Belg boi się powodzi. Mniejsze działki lepsze
Miastu i Katowickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej, która zarządza terenami inwestycyjnymi na Ostrogu, nie udało się znaleźć nowych chętnych do zbudowania tu zakładów produkcyjnych. Zainteresowanie wykazywała firma belgijska, ale wystraszyła się powodzi. Przy 1 Maja marnuje się teren po byłej Cukrowni.
Strefa inwestycyjna na Ostrogu, uzbrojona dzięki unijnemu wsparciu, skusiła jak na razie lokalne przedsiębiorstwa - Rametę i Koltech. Obie firmy zbudowały swoje zakłady, ale trzy działki nadal czekają na inwestorów. KSSE, która zarządza terenem i udziela pozwolenia na działalność w strefie, nie udało się znaleźć chętnych. Jedną z działek interesowała się firma belgijska, ale wycofała się z zakupu. Ratusz dotarł do jej właściciela, bo chciał wiedzieć, dlaczego zrezygnowano z Raciborza. - Belg odpisał. Wskazał na powódź jako czynnik ryzyka - przyznaje prezydent Mirosław Lenk. Raciborska strefa leży tuż przy wałach na Ulgą. - Ale nie tylko to zdecydowało. Uznał, że zamiast budować nową halę, wydzierżawi już istniejącą - dodaje Lenk.
Do zagospodarowania pozostały jeszcze trzy działki. To działki od 0,9 do 1,2 ha, w cenie od 380 do 500 tys. zł. - Mamy sygnały, że byłoby zainteresowanie mniejszymi parcelami - informuje prezydent. Nie wyklucza, że dojdzie do podziału trzech oferowanych inwestorom. Miasto zamierza uzbroić kolejne wolne tereny przy Komunalnej-Cecylii. W przetargu na wykonanie tego zadania nie wyłoniono jednak wykonawcy. Powód? Nie złożono żadnej ważnej oferty.
Problemem pozostaje też teren po dawnej cukrowni, dziś w gestii syndyka. Firma, która kupiła go od właścicieli likwidowanego zakładu, zamierzała wykorzystać ogromną działkę przy 1 Maja częściowo na bazę sprzętu potrzebnego do budowy zbiornika Racibórz. Miasto nie zgodziło się natomiast, by zmienić zapisy planu przestrzennego i dopuścić tu budowę marketu. Można tu więc jedynie wznieść zakład produkcyjny, dla którego atutem będzie dostęp do sieci kolejowej. Zainteresowanie wykazywała jedna z raciborskich spółek, planującą rozbudowę istniejącej fabryki. Ostatecznie uznała, że będzie inwestować na swoim terenie. Zaporowa była też liczona w milionach złotych cena terenu przy 1 Maja, jeszcze niedawno wystawionego do sprzedaży w popularnych serwisach nieruchomości. Dziś ma go w swojej gestii syndyk, bo właściel nieruchomości ogłosił upadłość. Ma też zaległości podatkowe wobec gminy.
Czy teren mogłoby kupić miasto? - Nie wchodzi w grę zakup do odsprzedaży - oznajmia prezydent Lenk. Inne cele? Trudno wskazać. Działką przeznaczoną pod przemysł powinni interesować się przedsiębiorcy. Miasto może jedynie budować wokół niej klimat i zainteresowanie. Czy buduje? Wiosną prezydent sygnalizował, że chce interweniować u syndyka w sprawie samosiejek. Za kilka lat będą to drzewa, które utrudnią inwestowanie.
Plac po cukrowni to nie jedyny problem. Kolejny to dworzec. Miasto było już prawie dogadane z PKP, że przejmie go za 700 tys. zł i własnymi siłami zagospodaruje. Mowa była o odnowieniu części dla pasażerów i komercjalizacji, czyli wynajmie reszty pomieszczeń. Potem pojawili się potencjalni inwestorzy i Kolej zdecydowała się ogłosić rokowania na sprzedaż. Zażądała 1,9 mln zł, ale do rozmów nikt nie przystąpił. Jak się dowiedzieliśmy, inwestorzy sądzili, że PKP sprzeda dworzec za 800-900 tys. zł. Przy blisko 2 mln zł nikt nie zarobi na tej transakcji, tym bardziej, że musi zachować wiele z funkcji publicznych. Niewykluczone więc, że Kolej ostatecznie sfinalizuje rozmowy z miastem. Czy jednak samorząd powinien inwestować publiczne pieniądze w odnowienie zrujnowanego przez powódź budynku (szacuje się, że to koszt przynajmniej kilku milionów złotych) i czy znajdzie chętne do działania tu firmy, skoro prywatni inwestorzy mają co do tego poważne wątpliwości?
Grzegorz Wawoczny
Komentarze (0)
Komentarze zostały zablokowane.