W Kuźni kochali się w teatrze
Miłość i pożądanie unosiły się nad sceną Miejskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji w Kuźni Raciborskiej, gdzie wczoraj odbył się spektakl „Renety, goldeny” w reżyserii Grażyny Tabor. – Jabłko nieprzezornie skonsumowane może okazać się robaczywe – ostrzegał dyrektor Michał Fita.
– Punktem wyjścia jest potańcówka, gdzie mężczyźni są zazwyczaj w mniejszości – wyjaśnia Grażyna Tabor, reżyserka spektaklu „Renety, goldeny”. Zgodnie z jej zamysłem w sztuce wystąpiło tylko trzech mężczyzn: Piotr Dominiak, Karol Kuczyński i Mateusz Mann, oraz cztery kobiety: Kamila Besz, Anna Jegerska-Michalska, Magda i Ola Tabor. – W pierwszej scenie panie usiłują sprawić, by panowie zaprosili je do tańca. Poprawiają włosy, makijaż, zachęcają gestem i spojrzeniem – opisuje reżyserka.
Spektakl grupy teatralnej Tetraedr opowiada o skomplikowanych relacjach damsko-męskich. Poszukuje prawdy o ludzkich związkach, prawdy uchwyconej nie w słowach, a w gestach. Aktorzy sprawnie budują dramaturgię poprzez kontrasty: przyciągają się i odpychają, bezruch zamieniają w taniec, miłość w gniew, a obojętność przeciwstawiają obsesyjnej potrzebie bliskości. Wyraźnie rozgraniczają świat kobiet i mężczyzn. W świecie tym raz dominują mężczyźni, by już w następnej scenie podporządkować się silnym kobietom.
Inspiracją do scen w sztuce „Renety, goldeny” były gry i zabawy dziecięce: zjadanie na czas jabłek wiszących na sznurkach, ciuciubabka, zabawa taneczna z krzesłami. W dorosłym życiu nabierają one inne znaczenia, często podszytego erotyzmem. – Chcieliśmy, by odbiorca odkrył je na nowo, rozszyfrował je dla siebie – mówi Tabor. Sceniczna rzeczywistość wymaga, by widz włączył w nią swoje wspomnienia i doświadczenia. – Każda ze scen ma puentę, ale pozostawia miejsce na interpretację. Sztukę można odczytać na wiele sposobów – dodaje reżyserka.
– Do tego spektaklu przypisany jest Michał – mówi Grażyna Tabor o dyrektorze MOKSiR, który przed laty, jako członek grupy Tetraedr, wcielał się w „Renetach, goldenach” w jedną z ról męskich. – Pojawił się pomysł, żeby dzisiaj wystąpił. Niestety, nie zdążyliśmy z próbą – dodaje z żalem. – Gdy patrzyłem na sztukę z perspektywy widza, przypomniałem sobie emocje, jakie we mnie wywoływała – wspomina Fita.
Spektakl zachwycił publiczność, która walentynkowy wieczór postanowiła spędzić zgodnie z dewizą „kochajmy się w teatrze”. – Bardzo nam się podobało. Dzisiejszy dzień obfitował w atrakcje, najpierw narty, później obiad, a teraz tak miłe zakończenie – mówią Anna i Wiesław Kamińscy. – Były emocje, jak to w życiu. Jabłko najpierw skusiło, później skłóciło – podsumowują Anna i Jan z Kuźni.
MaS
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany