Reklama

Najnowsze wiadomości

Aktualności27 lutego 201512:58

Tablet nie grzech - czyli kto się boi transparentności?

Tablet nie grzech - czyli kto się boi transparentności?  - Serwis informacyjny z Raciborza - naszraciborz.pl
0
Reklama
Racibórz:

Obserwując wypowiedzi niektórych radnych oraz komentatorów życia publicznego, można dojść do wniosku, że największym zbytkiem i luksusem, ucieleśnieniem rozrzutności i pazerności oraz kompletnie niezasadnym wydatkiem publicznym jest ewentualny zakup przez Urząd Miasta 23 tabletów za ok. 1000 zł sztuka - pisze radny powiatowy, lider NaM Dawid Wacławczyk.

Kiedy słyszę skalę niezadowolenia z racji potencjalnego wydania 25 tysięcy złotych na tablety, mam wrażenie, że radni miejscy mają dostać co najmniej bony za wczasy na Kanarach albo tygodniowy rejs studyjny jachtem oceanicznym w okolicach Wysp Wielkanocnych. Słuchając tego świętego oburzenia zastanawiam się nad jednym: czy jego autorzy w swoich miejscach pracy, firmach i domach piszą na maszynach lub drukują wszystkie dokumenty w wersji papierowej po czym zanoszą je na pocztę? Nie wiem czy jestem jedyny w mieście, ale ja w swojej firmie używam na co dzień komputera i poczty elektronicznej. Dlaczego? Bo tak jest szybciej, łatwiej i przede wszystkim taniej!

Każda inwestycja ma sens wtedy, gdy ma przynieść zyski lub oszczędności. Matematyka nie kłamie. Naprawdę. Spojrzałem na kosztorys przedstawiony przez biuro rady miasta, wziąłem ołówek i policzyłem. Tablety, które wywołują tyle emocji mogą załatwić kilka spraw jednocześnie. Po pierwsze ich zakup oznacza oszczędność ok. 26.000 zł na kserowaniu materiałów dla radnych, które zaraz po sesji lądują w kosztu (po co je przechowywać w domu, skoro są dostępne online na BIP-ie?). Samo kserowanie w ciągu jednej kadencji kosztuje więc tyle co zakup owych tabletów, a ich żywotność jest przecież dłuższa niż 4 lata, więc w kolejnej kadencji będziemy mówili już o wymiernych oszczędnościach. Liczonych w gotówce i tysiącach stron papieru produkowanego jak wiadomo z drzew (to tak w temacie Raciborza posiadającego ISO 14001 i szumnie używającego tytułu „miasto ekologiczne”). Warto zaznaczyć, że ten sprzęt nie będzie przecież własnością radnego. Nie wyobrażam sobie by ktokolwiek miał używać go co celów innych niż służbowe. Bądźmy dorośli! Po drugie, ich zakup (wraz z aplikacją „esesja”) oznacza rezygnację z zakupu maszynek do liczenia  głosów (kolejne 7,5 tysiąca). Wychodzi na to, że koszt tabletów z licencją na 4 lata to mniej więcej taki sam wydatek co kserowanie i maszynka do liczenia głosów.

A przecież najważniejsze jest to co zyskujemy: pełną transparentność życia publicznego. Od chwili wprowadzenia nowego systemu – każdy mieszkaniec będzie mógł sprawdzić jak jego radny głosował w każdej sprawie w ciągu całej kadencji. Nie będzie już ściemniania, zasłaniania się krótką pamięcią i mówienia każdemu wyborcy tego co chce usłyszeć, co jest możliwe obecnie. Możliwość sprawdzenia kto jak głosował jest bardzo pożyteczna. Przekonał się o tym kilka lat temu m.in. Tadeusz Wojnar, kiedy przyłapał Henryka Siedlaczka na tym, że jego zapewnienia o głosowaniu nad ustawą spółdzielczą nie idą w parze z tym co zanotowały komputery sejmowe (po czym nie omieszkał przypomnieć tego mieszkańcom SM „Nowoczesna”). Wiele razy sam słyszałem, jak radni kiwali wyborców mówiąc, że oni akurat w danej sprawie głosowali inaczej niż ich klub. A było to nieprawdą. Teraz każdy radny zyska argument: głosowałem za/ przeciw, możesz mnie sprawdzić.

Zadziwiające, że Ci, którzy rękami i nogami bronią się przed przejrzystością życia publicznego tłumacząc to troską o publiczny pieniądz... na tej samej sesji nie martwili się o ten sam pieniądz głosując za utrzymaniem zupełnie zbędnego, czysto politycznego stanowiska II vice-przewodniczącego. Biorąc pod uwagę, że jego główne zadanie to pomoc w liczeniu głosów, a jego funkcja to koszt ok. 46 tysięcy złotych (w skali kadencji) – wychodzi czarno na białym, że utrzymywanie drugiego vicka jest droższe niż tablety z licencją razem wzięte. A człowiek nie maszyna – myli się częściej, co pokazują doskonale ostatnie sesje miejskie, gdy co rusz trzeba od nowa podnosić ręce lub powtarzać głosowania, bo trójka przewodniczących źle policzyła pozostałe 20 głosów.  

O co więc tak naprawdę chodzi? O strach przed nowoczesnością? O niechęć do przełamywania swoich ograniczeń i konieczność opanowania kilku nowych umiejętności? Jeśli tak, to może ktoś minął się z powołaniem i chce zamiast rozwijać, tak naprawdę chce mumifikować miasto? A może raczej chodzi o to, by móc ukrywać swoje działanie przed tymi, którzy są nim żywo zainteresowani – czyli przed wyborcami? Czy startując do wyborów nie umawiamy się z wyborcami na to, że będziemy reprezentować ich, a nie własne interesiki i widzimisię zależne od okoliczności i kierunku wiatru?  

Dawid Wacławczyk
prezes RSS Nasze Miasto

Autor: Dawid Wacławczyk - redakcyjna poczta,

Bądź na bieżąco z nowymi wiadomościami. Obserwuj portal naszraciborz.pl w Google News.

Reklama
Reklama
Tagi:

Komentarze (0)

Aby dodać komentarz musisz być zalogowany

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Partnerzy portalu

Dentica 24
ostrog.net
Szpital Rejonowy w Raciborzu
Spółdzielnia Mieszkaniowa
Ochrona Partner Security
Powiatowy Informator Seniora
PWSZ w Raciborzu
Zajazd Biskupi
Kampka
Nasz Racibórz - Nasza ekologia
Materiały RTK
Fototapeta.shop sklep z tapetami i fototapetami na zamówienie
Reklama
Reklama

Najnowsze wydania gazety

Nasz Racibórz 26.04.2024
25 kwietnia 202419:33

Nasz Racibórz 26.04.2024

Nasz Racibórz 19.04.2024
19 kwietnia 202421:56

Nasz Racibórz 19.04.2024

Nasz Racibórz 12.04.2024
12 kwietnia 202415:22

Nasz Racibórz 12.04.2024

Nasz Racibórz 05.04.2024
7 kwietnia 202412:45

Nasz Racibórz 05.04.2024

Zobacz wszystkie
© 2024 Studio Margomedia Sp. z o.o.