Dzik był, ale się zmył, czyli gdzie się podziało przynajmniej jedno martwe zwierzę z kolizji na DK 45

Do zdarzenia doszło w sobotę około 23.00. 18-letni kierowca jadącego w stronę Bieńkowic nissana uderzył w dziki, które wyszły mu z pola wprost pod koła. Stracił panowanie nad pojazdem, zjechał na pobocze i dachował. Na szczęście razem z pasażerem nie odniósł poważnych obrażeń. Zdarzenie zakwalifikowano jako kolizję. Dziki leżały na poboczu. Dwa lub trzy. Tego nikt nie jest w stanie dziś dokładnie określić. Na miejscu mowa była o trzech. Teraz o dwóch, bo jeden ponoć był rozerwany na dwie części.

Na miejsce zdarzenia najpierw przyjechało pogotowie (zabrało dwie osoby z nissana do szpitala), potem policja i rodziny poszkodowanych. Potem wezwano strażaków z Raciborza. Przyjechał średni wóz, oświetlił miejsce zdarzenia, strażacy pomogli przewrócić auto na koła, tak by mogła go zabrać laweta, wykonali resztę należących do nich czynności i odjechali.

Drogówka poprosiła jednak, by na miejsce wezwać OSP, które oświetli fragment drogi. Policjanci zaczęli bowiem wykonywać czynności jak do wypadku, a to pracochłonne procedury. Nie mieli od razu informacji, co ze stanem poszkodowanych. Do pomocy przyjechali ochotnicy z Bieńkowic, którzy tej nocy czyścili też z substancji ropopochodnych DK 45 aż do Sudoła.

W niedzielę pod artykułami na naszym portalu pojawiły się wpisy, że strażacy ukradli dziki! - Odnośnie wypadku samochodu z trzema dzikami przy Bieńkowicach. Dlaczego straż pożarna ukradła dwa dziki z miejsca wypadku, a trzeciego rozjechanego zostawili??? Tak pracuje nasza straż pożarna tak? Jak tu wpuścić straż pożarną na swoją posesję skoro kradną! Wstyd strażacy, wstyd! - napisano.

Wpis zainteresował władze gminy i myśliwych. Samorząd dlatego, że pojawiły się głosy, iż to gmina zabrała padłe zwierzęta. Myśliwych dlatego, że do dzików powinne być wezwane odpowiednie służby zajmujące się utylizacją martwych zwierząt. Służby weterynaryjne powinny jednocześnie pobrać próbki i zbadać, czy zwierzęta nie są nosicielami wirusa afrykańskiego pomoru świń. Wtedy wyszło na jaw, że dzików a przynajmniej jednego dzika nie ma. Ktoś zabrał.

Strażacy, kiedy zapytaliśmy dziś rano o zdarzenie, o dzikach nic nie wiedzą. W Komendzie Powiatowej powiedziano nam, że w akcji uczestniczył jeden zastęp z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Raciborzu a potem OSP Bieńkowice. W raporcie brak informacji, co się stało z dzikami. Strażacy nikogo o padłych zwierzętach nie powiadamiali. Z ich strony temat jest zamknięty. - Po co nam dziki? - pyta komendant, st. bryg. Jan Pawnik. - Strażacy zrobili, co swoje, na komentarze nie będziemy reagować, a od wyjaśnienia sprawy jest policja - dodaje.

Policja, jak powiedział nam rzecznik raciborskiej KPP, wykonała swoje czynności, funkcjonariusze również nie odnotowali, co z dzikiami, ale po głębszym wyjaśnieniu sprawy okazało się, że ktoś z rodzin uczestników zdarzenia zapewnił, że się tym zajmie. W tej sytuacji radiowozy odjechały. Oficer dyżurny nikogo nie powiadamiał o padłych dzikach. - Funkcjonariusze postąpili zgodnie z przepisami - zapewnia rzecznik KPP, kom. Mirosław Szymański.

Powiatowy lekarz weterynarii zapewnia, że mięso zwierząt padłych wskutek potrącenia przez samochód nie nadaje się do celów spożywczych. Jeśli ktoś je wziął, to dopuszcza się kradzieży. Ale problem nie dotyczy tylko zaboru mienia. Aktualnie występuje zagrożenie afrykańskim pomorem świń, służby weterynaryjne winny być powiadamiane o każdym przypadku padłego dzika, ale nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, na kim spoczywa ten obowiązek. Wiadomo natomiast, że padlina musi być bezwzględnie utylizowana, a koszty ponosi zarządca drogi, w tym przypadku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad.

Raciborskie służby weterynaryjne, dzięki wskazówkom myśliwych, dotarły dziś do miejsca zdarzenia, gdzie znaleziono dzika, tego, którego korpus został rozerwany wskutek uderzenia pojazdu. Zaczęły działać z urzędu, po tym jak zobaczono zdjęcia na naszym portalu. Ze zdjęć wynika, że były jeszcze przynajmniej jeden albo i dwa dziki. Co się z nimi stało? Nie wiadomo.

Gmina i myśliwi zapowiadają, że będą wyjaśniać sprawę, być może zawiadomią organy ścigania, bo najwyraźniej ktoś postanowił zrobić z dzika lub dzików użytek. Padłe zwierze jest własnością skarbu państwa. Zamiast na stół w postaci potraw z dziczyzny powinno trafić w ręce służb weterynaryjnych a potem do utylizacji.

(waw)

fot. pixabay.com