Reklama

Najnowsze wiadomości

Styl życia3 czerwca 201112:05

Klątwa w Tworkowie: zginie 11 młodzieńców

Klątwa w Tworkowie: zginie 11 młodzieńców - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Reklama

W Krowiarkach zgorszeni ludzie dali na mszę po tym jak w latach 50. jeden z miejscowych, po pijaku, wyciągnął zwłoki z krypty Donnersmarcków i przytaszczył do baru. W Tworkowie liczą tragiczne zgony młodych mężczyzn, ale o klątwie Reiswitzów, o której było głośno w 2005 r., nikt nie chce dziś mówić.

Za cudze grzechy

Starsi mieszkańcy Krowiarek pamiętają wydarzenia sprzed ponad pół wieku, ale mówić nie chcą, bo i po co. Było minęło. – Sprawca odsiedział swoje, wyszedł na wolność i wrócił do wsi. Ludzi niech pan lepiej o to nie pyta. To przykra sytuacja – powiedział nam miejscowy proboszcz, ks. Piotr Popanda. Sprawę trupa Donnersmarcka w barze zna z relacji. Wspomniał nam o niej przypadkiem, kiedy kilka lat temu, jadąc wspólnie bryczką podczas dożynek, rozmawialiśmy o Donnersmarckach. Parafia woli się chwalić wizytą, w 1983 r., ówczesnego kardynała Josepha Ratzingera, obecnego papieża Benedykta XVI.

Rodzina Donnersmarcków opuściła pałac przed nadejściem Rosjan (Hans 2. Graf von Henckel-Gaschin, w marcu 1945 r., uciekł ostatni jadąc rowerem do Baborowa, gdzie wsiadł na pociąg do Czech), pozostawiając bogate wyposażenie i szczątki zmarłych przodków w mauzoleum zbudowanym w przypałacowym parku. Nekropolia znajduje się w podziemiach budowli. To surowa krypta wzorowana na rzymskich katakumbach. Trumny wkładano do wnęk i zakrywano kamiennymi płytami z inskrypcjami.

Schedę po Donnersmarckach najpierw szabrowali Rosjanie, ale woleli mosiężne nocniki do gotowania kartofli od bezcennych miniatur Bacciarelliego, które „pozostawili w bezładzie”. Splądrowali mauzoleum, sądząc, że ukryto tam skarby. Potem kradli zarządcy pałacu, który zamieniono na szkołę aktywu politycznego, szpital i dom dziecka. Mienie niszczało.

Szacunek tracili też miejscowi. W latach 50. wieś zgorszył wybryk jednego z mieszkańców. Po pijaku, późnym wieczorem, poszedł do mauzoleum, wywlókł z krypty zwłoki Donnersmarcka (trudno dziś ustalić którego), przerzucił przez ramię i przyniósł do baru, posadził przy stole, postawił kieliszek i nalał ponoć nieboszczykowi wódki. Już po ukazaniu się artykułu w internecie, jeden z czytelników przedstawił w komentarzu inną wersję zdarzenia. - W Krowiarkach incydent z nieboszczykiem w barze był na nieco mniejsza skalę niż przedstawił to redaktor. Jeden z mieszkańców Krowiarek, będąc w stanie nietrzeźwym, udał się do mauzoleum Donnersmarcków i wyciągnął z trumny głowę prawdopodobnie jednej z 3 nieboszczek. Zawinął ją w gazetę i poszedł do baru. Tam po pijaku chciał zrobić kawał obsłudze za ladą i powiedział, że ma główkę kapusty do sprzedania. Zaciekawiona barmanka chciała, by rozwinął gazetę i pokazał jej kapustę na sprzedaż. I wtedy wyszło. Kobieta nieomal nie zeszła za ladą.

Jak by nie było, doszło do profanacji. Sprawca za swój czyn stanął przed sądem. Trafił do więzienia.

Przestraszeni ludzie natychmiast dali na mszę ekspiacyjną, którą odprawia się w Kościele za cudze grzechy, najczęściej za profanację krzyża, hostii, ale również – jak ostatnio w Warszawie – za zgodę władz stolicy na homoparadę.

Seria zgonów


Po tym jak w 1993 r. pod babińcem tworkowskiego kościoła odkryto kryptę von Reiswitzów, we wsi od razu zaczęto mówić o klątwie. Pojawiła się pogłoska, że w krypcie jest inskrypcja ostrzegająca zuchwalców przed karą za naruszenie spokoju zmarłych. Ponoć zginąć ma jedenastu młodzieńców. Dlaczego aż tylu? Bo w podziemiach świątyni było 11 trumien należących do Ewy i Wacława Reiswitzów oraz ich dzieci.

Zaprzecza temu Hubert Kasza, miejscowy kościelny, który w 1993 r. znalazł się w grupie osób, które jako pierwsze zeszły do podziemi kościoła. Tajemniczej inskrypcji nie widział. Pytał o nią ludzi, ale nie spotkał nikogo, kto by potwierdził jej istnienie. – To plotka – zapewnia. W klątwę nie wierzy. – Lepiej do tego w ogóle nie wracać – radzi.

Ale ludzie wracają po tym, jak 14 maja tego roku tragicznie zginął miejscowy, utalentowany organista. Jechał motorem na nabożeństwo majowe do kościoła na Ostrogu. Do wypadku doszło między Bieńkowicami a Sudołem, niedaleko kapliczki św. Urbana. Policja wyjaśnia okoliczności tragedii, a ludzie szukają wyjaśnienia faktu, że w żadnej innej miejscowości nie zginęło ostatnimi laty tylu młodych mężczyzn. Wszyscy tragicznie.

Wystarczy wpisać w google.pl hasło „klątwa w Tworkowie”, by się przekonać, że temat żyje od przynajmniej sześciu lat. I nie chodzi tu wcale o choroby, na jakie zapadli badacze trumien von Reiswitzów (wszystkie okazały się całkowicie przypadkowe) i domniemane pochówki kukieł a nie ludzi (po badaniach okazało się, że zwłoki uległy mineralizacji i tylko przypominały kukły), ale właśnie o serię zgonów. Temat był głośny w 2005 r.

– To nie może być przypadek. To przez te groby, które odkryto w podziemiach naszego kościoła. Naruszyliśmy spokój umarłych i teraz oni mszczą się na nas – przekonywała mieszkanka Tworkowa, w listopadzie 2005 r., redaktora Dziennika Zachodniego. W swoim artykule skrupulatnie wyliczył ofiary rzekomej klątwy. - 30 października nad ranem zginął dziewiętnastoletni chłopak. Wracał z dyskoteki. Został potrącony przez samochód, którym kierował 26-letni mieszkaniec Opolszczyzny. Kierowca nie zatrzymał się. Uciekł do Czech, został zatrzymany przez straż graniczną. Okazało się, że był pijany. Dwa lata wcześniej, dokładnie 1 listopada nad ranem, rozpędzony fiat uno wjechał w przęsła mostu [w Tworkowie]. Siła uderzenia była tak duża, że auto rozleciało się na dwie części. Zginęli dwaj chłopcy: szesnastolatek i jego rok starszy kolega. Kierowca, który cudem przeżył, był pod wpływem alkoholu. Wszyscy wracali z imprezy w dyskotece. A jeszcze wcześniej dwaj młodzi mężczyźni utopili się w tutejszym basenie – czytamy w DZ. We wsi wspominają też, że jeden z tworkowików popełnił samobójstwo w wojsku, innego wyrzucono z pociągu w Austrii.

Przez lata był spokój. Spekulacje znów odżyły po wypadku organisty.

Co na to Kościół?

W Tworkowie ścierają się dwa poglądy. Jedni domniemaną klątwę komentują słowem: bzdura, inni mówią, że coś jest na rzeczy. - Katechizm w ogóle nie zawiera słowa „klątwa”, a „przekleństwo” występuje tylko w punkcie 2147, w znaczeniu bluźnierstwa i magicznego wzywania imienia Bożego. Moje poszukiwania doprowadziły mnie do wniosku, że chrześcijanin jest wolny od tego rodzaju niebezpieczeństw – pisze Aleksandra Kowal (Przekleństwo w Piśmie Świętym, apologetyka.pl).

- Niepowodzenia życiowe (również niezawinione cierpienie), które w judaizmie uważano za znak przekleństwa, Jezus uświęcił przez swoją misję na ziemi i uznał za znamię przynależności do Chrystusa. Przekleństwo (klątwa) polega na odrzuceniu przez Boga. Chrześcijanina nic może odłączyć od miłości Chrystusa, chyba że odłączy się sam, na mocy złowrogiej wolności. Słowa wypowiedziane przez człowieka nie mają mocy sprawczej same w sobie i nie mogą nikomu zaszkodzić, chyba że Bóg zechce stanąć za nimi. W Biblii trudno się dopatrzyć jakichkolwiek śladów powiązania przekleństwa z działaniem sił demonicznych – przekonuje Kowal. Katolik powinien więc odrzucić wiarę w moc sprawczą klątw. - Do tego bowiem jesteście powołani, abyście odziedziczyli błogosławieństwo (1 P 3,9) – pociesza autorka.

Cuda się zdarzają?

Wierzących w moc sprawczą sił demonicznych i dusz zmarłych, których spokój naruszono, na pewno jednak nie zabraknie. Nie brakowało ich bowiem na przestrzeni setek minionych lat. Oto bowiem krąży wiele podań o błąkających się po ziemskim padole duszach grzeszników, jak choćby kowala Paszka z Raciborza, który cierpiał po śmierci za zagarnięcie skarbu mającego wesprzeć ubogich. Jak chce przekaz, Paszek padł ofiarą klątwy zbója, który przed śmiercią na szubienicy przestrzegł go przed pazernością.

Ale zmarli mieli nie tylko rzucać klątwy, lecz również ostrzegać, jak na przykład świętobliwa Ofka Piastówna, dominikanka z Raciborza. Stukanie w jej grobie (najpierw w kaplicy św. Dominika przy kościele św. Ducha, a potem w kościele farnym), jak wierzono, zwiastuje nieszczęście dla Raciborza.

To samo wiąże się ponoć z naruszeniem terenu wokół kolumny maryjnej na raciborskim Rynku. Każdorazowa taka ingerencja ma skutkować zalaniem Raciborza. Emerytowana już dziś archeolog Krystyna Kozłowska wspomina kobiety z Płoni, które krzykiem ostrzegały ją przed prowadzeniem prac przy postumencie… tuż przed wielką powodzią z 1997 r.

Stare raciborskie podanie mówi też, że nadejdzie koniec świata jeśli nastąpi taki dzień, w którym żaden raciborzanin, przechodząc obok kolumny maryjnej, nie wykona znaku krzyża.

Grzegorz Wawoczny

Bądź na bieżąco z nowymi wiadomościami. Obserwuj portal naszraciborz.pl w Google News.

Reklama
Reklama
Tagi:

Komentarze (0)

Aby dodać komentarz musisz być zalogowany

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Partnerzy portalu

Dentica 24
ostrog.net
Szpital Rejonowy w Raciborzu
Spółdzielnia Mieszkaniowa
Ochrona Partner Security
Powiatowy Informator Seniora
PWSZ w Raciborzu
Zajazd Biskupi
Kampka
Nasz Racibórz - Nasza ekologia
Materiały RTK
Fototapeta.shop sklep z tapetami i fototapetami na zamówienie
Reklama
Reklama

Najnowsze wydania gazety

Nasz Racibórz 26.04.2024
25 kwietnia 202419:33

Nasz Racibórz 26.04.2024

Nasz Racibórz 19.04.2024
19 kwietnia 202421:56

Nasz Racibórz 19.04.2024

Nasz Racibórz 12.04.2024
12 kwietnia 202415:22

Nasz Racibórz 12.04.2024

Nasz Racibórz 05.04.2024
7 kwietnia 202412:45

Nasz Racibórz 05.04.2024

Zobacz wszystkie
© 2024 Studio Margomedia Sp. z o.o.