08.03.2024
7 marca 202423:50

Nasz Racibórz 08.03.2024

Nasz Racibórz 01.03.2024
29 lutego 202423:20

Nasz Racibórz 01.03.2024

Zobacz wszystkie
© 2024 Studio Margomedia Sp. z o.o.