Chory dziadek w domu to problem
Miasto przeznacza coraz więcej na opiekę nad osobami starszymi. – Ludziom wygodniej jest umieścić chorego dziadka w domu opieki, niż samemu się nim zajmować – tłumaczyła dziś radnym Halina Sacha, szefowa OPS. Obiecują pokrywać część kosztów, ale na obietnicach się kończy. Rodziny wielopokoleniowe są w odwrocie.
Na dzisiejszym posiedzeniu komisji budżetu radni zapoznali się z rocznym podsumowaniem działalności raciborskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Jak słusznie zauważyli, do domów opieki trafia coraz więcej starszych, schorowanych ludzi. O kryteria przyjęcia do takiej placówki zapytał dziś radny Tomasz Kusy.
– Przyjmujemy osoby bez żadnych kryteriów finansowych. Wystarczy zaświadczenie lekarskie, że dana osoba wymaga opieki osób trzecich – tłumaczyła dyrektor raciborskiego OPS-u, Halina Sacha. Dodała również, że kandydaci na mieszkańców ośrodków społecznych mogą zgłosić się sami, bądź przez kogoś z rodziny. – Ile trwa procedura przyjęcia danego człowieka do ośrodka? – dopytywał Kusy. W odpowiedzi usłyszał, że wszystkie formalności załatwiane są nawet w 2-3 dni.
– Niestety coraz częściej napotykamy ludzi zbyt wygodnych. Mieszkają za granicą i zajmowanie się schorowanym dziadkiem, to ogromny kłopot – mówiła z żalem Sacha. Zjawisko to nazwała sieroctwem społecznym ludzi starszych.
Nad taką ilością ludzi mieszkających w placówkach, zamiast rodzinnych domach ubolewał również prezydent. – Kiedyś rodziny był wielopokoleniowe. Starszymi osobami miał się kto zająć. Teraz średnia wieku się wydłuża, a dom rodzinny zastępują domy opieki – zaznaczał Mirosław Lenk. W tych z kolei coraz mniej miejsc. Na Placu Jagiełły jest jeszcze kilka, podobnie jest w Złotej Jesieni. – Jeśli one się zapełnią, ludzi będziemy kierowali do placówek na terenie naszego powiatu. Do Pietrowic czy Krzanowic – dodał prezydent.
Radni pytali również czy rodziny umieszczające swoich krewnych w OPS-ie chętnie płacą za ich pobyt. – 2,5 tys. zł kosztuje miesięczne utrzymanie jednego mieszkańca ośrodka. Rzadko, który dziadek ma tak wysoką emeryturę, dlatego jego rodzina zobowiązuje się dopłacać. W rzeczywistości część tych zobowiązań pozostaje bez pokrycia – stwierdza Sacha. – Niektórzy już po miesiącu potrafią przyjść i powiedzieć, że nie mogą dopłacać, bo nie mają z czego, są bezrobotni. A tak naprawdę pracują w Holandii – dodała dyrektor OPS.
– Od rodzin, których krewni mieszkają w domach opieki dostajemy 258 tys. zł rocznie. To jest 1/5 rzeczywistej kwoty, jaka powinna wpływać na konto OPS – przybliżył prezydent. – To nie możemy ściąganie tych pieniędzy? – zapytał Marcin Fica. – Trudno jest, ale walczymy z tym – zapewnił Lenk.
– Musimy z powagą pochylić się nad tym tematem. Czas szybko leci – podsumował radny Marian Sawicki. – Musimy sobie grunt przygotować – zażartował na koniec dyskusji przewodniczący komisji budżetu, Franciszek Mandrysz.
(k)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany