20 lat DFK: Geburtstag starszej generacji
Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców Województwa Śląskiego ochodziło dziś w Łubowicach swoje 20. urodziny. Już krótki ogląd sytuacji na sali pozwalał się zorientować, w jakiej kondycji jest ta zasłużona organizacja, która 12 lat temu miała jeszcze 80 tysięcy członków.
Geburtstag rozpoczął się uroczystą mszą świętą w łubowickim kościele. Potem około 40 działaczy oraz zaproszeni gości przeszli na część oficjalną do centrum spotkań im. Eichendorffa. Z kwiatami i życzeniami przybyli m.in. konsul z Opola, działacze mniejszości z Opolszczyzny, Kraju Hulczyńskiego (Czechy), poseł Henryk Siedlaczek, starosta Adam Hajduk oraz prezydent Mirosław Lenk (przekazał szczególne pozdrowienia od przewodniczącego Rady Miasta Tadeusza Wojnara).
Zaczęto w smutnym tonie. Na podkładzie marsza żałobnego odczytano nazwiska wszystkich zmarłych zasłużonych działaczy DFK, a także orędowników polsko-niemieckiego pojednania i praw mniejszości niemieckiej na Śląsku. Wspomniano m.in. księcia Franza Albrechta, dr. Herberta Hupkę, dr Herberta Czaję, ale i ks. Stefana Pieczkę.
Ta chwila pokazała jednak, w jakim miejscu jest szacowny jubilat i to nie tylko ze względu na fakt, że do wieczności odeszła już znaczna część elity DFK. Zmarłych, starych druhów, wspominali wyłącznie zaawansowani wiekiem działacze. Na sali nie było osób młodych (nie licząc młodych muzyków z orkiestry z Toszka), pokolenia 30. i 40.-latków, żadnej młodzieży. Dlaczego? Nie poruszono tego wątku. O tym, że w łonie śląskiej mniejszości wystąpił konflikt pokoleń i starsi nie dopuszczają młodych do rządów, nie wspomniano ani słowem.
Były za to żale, że "większość polska jest lepiej wykształcona", samorządy za mało starają się w kwestii nauczania niemieckiego w szkołach, a osiągnięcia mniejszości na Opolszczyźnie są "dostrzegalnie wyższe niż u nas" (cyt. z referatu dr. Josefa Gonschiora).
W 1998 r. DFK miało w województwie śląskim 80 tys. członków. Dziś składki płaci 1/4. W narodowym spisie powszechnym z 2002 r. tylko w gminie Krzanowice ponad 20 proc. mieszkańców przyznało się do niemieckiej metryki. W innych podraciborskich gminach, gdzie wpływy mniejszości są znaczne, odsetek był mniejszy. - Dużo ziomków dało się namówić do przyznania się do tzw. narodowości śląskiej - tłumacz Gonschior. Fakt, iż w Krzanowicach nie ma jeszcze dwujęzycznych tablic z nazwami miejscowości uznał za "dużą hańbę".
Goście, choć zachowali wymaganą protokołem kurtuazję, byli między słowami szczerzy do bólu. Konsul Neudorfer z Opola wskazywał, że DFK powinno lepiej współpracować z władzami lokalnymi (na sali nie było wójtów i burmistrzów, bo nie dostali zaproszeń). Zapewnił, że rząd RFN jest "bardzo otwarty" na mniejszość i "chce ponosić za nią odpowiedzialność". Starosta Adam Hajduk mówił, że samorząd powiatowy popiera nauczanie niemieckiego w szkołach, ale to nie szkoła jest odpowiedzialna za pierwszy kontakt z tym językiem, lecz rodzina. - Nie może być tak, że do klas dwujęzycznych mają iść młodzi z mniejszości, którzy nie znają niemieckiego - kwitował. Radny powiatowy Leonard Malcharczyk przekonywał, że Geburtstag jest "okazją do rachunku sumienia, a odpowiedzialność za przyszłość jest po stronie mniejszości". Prezydent Mirosław Lenk postawił DFK za przykład postać polskiego działacza narodowego Arki Bożka i jego życiowe motto: - siła nasza drzemie w nas samych.
Działacze DFK w województwie śląskim są jednak dobrej myśli. - Pesymiści nie mają tu nic do szukania. Hasło brzmi: działać dalej!, szczególnie pokazywać się bardziej i przez to wzmocnić tożsamość kulturową naszej grupy narodowościowej.
I jakkolwiek tożsamość z pewnością przetrwa, to samo DFK ma przed sobą poważne wyzwanie, jakim jest odmłodzenie kadr. - Jeśli to nie nastąpi, to za 10 lat, na 30. urodzinach, spotkamy się w iście kameralnym gronie - powiedział nam jeden z uczestnikó spotkania.
Grzegorz Wawoczny
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany