Prokuratorski ton radnych i cierpliwość prezydenta. Marek Rapnicki poczuł się jak na komisji wiceministra Jakiego
Wiem, że nam bliżej niż dalej do końca kadencji, ale już dłużej nie umiem spokojnie słuchać prokuratorskiego tonu radnych. Dziwię się przewodniczącemu, że nie interweniuje oraz prezydentowi, że pozwala na takie zachowanie w stosunku do siebie - zwrócił się do głowy miasta i radnych z komisji oświaty Marek Rapnicki.
Wydawało się, że pomysł zwiększenia dotacji do żłobkowego biznesu (z 300 na 500 zł) spotka się z aprobatą radnych. Stało się inaczej. Temat ciągnie się od miesiąca, a radni opozycji co chwile zadają podobne, tyle, że z posiedzenia na posiedzenie bardziej dopracowane pytania. Prezydent po raz kolejny - tym razem na komisji oświaty - musiał tłumaczyć się ze swojej propozycji. Radna Anna Ronin próbowała dowiedzieć się od Mirosława Lenka, skąd wzięło się akurat pół tysiąca złotych. Okazuje się, że to autorska inicjatywa prezydenta, która zrodziła się pod wpływem rozmów z rodzicami, których dzieci nie dostały się do publicznego żłobka. Zapytała również, w jaki konkretnie sposób zostanie przyznana dotacja i do czyich rąk trafią pieniądze. Ronin przypomniała, że prezydent mówił ostatnio coś o bonach. M. Lenk uściślił, że formalnie pieniądze dostaje firma, która prowadzi niepubliczny żłobek lub tzw. dzienny opiekun, ale ich „nośnikiem” jest konkretne dziecko.
Franciszek Mandrysz zganił urzędników i prezydenta za to, że radni co miesiąc muszą głosować nad tą samą sprawą. Ocenił, że „narusza to powagę instytucji, jaką jest Rada Miasta Racibórz”. - Jeśli już po miesiącu poprawiamy wcześniej przegłosowaną uchwałę oznacza to, że dane na podstawie których został napisany poprzedni projekt, były źle opracowano, a wszelkie konsultacje z rodzicami przeprowadzono nierzetelnie - zauważył radny, na co prezydent odparł, że nie było żadnych szczegółowych analiz czy materiałów, a jedynie ogólna statystyka dotycząca tego, ile dzieci do lat 3 zostało bez żłobka. Obecny na posiedzeniu komisji naczelnik wydziału edukacji, Robert Myśliwy zapewnił rajców, że albo on osobiście, albo jego pracownicy, omawiali kwestię dofinansowania z każdym z rodziców.
Prezydent przyznał natomiast, że w przypadku pierwszej uchwały spanikował, nie był w stanie trafnie ocenić wysokości dotacji. - Być może wpadliśmy w pułapkę dyskusji, daliśmy się ponieść emocjom, sądząc, że problem braku miejsca w publicznym żłobku dotyczy większej liczby rodzin. Bardzo długo otrzymywałem informację, że w kolejce czeka 180 dzieci, później okazało się, że jest ich 139, a następnie, że zainteresowanych na ten rok jest około 70 - nie krył Mirosław Lenk. Zdradził też, że wstępnie planował - mylnie, jak sam przyznał - nie 300, a zaledwie 200 złotych dofinansowania.
Do dyskusji przyłączył się Marek Rapnicki. Zwrócił uwagę na „prokuratorski ton” niektórych rajców. - Gdyby zamknąć oczy i zapomnieć, jak brzmi głos poszczególnych osób w sali - rozpoczął radny- można byłoby odnieść wrażenie, że jesteśmy na komisji wiceministra Jakiego, a sprawa dotyczy tego, że Mirosław Lenk przygotowuje żłobek dla swojego zięcia czy sąsiada i dlatego chce przeforsować podwyższenie dotacji. Z całym szacunkiem, ale niektórzy radni delektują się prowadzeniem dyskusji w formie prokuratorskiej i przyzwyczaili się do przesłuchania - zauważył i dodał: - Akurat pan prezydent się na to zgadza, podziwiam go za cierpliwość, ale mnie się to już znudziło. Mamy do rozwiązania problem, jest pewna inicjatywa i powinniśmy skupić się na rozmowie. Czy tutaj ktoś chce zrobić coś złego?
(wk)
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany