Do prezydenta po pracę i... ukojenie
Jedni przychodzą prosić prezydenta o pracę, inni ze skargą na sąsiada. Są też tacy, którym zrobi się lepiej, jak tylko pokrzyczą na głowę miasta. Starsze panie zaś przychodzą do Mirosława Lenka po... ukojenie. Choć niektóre sprawy naprawdę wydają się błahe, prezydent stara się pomóc każdemu.
Najwięcej skarg, z jakimi raciborzanie przychodzą do głowy miasta, dotyczy ładu i porządku. – Ludzie skarżą się na dziury w jezdniach czy nierówne chodniki. Generalnie sprawy związane z utrzymaniem ładu i porządku w mieście – mówi prezydent Mirosław Lenk. Coraz częściej przychodzą osoby, które proszą prezydenta o przesunięcie terminu przyłączenia się do kanalizacji miejskiej. – W większości przypadków ulegamy. Wnioskodawca musi tylko przedstawić realny termin oraz rozsądne argumenty, dlaczego w danym czasie nie może przyłączyć się do kanalizacji – zapewnia prezydent Lenk.
Wiele skarg, jakie wysłuchuje włodarz, dotyczy sąsiadów. – Ludzie żalą się na zbyt hałaśliwych lokatorów albo zakłócanie porządku na klatce schodowej. Wtedy sprawdzamy, czy problem naprawdę istnieje. Jeśli potwierdzi się to, o czym mieszkańcy mówili, możemy nawet wypowiedzieć umowę lokatorowi zakłócającemu spokój pozostałych mieszkańców – podkreśla Mirosław Lenk.
Sporo osób odwiedzających prezydencki gabinet przychodzi prosić o pracę. – Ludziom wydaje się, że prezydent jest ważną osobą mogącą załatwić wszystko. A ja nie mogę robić nierównych warunków w dostępie do pracy. Nie powinienem wydzwaniać do znajomych dyrektorów czy właścicieli zakładów pracy – zapewnia prezydent. Z jakimi pomysłami na pracę ludzie najczęściej przychodzą? – Zazwyczaj z konkretnymi. Proszą mnie, abym załatwił im pracę w szkołach, urzędzie, a nawet Henklu. Inni, szczególnie ci trwale bezrobotni, mówią, że chcą pracować gdziekolwiek – zdradza Lenk. W takich sytuacjach włodarz odsyła mieszkańców do Powiatowego Urzędu Pracy, gdzie najpierw nauczą się szukać zatrudnienia, a następnie mogą wybierać oferty.
Są też tacy, którzy przychodzą się wyżalić prezydentowi. Najczęściej są to starsze osoby, które opowiadają głowie miasta o swoich rodzinnych problemach. – Tym osobom wystarczy 15-20-minutowa rozmowa. Opowiedzą mi o swoich prywatnych sprawach i lepiej się poczują. A ja jestem dobrym słuchaczem i podobno, na niektórych działam kojąco – mówi nieśmiało prezydent. Niektóre panie nawet dzwonią do domu Lenka. Nie wszyscy jednak są tak przyjaźnie nastawieni do prezydenta. W prezydenckim gabinecie pojawiają się również osoby, które przyszły tylko pokrzyczeć na reprezentanta miasta. – Zdarzało się, że ktoś wszedł i od razu zaczął do mnie mówić na „ty”, twierdząc, że poznaliśmy się na jakieś imprezie. A ja tej osoby nie znam – wspomina włodarz. Ale jak twierdzi prezydent, większość skarg, z którymi przychodzą raciborzanie, to konkrety. – Do każdej sprawy podchodzimy bardzo poważnie i w każdej staramy się pomóc – zapewnia Mirosław Lenk.
Justyna Korzeniak
Komentarze (0)
Aby dodać komentarz musisz być zalogowany