Prawdy objawione Anny Ronin

Kampania wyborcza Sz.P. Ronin ma charakter dynamiczny, ale wyłącznie w wymiarze medialnym. Jej aktywność to wyścig oświadczeń, sprostowań, briefingów prasowych (nie konferencji, bo te przecież zakładają pytania dziennikarzy, a w tym przypadku wymóg taki nie został ani razu spełniony). Wbrew pozorom redaktorka radiostacji Mitterdrin jest w Raciborzu postacią anonimową. Właściwe pytanie, które należy zadać, brzmi: czy kandydatka kiedykolwiek wcześniej w przestrzeni publicznej próbowała realizować coś dla mieszkańców? Jej aktywność sprowadziła się do jednego występu w wyborach samorządowych, w których zresztą przegrała z kretesem. Od tej pory Racibórz aż do wyborów prezydenckich o niej nie słyszał. A przecież miała możliwości. W tym roku mogła, podobnie jak wiele osób, uczestniczyć w projekcie "działaj lokalnie", gdzie dzięki miejskim pieniądzom, pracy oraz pomysłom zaangażowanych raciborzan wybudowano wspaniały plac zabaw. Mało? Może mało, ale za Anną Ronin nie stoi nawet tyle. Należy zapytać: dzięki ilu inicjatywom Anny Ronin powstał choć jeden plac zabaw dla raciborzan? Odpowiedź jest prosta - takich inicjatyw po prostu nie było! Trzeba mieć coś więcej niż abstrakcyjne pomysły w rodzaju troski o tabor kolejowy, co świadczy zresztą tylko i wyłącznie o tym, że kandydatka na prezydenta nie ma pojęcia, jak wygląda ustawa o samorządzie gminnym.

Odniesienie do programu wyborczego

Program wyborczy Anny Ronin jest równie mglisty, jak jej dokonania w ciągu ostatnich 4 lat. Najczęściej przewijającym się wątkiem w tym programie jest hasło tworzenia dobrze płatnych miejsc pracy. Miasto powinno wspierać tworzenie miejsc. Miasto nie ustala wysokości zarobków w prywatnych firmach. To przedsiębiorcy decydują, ile zapłacą swoim pracownikom. Jeśli więc ktoś twierdzi, że miasto za jego prezydentury będzie tworzyć wysoko płatne miejsca pracy w sektorze prywatnym, to po prostu nie zna podstawowych prawideł rządzących wolnorynkową ekonomią!

Inkubator przedsiębiorczości

Anna Ronin twierdzi, że miastu niezbędny jest inkubator przedsiębiorczości. Zgadzam się całkowicie. Gdyby jednak interesowała się czymkolwiek, co dzieje się w Raciborzu, to wiedziałaby, że taki inkubator już jest. Mieści się zresztą na ulicy, którą Anna Ronin sobie tak ceni. Na Batorego 7. Jeśli chce wiedzieć cokolwiek o mieście, w którym chce rządzić, to spieszę wyjaśnić - miejsca w inkubatorze są. Jeśli ktoś chce skorzystać z powierzchni biurowej, ze wszystkimi mediami, z dostępem do internetu, do laptopa, do projektora i co Panią Anię na pewno zainteresuje - z zestawem do tłumaczeń symultanicznych, to może to uczynić za niecałe 15 zł na miesiąc. To chyba niewiele. Po co Anna Ronin chce tworzyć kolejny inkubator? Czy to jeden z przykładów tej "oszczędności" i "gospodarności", którą chce uraczyć raciborzan? A może zamiast tworzyć abstrakcje, chociaż raz zerknęłaby na stronę Urzędu Miasta? Anna Ronin zresztą nie promowała inkubatora w swoim radiu. Być może taka promocja przedsiębiorczości wśród młodych ludzi nie mieści się w formule radia młodzieżowego? A może o tej przedsiębiorczości przypomina sobie, podobnie jak o działalności publicznej, na miesiąc przed każdymi wyborami?

Budowa nowej infrastruktury - jakiej?

Anna Ronin krytykuje  infrastrukturę miejską. Sformułowanie o nowej infrastrukturze zresztą jest enigmatyczne jak cały program wyborczy Pani Anny. Dość jasno brzmi w nim jedynie: "chcę budować nowe baseny". Za prezydentury Mirosława Lenka powstał już aquapark. Czy na chwilę obecną nie powinniśmy się wstrzymać z kolejnymi basenami? To zresztą Dawid Wacławczyk - kandydat na wiceprezydenta krytykował prezydenta Lenka za ten aquapark. To on w kampanii mówił: nie czas na miejsca rozrywki. Czyżby zmienił zdanie? Albo czyżby Pani Ronin je zmieniła? Czy koalicjantów łączy coś więcej, jak tylko chęć zmiany?

Nagrody dla biznesu - takie już są!

Bardzo podoba mi się pomysł programu Anny Ronin - nagradzania ludzi biznesu przez miasto. To fantastyczna idea, żeby pokazać raciborzanom, że biznes jest ważny dla ich przyszłości. Jednak gdyby Pani cokolwiek wiedziała o Raciborzu, to wiedziałaby Pani również, że takie nagrody są przyznawane. Nazywają się "Filary Ziemi Raciborskiej". Przyznawane są w 6 kategoriach. Nagrody otrzymują również małe i średnie przedsiębiorstwa oraz mikroprzedsiębiorstwa. Nie widzę przeszkód, by nie dodać 7. kategorii. Po co jednak tworzyć nowy konkurs? Czy to jest ta "oszczędność"? Może warto czasem poczytać o Raciborzu, w którym się mieszka. Swoją drogą jednym ze współorganizatorów "Filarów" jest RIG, instytucja, o której Pani mówi, że "nic nie robi dla raciborskiej gospodarki". I jeszcze jedno - "Filary" to prestiżowy konkurs, z którego cała Raciborszczyzna może być dumna. To świetna okazja, by zebrać najlepszy biznes z całej okolicy. W tym roku w Pałacyku Rafako gościliśmy m.in. Eko-Okna, Browar Zamkowy, Koltech. Byli goście z Czech. Galę relacjonowały najważniejsze media w Raciborzu - był Nasz Racibórz, Nowiny, raciborz.com.pl, kablówka, Vanessa. Ani Pani, ani Pani radia tam nie było.

Komunikacja publiczna dla wzmocnienia naboru do raciborskich szkół

Pani pomysł poraża nieznajomością zagadnienia. Miejski przewoźnik ma zorganizować stałe i częste oraz dogodne połączenia z powiatem głubczyckim oraz wodzisławskim (dlaczego jeszcze nie z kędzierzyńsko-kozielskim i rybnickim?) tak, by wzmocnić nabór do raciborskich szkół? Bez wątpienia taka deklaracja wybierania uczniów z powiatów ościennych z pewnością nie przysporzy Pani przyjaciół w sąsiednich miastach. W tej sytuacji na pewno zgodzą się oni partycypować w międzygminnym związku założonym dla potrzeb takiej komunikacji. Organizacja takiego transportu zresztą to potężne koszty. Czy to kolejny element oszczędności?

Brak znajomości tego zagadnienia wynika z kompletnej niewiedzy o mieście i tym, że gminie podlegają jedynie szkoły podstawowe i gimnazja. Ciekawe, w jaki sposób pani Ronin chce przewozić 6-latki z Głubczyc?
 
Kwestia zatrudnienia agencji

Kolejnym elementem, który ma generować "oszczędności" jest kwestia związania się z agencją, która będzie dbać o kontakty biznesowe miasta. Widać tu zresztą totalną niekonsekwencję. Po co miastu agencja, skoro prezydent zna języki i będzie biegał po biurach inwestorów? Czy miasto, w którym mieszka 50 tysięcy osób stać na umowę z taką agencją? Czy osoby, które dzisiaj zajmują się tą gałęzią promocji w urzędzie zostaną zwolnione? Jeśli nie, to po co dublować stanowiska? Większość miast w Polsce obywa się bez tego typu stałej współpracy.

"Ustawiane konkursy" i publikacje o ogłoszeniach

Zarzuty pani Ronin w stosunku do konkursów organizowanych przez Urząd Miasta są wyssane z palca i świadczą o totalnej nieznajomości prawa. Zarzucanie prezydentowi, że nie przeprowadza konkursów, dowodzi braków znajomości elementarnych przepisów. Oskarżenia o "ustawianie" konkursów są pomówieniami i jako takie mogą skończyć się w sądzie.

Ogłoszenie wyborcze zlecone i finansowane przez KWW Razem dla Raciborza i Mirosław Lenk